Pamiętnik z czasów rozkładu
"Teraz każdy z was jest rzeczpospolitą" - reż. Maciej Podstawny - Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu„Teraz każdy z Was jest Rzeczpospolitą" to ostatnia premiera Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Trochę osnuta na impresjach z filmu i noweli „Diabeł" Andrzeja Żuławskiego, kręconego notabene w pobliskim majestatycznym Zamku Książ, trochę przypominająca eksperyment psychologiczny, w którym osoby zamknięte w jakimś pomieszczeniu, grupowo, wydobywają na powierzchnię swoje uśpione koszmary, mroczne wizje.
Sztuka zbudowana jest z 52–óch scen, odzwierciedlających 52 tygodnie roku, więc strukturą przypomina dziennik czy też raczej videoblog, relacjonujący życie pewnej, małej wspólnoty.
Jest to sztuka autotematyczna, bohaterowie to aktorzy wędrownej trupy aktorskiej, przemierzający kraj, będący w stanie rozkładu. Tłem historycznym jest II rozbiór Polski, kraju powleczonego werniksem anarchii, depresyjnego hedonizmu, podziałów i kłótni wśród obywateli. Aktorzy grupy despotycznego Wiktora Ryksy ( w tej roli Dariusz Skowroński) wcielają się w role, będące ich alter ego, symbolizujące traumy. Są właściwie Polską w pigułce, będąc jednocześnie zbieraniną najgorszych dziwolągów, mutantów, osobliwości rodem z cyrku. Jest i bohater walczący o wolność, niedoszły królobójca Jakub upozowany na Konrada Wallenroda ( Wojciech Świeściak). Okazuje się być pełen słabości, wahań, dysproporcji pomiędzy bohaterstwem, a męczeństwem na pokaz. Jego monologi straszą patetycznym kiczem.
Dramaturg przedstawienia Sebastian Majewski mówił, że chciał pokazać mechanizmy , rządzące ludzką psychiką w sytuacjach ekstremalnych, kiedy następuje tzw. zbiorowa panika. Rok 1793 stanowił właśnie taki czas gwałtownych przemian, śmierci spokoju i bezpieczeństwa ( II rozbiór, zgilotynowanie Ludwika XVI). Ogromny lęk powoduje, że ludzie pękają, są rozdarci wewnętrznie. W spektaklu mało jest postaci pozytywnych, może najbardziej walczą o ratunek nadziei i wiary w coś pozytywnego: Syjamski brat czyli Mężczyzna z dwoma głowami( Rafał Kosowski), który zostawia widzów z trudnym przesłaniem : „Patrzcie na nas i bądźcie lepsi" czy też postacie kobiece: Królowa , niby żona Ryksa i gwiazda ( Elżbieta Golińska), Kobieta Słonica , (Jolanta Solarz - Szwed), Zakonnica, ktoś na kształt przyjaciela (Irena Sierakowska). To spektakl bardzo trudny w odbiorze, wystawiający na duże wyzwanie wrażliwość i humanizm widzów.
Widzimy profanację narodowych ikon, gwałt fizyczny na kobiecie jako formę wyrazu buntu wobec świętości i szacunku. Myślę, że zamierzeniem twórców było ukazać formę upadku całkowitego. Jak degrengolada to na całego, w każdej warstwie : społecznej, historycznej, psychologicznej kondycji ludzkiej.
Twórcy podkreślali, że nie chcieli włączać współczesnych wątków, ale sztuka jest na tyle uniwersalna, że one się same się nasuwają. Pytania o genezę zła, czy bierze się ona z zewnętrznych okoliczności czy pochodzi z wnętrza? Czy w niesprzyjających warunkach, w zawierusze historii może się ono zintensyfikować? Czy wariat widzi więcej i prawdziwiej, czy może zarazić swoim szaleństwem innych? Kto z nas jest Rzeczpospolitą, czy sami ją tworzymy ze zlepków własnej podświadomości czy to ona tworzy nas?
Podczas oglądania miałam reminiscencje z „Rękopisem znalezionym w Saragossie" Wojciecha Jerzego Hasa, gdyż na scenie panował oniryczny klimat opowieści z końca XVIII – wieku, barokowy kostium przemycał treści nam współczesne : o patriotyzmie, mechanizmie historii, poddaniu się ludzkim, chaotycznym instynktom. Turpistyczny bezwład ciała Rzeczpospolitej jak gwałconej kobiety, godzącej się na swój los z braku sił. Analogiczny do sztuki był też w powieści Jana Potockiego podział powieści na 61 dni czyli swoisty diariusz bohatera na tle swojej epoki.
Wadą spektaklu może być ciężka, zbyt mroczna forma, co może utrudnić aktywna percepcję przez cały czas jego trwania. W pewnym momencie jesteśmy jako widzowie zbyt przytłoczeni i zmęczeni tak dużą porcją wulgaryzmów, panoszącej się beznadziei i mieszanki pseuopatetyzmu z beznadziejną melancholią.
W rzeczywistości to znużenie sprzyja koncepcji twórców, trzeba mieć tylko specyficzne nastawienie, nie iść na spektakl tylko bardziej na eskapistyczne doświadczenie, koszmar, z którego ciężko się wybudzić.