Pani reżyser Ida i... Julia

"... i Julia" - reż: Ida Bocian - Sopocka Scena Off de BICZ (Teatr na Plaży)

"...i Julia" to z pewnością nie Szekspir na poważnie, bo czy widział ktoś scenę balkonową z "wkurzoną" Julią i zupełnie nieromantycznym Romeo? W nietypowym monodramie swoją rolę ma też reżyser, a aktorka jest jedynie jego marionetką.

"... i Julia" w reżyserii i według scenariusza Idy Bocian jest kontynuacją niezamierzonego cyklu bardzo kobiecych spektakli w Teatrze Na Plaży. Ida Bocian przedstawia historię dwojga kochanków z Verony z punktu widzenia samej Julii. Ukazuje dramat dziewczyny uwikłanej w sieć niemożliwej do spełnienia miłości, własnej niedojrzałości oraz w serię złych przypadków, a wszystko to na tle walki między dwoma rodami. W postać Julii wcieliła się młoda aktorka Aleksandra Kania, którą znamy m.in. ze "Wstydu" w reż. Ewy Ignaczak. Jej atutem jest umiejętność operowania różnorodnymi technikami gry aktorskiej. Kreowana przez nią Julia była subtelna i urocza, to znów rozkapryszona i nieporadna jak dziecko. Potrafi też być ostra, grać mocno i dynamicznie. W jej Julii jest też jakiś dziwny, niewinny erotyzm, marzy o zbliżeniu z mężczyzną, ale jest jeszcze nieuświadomionym podlotkiem, dla którego miłość fizyczna to "leżenie na wznak". "...i Julia" to z pewnością nie Szekspir na poważnie, bo czy widział ktoś scenę balkonową z "wkurzoną" Julią i zupełnie nieromantycznym Romeo, który na dodatek jest kiepskim kochankiem? Ascetyczna scenografia - ograniczona właściwie do metalowego łóżka - dobrze zbudowała klimat osamotnienia i uwięzienia bohaterki w splocie wydarzeń. Na niekorzyść spektaklu zagrało jednak zbyt skrótowe potraktowanie całej historii, która, choć dobrze znana, ucierpiała przez zrezygnowanie z ważnych dla ciągłości opowieści wątków. Istotną postacią była niania Julii, odgrywana na przemian przez Kanię i... Idę Bocian, która wystąpiła w spektaklu także we własnej roli - Pani Reżyser. Ten ciekawy, choć już nie nowy, pomysł okazał się największym atutem spektaklu. Bocian, wcielając się na przemian to w nianię, to znów w rodziców Julii, przede wszystkim pozostała jednak reżyserem. Była dla Julii wewnętrznym głosem rozsądku, pozbawiała ją złudzeń, moralizowała. Jako reżyser kontrolowała każdy ruch zarówno aktorki, jak i odgrywanej przez nią postaci. "Jeszcze raz. Powtórz tę scenę", "Stój. Nie ruszaj się!", musztrowała, prowadząc aktorkę za rękę. Mimo teatralności wypowiadanych kwestii, Pani Reżyser pozostawała jednak "na zewnątrz" spektaklu. Wszystkie jej kwestie padały z widowni. Dawało to złudzenie swoistego dialogu między Julią a widzami. Kania - aktorka i Kania - Julia wdawała się z reżyserem w kłótnie, sprzeciwiała się, podjęła nawet próbę ucieczki ze sceny. Była jednak tylko marionetką, a reżyser - pociągającym za sznurki. To potęgowało dramat bohaterki, uwięzionej nie tylko w trybach szekspirowskiej sztuki, ale i w konieczności gry według wizji reżysera. Całość czytelnie podsumowuje końcowa scena, Julia umiera, a Pani Reżyser, niezbyt z niej zadowolona, bez słowa opuszcza salę. Oprócz kilku "nieświeżych" pomysłów, jak np. kostiumy "grające" postaci Romea i balowych gości, spektakl uważam za ciekawy i udany etap reżyserskich poszukiwań, jakie coraz częściej mają miejsce w Off de BICZ.

Magdalena Hajdysz
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
11 maja 2009

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia