Pasażerka

Myśli ze stłuczonej łepetyny - felieton Przemysława Gąsiorowicza

Witam wszystkich serdecznie w kąciku sado-masochisty! Dzisiaj chciałbym państwu gorąco polecić skrajnie perwersyjną przyjemność jaką jest podróż polskimi kolejami.

Oprócz smrodu przedziałów, obsikanych toalet, pluskiew, brudu oraz nieuchwytnych i bezczelnych złodziei można tu również doświadczyć przeróżnych typów współpasażerów, którzy zadbają o to, abyś przypadkiem, broń Boże się nie nudził. I nie jest wcale ważne dla nikogo, czy akurat masz ochotę na zawieranie w pociągu jakichkolwiek znajomości. Bo może akurat nie masz? Może wolisz sobie poczytać, albo zdrzemnąć się chwilę, bądź po prostu zatopić się w spokoju we własnych myślach. Nie! To nikogo nie obchodzi!

Na przykład podczas ostatniej podróży polskimi kolejami do przedziału, w którym siedziałem wsiadła pewna mocno dojrzała kobieta. Usiadła naprzeciwko mnie ze swoim tobołkiem na kolanach i przez chwilę była spokojna. Ale w końcu zaczęła się wiercić. Chrząkać. Stękać. Kwękać. Ja przez ten czas uparcie usiłowałem czytać i udawałem, że nie zauważam jej zaczepek. W końcu kobieta zaczęła kaszleć. Głośno, coraz głośniej i coraz bardziej namolnie.
W końcu niestety popatrzyłem na nią...

- Mam zapalenie oskrzeli (powiedziała). Strasznie męczy. (Wstała, zamknęła okno, zamknęła drzwi i znów usiadła). Duszno tu, nie? Straszny upał... Mam też grzybicę stóp. Od lat nie mogę się jej pozbyć. O, a tutaj mam żylaki, proszę zobaczyć jakie piękne... I próchnicę mam... o, o tutaj... Ale tylko w tym zębie... Nie, nie! Proszę nie odkładać kanapki! Niech pan sobie spokojnie je. Mi nie przeszkadza. A pan na co choruje? Jak to – „na nic"?! To o czym my będziemy rozmawiać?! A daleko pan jedzie? Oj, to daleko... To my się tu zanudzimy. I tak nic? Zupełnie nic? Łupież chociaż?... Liszaj jakiś?... Może z jeden?... Nie?! Krosta?Krosta! Krosta na tyłku! To ma każdy! Aaaaaa?! Nie każdy się przyzna, ale każdy ma! Aha. Też nie???!!! Coś pan, cyborg jaki, czy co?... Może chociaż nadmierna potliwość? Ja na ten przykład okropnie się pocę (tu otarła mocno spocone czoło zasłonką okna). Ale niech się pan nie martwi, jedzie pan na urlop, to sobie pan coś przywiezie. Ja na ten przykład... (tu zaczęła sobie gmerać palcami w ustach i wyjęła zęba) O, przepraszam – paradontoza. Chce pan na pamiątkę? Nie, to nie (i wyrzuciła zęba przez okno). No więc, jak na ten przykład będąc zeszłego roku na wczasach w centrum Katowic, przywiozłam sobie przepiękną pylicę płuc, trochę kamieni w nerkach i zdjęcie ze smogiem. Spałam wtedy w przecudownym hotelu turystycznym, no to tam mieli dosłownie wszystko: gronkowca, paciorkowca, pneumokoki i grzyb we wszystkich kolorach. Full serwis! Może ciasteczko? Nie? Smaczne, pan się częstuje, śmiało. No to nie. Ale najlepiej, to powiem panu, urlop spędzać w szpitalu. Ostatnio pojechałam tam ze zwykłymi torsjami, drgawkami i udarem mózgu, a wyjechałam z ospą wietrzną, tasiemcem, zapaleniem płuc i ciężką depresją! (Tu klasnęła w dłonie, ciesząc się jak dziecko i w tym momencie palec wskazujący lewej ręki upadł jej na podłogę). O, przepraszam, palec mi odpadł. To tylko trąd. Przywiozłam sobie z Indii. Bo do szpitala nie zawsze można się dostać, wie pan – dużo chętnych, to wtedy dobrze jest sobie pojechać gdzieś zagranicę. Chociaż akurat po trąd nie musi pan nigdzie jeździć. Nawet w tym pociągu można go złapać. No. A na takich wyjazdach to często są bardzo śmieszne sytuacje, jak ja miałam na ten przykład w Afryce. Miałam wtedy tylko kaszaki macicy i luźny stolec i pojechałam do tej Afryki zwyczajnie, jak każdy, po AIDS i malarię. A wróciłam z czym? Ze świerzbem i w śpiączce afrykańskiej! Ha, ha, ha! Ale w takiej solidnej – z zapaleniem mózgu, zajęciem węzłów chłonnych i charłactwem. Także tak... A ten świerzb, to był przecudowny! Tutaj miałam takie śliczne, charakterystyczne nory, z tej strony, wskutek drapania, pojawiły się gustowne grudki obrzękowo-wysiękowe, no a tutaj miałam takie te... fantastyczne pęcherzyki ropne, przeplatane gdzieniegdzie nadżerkami i strupami wielowarstwowymi. A tu, tak bardziej z lewej strony były przeczosy. No i ogólne objawy spryszczenia i wtórnych zakażeń ropnych. No, ale ja już dojeżdżam. Jeszcze tylko przed wyjściem sobie raz zwymiotuję w toalecie. No – lecę! Do widzenia! Miło było pogawędzić. Za chwilę mam przesiadkę na autobus. Nie ma pan pojęcia ile tam mają zarazków! I to zmutowanych!! Pa!

I cała uradowana wyszła z przedziału. A potem wysiadła z pociągu. A ja zostałem. Sam. Oniemiały. I długo jeszcze trwało, zanim całkiem wróciłem do siebie...

Przemysław Gąsiorowicz
miernik Teatru
13 października 2014

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia