Patrząc jak płonie świat

"Biedermann i podpalacze" - reż. Torsten Münchow - Nowy Teatr w Słupsku

Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku zaproponował swoim widzom nowy spektakl. „Biedermann i podpalacze" w reżyserii Torstena Münchowa to zaskakujące w swojej fabule przedstawienie.

Napisany w latach pięćdziesiątych XX wieku tekst, początkowo na potrzeby słuchowiska radiowego, później zaadaptowany na deski scen teatralnych, opowiada historię pana Biedermanna (w słupskiej inscenizacji noszącego imię Bogumił). Przedsiębiorca, przedstawiciel zamożnej części klasy średniej, mieszka z żoną w prywatnej willi. Codzienne życie upływa mu na prowadzeniu interesów i wygłaszaniu politycznych opinii, gdy tylko znajdzie słuchaczy skłonnych do skupienia na nim uwagi. Troszczy się o dobre samopoczucie małżonki (Bożena Borek), która jest elegancką ozdobą u jego boku. Miasto, w którym toczy się ich życie od jakiegoś czasu terroryzowane jest przez grupę podpalaczy. Biedermann śmiało twierdzi, że jedynym sposobem na pozbycie się zagrożenia, jest usunięcie z miasta wszystkich żebraków, bezrobotnych, podejrzanych typów. Jego solidny plan zawodzi w zetknięciu z rzeczywistością.

W sytuacji, gdy tytułowy bohater może zakończyć serię podpaleń, jego stanowczość znika. Nie dostrzega zagrożenia w swoim najbliższym otoczeniu, co w finale doprowadza do katastrofy i zniszczenia świata Biedermanna.

Najnowszy spektakl Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku to popis aktorów związanych z tą sceną. Role męskie zdominowały przedstawienie, prowadząc fabułę ku tragicznemu finałowi. W tytułową postać wciela się Jerzy Karnicki. Jego bohater to dojrzały mężczyzna, który twardą ręką rządzi w swoim domu. W myśl zasady „mój dom, moja twierdza" nie zaprasza do siebie obcych. Do czasu. Wpadając w sidła pochlebstw bezrobotnego, dawnego zapaśnika (w tej roli Dominik Nowak), decyduje się udzielić przypadkowemu gościowi schronienia.

Prowodyrem podpaleń, które trawią kolejne przecznice miasta okazuje się być drugi z mężczyzn, któremu również udziela schronienia Biedermann. Dawniej kelner w ekskluzywnej restauracji, teraz niebezpieczny podpalacz, młody człowiek owija sobie gospodarza dookoła palca. Nie ukrywa swoich działań ani zamiarów, komentuje je z uśmiechem na ustach. Czarujący, z dobrymi manierami, posiada plan obrócenia przynajmniej połowy świata w popiół. Nie robi tego w imię idei, lecz dla ekstatycznej rozrywki, jaką jest dla niego widok płomieni i krzyk umierających w ogniu ludzi. W tę demoniczną postać wciela się Igor Chmielnik, który wywiązuje się z przypisanych mu zadań aktorskich z typową dla siebie sceniczną nonszalancją.

Psychologiczny pojedynek pomiędzy gospodarzem domu, a gośćmi dopełnia Dominik Nowak. Wcielając się w rolę osiłka od „brudnej roboty", wnosi do spektaklu elementy humorystyczne. Jego zdumiewające przewrażliwienie na słowa krytyki, niepohamowany apetyt i niewybredne żarty pozwalają na moment zapomnieć, że na oczach widzów rozgrywa się dramat Biedermannów zrodzony na fundamentach zarazem ich dobroci jak i naiwności.

Fabuła spektaklu zawiera w sobie odrobinę metafizyczności, wprowadzaną przez enigmatycznego narratora – strażnika (Krzysztof Kluzik), a także interesującą oprawę sceniczną. Przestrzenna scenografia prezentująca wnętrze willi Biedermanna dopełniana jest przez wizualizacje płomieni niszczących miasto. Całość prezentuje się na scenie bardzo przekonująco, skutecznie podkreślając dramatyzm sytuacji.

„Biedermann i podpalacze" to kolejne z przedstawień, które zmienia profil repertuarowy Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku. Fabuła zmusza widzów do odpowiedzenia sobie na niewygodne pytania o konformizm, dbałość wyłącznie o własne interesy, a także przymykanie oczu na zło, jeśli bezpośrednio nas ono nie dotyczy. Jedynym zarzutem, jaki można mieć w stosunku do najnowszej produkcji słupskiego teatru, to odrobinę przeciągający się w czasie finał. Jednak poza tym niuansem, przedstawienie w reżyserii Torstena Münchowa prezentuje wysoki poziom artystyczny i nie obciążając zbyt mocno naszej wrażliwości pozostawia jednak w widzu trochę wewnętrznego niepokoju oraz odrobinę tak zwanej życiowej refleksji.

Agata Białecka
Dziennik Teatralny
8 grudnia 2017
Portrety
Torsten Münchow

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...