Paweł Łysak odpowiada na zarzuty Wiktora Rubina

rozmowa z Pawłem Łysakiem

- Nie mogę w teatrze pokazać spektaklu niedobrego, czy jak w tym przypadku niezrobionego, i twierdzić, że to wyłączne zmartwienie reżysera i jego wolność - mówi dyrektor bydgoskiej sceny Paweł Łysak

Michalina Łubecka: Ocenzurował pan "Czajkę" w reżyserii Wiktora Rubina?

Paweł Łysak: Cenzura to mocne sformułowanie, szczególnie dla tych, co ją pamiętają. Cenzura polityczna czy obyczajowa okaleczała dzieła, wypuszczając je w niedoskonałej formie. Tu nie mamy takiego przypadku, spektakl był po prostu niegotowy. Niejednokrotnie udowodniliśmy, że jesteśmy teatrem otwartym na poszukiwania, na różne estetyki, nie boimy się - co nam się często zarzuca - eksperymentów, ale równocześnie stawiamy sobie określone wymagania. Zdecydowałem się na odwołanie premiery "Czajki", gdyż jestem nie tylko organizatorem tego przedsięwzięcia, ale także osobą odpowiedzialną za kształt artystyczny, za linię teatru, a przede wszystkim za jego poziom.

Powodem była więc niedoskonałość spektaklu, a nie przyczyny techniczne, jak pan utrzymywał?

- Niektóre niedopowiedzenia są zrozumiałe w języku teatralnym. Z szacunku do Wiktora Rubina nie chciałem o tym mówić publicznie. Byłem uczony, że takie sprawy załatwia się w teatrze, stąd powstrzymywałem się od komentowania sytuacji. Odwołanie premiery to trudna i bolesna decyzja. Trudna również ze względu na relacje twórców i przede wszystkim na to, jak taka decyzja jest odbierana wśród teatromanów.

Co zobaczylibyśmy na scenie, gdyby doszło do premiery?

- Niekonsekwentny, chaotyczny pod względem warsztatowym i dramaturgicznym spektakl, w którym twórcy nie udało się przeprowadzić myśli. Czechow jest trudnym i bardzo wymagającym autorem. Praca nad jego tekstami obnaża niedostatki warsztatu reżyserskiego. Te elementy, które mogą się sprawdzać przy innych tekstach, tu nie zdają egzaminu.

Ale przecież na bieżąco obserwował pan proces powstawania spektaklu.

- Oczywiście, praca nad przedstawieniem trwała dosyć długo, odbywała się etapami na przestrzeni pół roku. Wiktor miał do niej kilka podejść. Szans na poszukiwanie dobrej drogi było więc wiele, więcej niż przy normalnej pracy. Był czas na przemyślenie, nowe podejście. Rubin miał szanse na wypróbowanie kilku różnych koncepcji i rzeczywiście wielokrotnie je zmieniał. Gdy przedstawienie nie spełnia warunków warsztatowo-artystycznych, ja jako dyrektor nie mogę narazić aktorów na blamaż. Jeśli spektakl dopuszczam, to jednocześnie mówię, że to jest albo ciekawe, albo obrazoburcze, albo też kontrowersyjne, ale to jest propozycja godna widza i rangi teatru. Propozycja, za którą ja również jako dyrektor biorę odpowiedzialność. Nie mogę więc w teatrze pokazać spektaklu niedobrego, czy jak w tym przypadku niezrobionego, i twierdzić, że to wyłączne zmartwienie reżysera i jego wolność.

Dlaczego spektakl odwołał pan dopiero tuż przed premierą?

- Ponieważ walczyliśmy do końca. Znam i cenię dokonania Wiktora, sposób jego pracy i efekt, jaki potrafił osiągnąć, chciałem dać mu więc szansę do samego końca. Gdy okazało się, że rezultat nie był zadowalający, podjąłem decyzję o zakończeniu prac. Chciałbym w tym miejscu poruszyć sugestię z wypowiedzi Wiktora dla "Gazety", odnoszącą się do sprawy, o której mówimy. Bardzo mnie oburzyło, iż reżyser dyskredytuje aktorów, twierdząc, że bali się go poprzeć z obawy przed utratą etatów. Chciałbym przeciwko takiemu stwierdzeniu zaprotestować. Nasi bydgoscy aktorzy są wspaniałymi, bardzo odważnymi ludźmi, których stać na niejeden artystyczny gest. Nie dlatego przyjechali do Bydgoszczy, by mieć ciepłą posadę.

Czy zobaczymy jeszcze u nas spektakle Rubina?

- Te, które są w repertuarze - na pewno. Są bardzo udane.

A "Czajkę" w jego reżyserii?

- Myślę, że sytuacja jest już przesądzona. Nie będę się starał, by ją u nas przygotował.

Współpraca jest więc definitywnie zakończona?

- Nie, nie wykluczam współpracy kiedyś w przyszłości. Mam dużą sympatię dla Wiktora, od dawna obserwuję i uczestniczę w jego rozwoju. Jest młodym, zdolnym człowiekiem, myślę, że może poszedł w złą stronę. Mam jednak nadzieję, że wyciągnie z tej lekcji konstruktywne wnioski. Sztuka teatru jest ulotna, ale przez to wciąż daje nowe szanse. Bardzo ich Wiktorowi życzę.

Michalina Łubecka
Gazeta Wyborcza Bydgoszcz
4 lipca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...