Pan w najbardziej fantazyjnych butach

Portret tygodnia - Michał Znaniecki.
39-letni reżyser do niedawna bardziej znany był we Włoszech, gdzie po studiach w warszawskiej PWST, a później naukach pobieranych u Umberto Eco (Uniwersytet w Bolonii) i Giorgio Strehla (Teatro Piccolo di Milano) zrealizował kilkadziesiąt spektakli w teatrach dużych i małych. Choć pracuje głównie w operach i teatrach muzycznych, nie ma wykształcenia muzycznego. Żeby to nadrobić, podczas studiów brał lekcje fortepianu i śpiewu, a w mediolańskiej La Scali asystował samemu Riccardo Mutiemu. Od kilku lat Znaniecki coraz częściej pracuje w Polsce, najczęściej - we Wrocławiu. "Otello" to już piąty w ciągu zaledwie dwóch lat spektakl, który przygotowuje na zaproszenie szefowej opery Ewy Michnik. Każda z tych premier miała odmienny charakter. "Hagith" Szymanowskiego była metafizyczno-erotycznym horrorem (rejestracja spektaklu ukazała się na DVD). Z "Cosi fan tutte" Mozarta zrobił slapstickową komedię, na której widzowie płakali ze śmiechu. "Napój miłosny" Donizettiego przygotował w plenerze, korzystając z efektów specjalnych i tłumów statystów, a niedawny "Rigoletto" Verdiego był hołdem wobec nieco staromodnej, operowej konwencji, w której wszystko to, co sztuczne i na niby, podawane jest ze śmiertelną powagą. Spektakle Znanieckiego, pełne znaczeń, kolorów i skojarzeń, zawsze prowadzone są z żelazną dyscypliną. Może dlatego, że pracując dużo i nieustannie, Znaniecki zawsze starannie się przygotowuje? I to nie tylko czytając i oglądając filmy i spektakle! Przed premierą "Cosi fan tutte" wyznał, że inspiracji szukał w nocnym życiu wrocławskich klubów. - Rozumiem i lubię konwencję opery, ale często konwencja mylona jest z tradycją wykonawczą, która jest "zakurzona" - powiedział "Gazecie", pracując nad jedną ze swoich pierwszych polskich premier w Poznaniu. - Konwencja operowa była bardzo żywa. To był teatr, w którym co wieczór śpiewak improwizował coś innego, a publiczność rzucała niedojedzonymi kurczakami w artystę, który się jej nie podobał. Wystarczy tylko dobrze przeczytać libretto oraz partyturę, a okaże się, że konwencja jest atrakcyjna i sprawdza się bez modernizowania. Wrocław już niedługo straci monopol na reżysera, który został właśnie p.o. dyrektora artystycznego Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w Warszawie. Z dyrektorskiego gabinetu już tylko krok na warszawskie salony i w światła telewizyjnych kamer. Tymczasem Znaniecki - choć bardzo zapracowany, a do tego niezwykle wymowny - nie jest jeszcze tak rozpoznawalny, jak jego słynniejsi koledzy w teatralno-operowym fachu, Mariusz Treliński czy Krzysztof Warlikowski. Niniejszym więc wskazówka dla tych, którzy w czasie premiery mogą mieć wątpliwości, kto jest reżyserem "Otella": to ten pan w najbardziej fantazyjnych butach.
Adam Domagała
Gazeta Wyborcza Wrocław
14 czerwca 2008

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...