Panie i panowie

"Dwunastu gniewnych ludzi" - reż. Radosław Rychcik - Teatr Nowy w Poznaniu

"Double bill" oznacza, że pokażą ci dwa w jednym - że wieczór jest jeden, a filmy są dwa. Najlepiej, by drugi był odmienny od pierwszego, jak na przykład deser, który jest słodki w odróżnieniu od kotleta. Tarantino z Rodriguezem zrobili w ten sposób Grindhouse.

W teatrze można tak samo, bo skoro Warlik inspiruje się filmami, to wszystkim wypada. "Dwunastu gniewnych ludzi" to jest w sumie kino, tylko że na żywo grane (a tekst najpierw napisano w ogóle dla telewizji). Wieczór był podwójny, "double bill" z czymś innym ("Dom Bernardy Alba"). Dało się obejrzeć oba, bo i w tym, i w tamtym jest Michał Kocurek, więc "Alba" musiała czekać, aż się nagra z kolegami. Przypomina mi się, jak w Starym Teatrze widzka miała bilet, lecz nie na tę scenę. Obsługa widowni mówi: "Już pani nie zdąży, może pani tutaj zostać", a ona: "Gracie to samo?".

O "Dwunastu gniewnych" można by napisać w cyklu, nazwanym na przykład za pewnym fanpejdżem "Stare spektakle znanych reżyserów". Bo to jest ten wczesny Rychcik, właśnie odkrywał Amerykę, właśnie zaczynał rozumieć, że Francja jest martwa (Barthes, Kolts i Flaubert). Gdyby nie "Dwunastu gniewnych", którzy tak mu pięknie wyszli, nie byłoby "Dziadów" w tym samym teatrze i nie byłoby Rychcika. Pod koniec sezonu kończy się licencja (oczywiście nie na "Dziady"!), śpieszcie się widzieć spektakle.

Spektakl jest bardzo facecki, bardzo monogenderowy i z falliczną scenografią. Jego obsada odpowiada na pytanie "Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy?". Po tym wystawieniu tytuł "Twelve Angry Men" tłumaczyłbym raczej jako "Dwunastu wkurzonych menów". W dzisiejszych czasach nie byliby ławą przysięgłych, tylko oskarżonych, bo są właśnie mężczyznami. Deliberują nad przestępstwem dokonanym również w męskim gronie, nad ojcobójstwem w wykonaniu syna - czy zaistniało i czy nie lubimy tego. Spektakl jest amerykański i ma soundtrack, nie muzykę. Jego faceckość oznacza również, że cała akcja to argumentacja, nawet jeśli argument się przenosi drogą usta-usta!

Mimo że obsada nie jest "pierwotna", bo część nie żyje, a część gorzej: nie pracuje, to i tak jest boska. Jest ich tylu, co w tytule, akurat na cykl portretów, który bym napisał, gdybym widział ich w więcej niż jednym spektaklu. Mogę tylko powiedzieć, że po tym przebiegu już rozumiem, jak Szekspir dał radę z zespołem bez koleżanek.

Następny spektakl wieczoru, kiedyś tu recenzowany, był dla odmiany w 100% kobiecy i nawet facet gra w nim niefaceta, a punktem wyjścia, zdarzeniem przed akcją, również jest śmierć ojca. Tak na to patrzyłem i przyszło mi na myśl, że można brać przykład z kobiet i też być silną, ale niekobietą.

Maciej Stroiński
Przekroj.pl
14 marca 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...