Parateatralny kabaret o zwietrzałym poczuciu humoru
"Słownik Ptaszków Polskich" - reż. Krzysztof Materna - Teatr Bagatela w KrakowieDrugiego dnia XXII edycji Festiwalu Dramaturgii Współczesnej na scenie Teatru Nowego w Zabrzu można było zobaczyć spektakl pod filuternym tytułem „Słownik ptaszków polskich".
Przedstawienie w reżyserii Krzysztofa Materny jest produkcją Teatru Bagatela w Krakowie. Ma ono charakter z jednej strony groteskowy, choć ma się wrażenie, że tekst Jakuba Morawskiego to humor dziś już przeterminowany, momentami niesmaczny i nie na miejscu.
Według twórców spektakl ma być satyrą na współczesne społeczeństwo. Punktować je i pokazywać absurdy dnia codziennego. Jednak sposób, w jaki zostały przedstawione niektóre z tematów, zakrawa na brak smaku, opierając się na krzywdzących stereotypach. Dziś problemy psychiczne nie stanowią już tematu tabu, a coraz więcej osób znajduje wsparcie u terapeutów, jest to nic nadzwyczajnego. Tymczasem w spektaklu, niczym kabarecie z ubiegłego stulecia, pokazuje się grupkę osób na terapii. Oczywiście, ci ludzie są przedstawieni jako niespełna rozumu, pogubione ofiary losu, a ich bolączki należy wyśmiać i tyle. Trzeba być gruboskórnym lub pozbawionym elementarnej empatii człowiekiem, żeby wpaść na pomysł tak wątpliwie humorystycznego wątku.
Również i użyty język nie należy do kanonów poprawności. Jasne, że jest to spektakl komediowy, ma bawić, nie zaś stanowić krynicę językowej czystości. Jednak to na twórcach takich produkcji ciąży szczególna odpowiedzialność, ponieważ cieszą się one wśród publiczności największą popularnością. Zatem, jeśli widz w teatrze usłyszy, liczne przekleństwa będzie ich używał na co dzień. Jak, co gorsza zobaczy, że można w zabawnym kontekście używać słów obraźliwych, jak np. „murzyn", będzie potem je przenosił do mowy potocznej. Tak niewinne z pozoru wykorzystanie języka, mające na celu, podbicie wątku humorystycznego odgrywanego gagu może mieć brzemienne skutki. Uwrażliwiajmy nasz język, a nie szerzmy jeszcze większą umysłową pustkę!
Niestety, mimo starań dość sporej obsady spektaklu jego szkielet sprawił, że miało się wrażenie oglądania zupełnie niezwiązanych ze sobą etiud, połączonych dwoma wywodami Krzysztofa Materny. Nazywał się, prezesem stowarzyszenia dbającego o ptaki polskie, co od samego początku było silnie nacechowane politycznie. Jego bohater, zafiksowany na tle ptactwa pochodzącego tylko z naszego kraju, żywo odnosił się do wyników wczorajszych wyborów.
Czy jednak to sprawiło, że publiczność zasiadająca na zabrzańskiej widowni czuła się zmieszana? Jak można było obserwować, bawiła się przednio. Choć nie był to ani wyszukany, ani inteligentny humor. Być może w czasach, gdzie za rogiem wybuchają kolejne wojny, inflacja obniża wartość pieniądza, a bliscy zbyt często nie posiadają grama poczucia humoru, warto sięgnąć po tak prostą formę rozrywki? Gdyby jeszcze przemyśleć użycie niektórych słów lub skrótów myślowych, wówczas można by było się inteligentnie pośmiać z nas samych, nie zaś obśmiewać innych.