Pars pro toto

"Ucho" - aut. Piret Raud - reż. Katarzyna Hora - Teatr Dormana w Będzinie

Teatr Dormana sięgnął po oryginalną konwencję, realizując przedstawienie Ucho oparte na książeczce dla dzieci popularnej estońskiej pisarki Piret Raud. Surrealistyczna opowieść, inspirowana uciętym uchem Vincenta van Gogha i odnosząca się do jego historii, jest podstawą do rozważań o samotności, poszukiwaniu przyjaźni, nieustającej pomocy, której potrzebują inni i w końcu odkrywaniu samego siebie.

Wiem, że klamra spektaklu odnosząca się do van Gogha (wielka, płaska głowa artysty z doczepionym uchem w pierwszej scenie i ostatnia z projekcją jego obrazu na kurtynie) wynika z bezpośredniej inspiracji książką Raud. Myślę jednak, że to element całkowicie zbędny w przedstawieniu, w pewnym sensie okrutny dla młodego widza i niepotrzebnie zawężający interpretację. Adrianna Bieżan grająca Ucho odrywa je od planszy i zaczyna się aberracyjna, zabawna, także w sensie budowanych sensów gra pełna rozmaitych przygód. Oderwane od głowy Ucho, pewnie metrowej wielkości obiekt, zakrywający animatorkę, pokonuje długą drogę: od niepewności, że może czegoś nie dosłyszało o czym mówiła głowa i stąd jego samotność, poprzez poznawanie spotykanych postaci (Żaba, Słoń, Ślimak, Żółw, wreszcie Pająk), których potrafi wysłuchać i pomóc, odnajduje własne miejsce na świecie.

Zasada pars pro toto wykorzystana w będzińskim spektaklu łączy go z surrealistycznymi przedstawieniami, których wszak w polskim lalkarstwie było niewiele, jeśli w ogóle. Aktorzy grający poszczególne role są obecni w żywym planie, ale pełnią głównie funkcje animatorów obiektów lub kreują postaci w połączeniu własnego ciała z lalką (np. Słoń czy znakomity Ślimak Szymona Stęchłego). A kiedy obiekty są poza ich ciałami (Ucho, Żaba, Żółw, Pająk), nie eksponują swojej aktorskiej obecności, lecz kryją się za granymi postaciami, co czyni przedstawienie zdecydowanie bliższym lalkowej formule. Atrakcyjna, w pewnym sensie kulminacyjna, jest scena z Pajęczycą graną przez bodaj Karola Gaja owijającego Ucho pajęczą siecią.

Na scenie dominują jasne, troszkę pastelowe barwy (scenografia Katarzyna Leks), co sprawia, że róż, zieleń, błękit, biel, a nawet czerwień i żółć działają uspokajająco, choć mogły być nieznośnie agresywne. Reżyserka Katarzyna Hora i choreograf Szymon Michlewicz-Sowa odnajdują zaiste najwłaściwsze środki, by spektakl był atrakcyjny i przyjemny dla widza. I w pewnym sensie jest nawet zaskakujący, emanuje dobrą energią i sprawia autentyczna radość.

Brawo Teatr Dzieci Zagłębia.

Środowy festiwalowy wieczór zamknął hiszpański autorski spektakl Lemba Wagnera Gallo. To historia szympansicy próbującej wśród elektronicznych zabawek współczesności znaleźć drogę do świata natury i odzyskać wolność. Z pewnością nie jest to festiwalowe wydarzenie, ale troszkę szkoda, że lalkarzy pokroju Gallo w Polsce po prostu nie ma.

Marek Waszkiel
Blog Marka Waszkiela
10 kwietnia 2025

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia