Październik, 2019
W Trzech ZdaniachKiedyś rozglądałem się za kredytem bankowym, którego ostatecznie nie wziąłem, ale wówczas nie miałem wątpliwości – po wysłuchaniu i rozważeniu wszystkich za i przeciw – tylko złotówkowy, tak wychylała się waga, mimo, że frankowy z pozoru wydawał się znacznie atrakcyjniejszy.
Potem, przez parę lat „frankowicze" triumfowali, nabijając się ze „złotówkowców", dla których koszty pożyczki były znacznie wyższe, więc tracili, a ci pierwsi zyskiwali, ale przyszły znane zawirowania ze szwajcarską walutą i sytuacja się odwróciła – wiadomo gra na rynku bankowym zawsze wiąże się z ryzykiem. I mimo, że „frankowiczom" trzeba jakoś pomóc, to dzisiaj stało się coś, czego nie jestem w stanie zrozumieć: orzeczenie TSUE pozwala polskim sądom nie tylko przewalutować kredyty na złotówki, ale też rozstrzygać, że można płacić od nich odsetki tak jak w Szwajcarii, czyli ujemne (tzw. LIBOR), co w rażący sposób narusza sprawiedliwość społeczną i zasady ekonomiczne obowiązujące w naszym kraju. (3.10.)
***
Tadeusz Bystrzak, kurator wystawy z okazji 100. rocznicy powstania Teatru Bagatela (krakowski Pałac Sztuki) w tej roli sprawdził się znakomicie. Przygotował wystawę imponującą, a ilość eksponatów (głównie zdjęć, afiszy, plakatów i programów) przyprawia o zawrót głowy, zwłaszcza przy braku archiwaliów z okresu międzywojennego, co wiąże się z pożarem w 1928 roku, który pochłonął teatralne zasoby. Nie jestem natomiast przekonany do jubileuszowej kurtyny namalowanej przez Bystrzaka na zamówienie teatru, na której byk (nie subtelnie biały, jak u Tycjana czy Rembrandta, ale brunatny, najwyraźniej rozpłodowy) porwał Europę, która z kolei usiłuje wciągnąć na jego grzbiet Polonię w toplessie – trochę to wszystko przegadane, zbyt aluzyjne i mało kojarzące się z Bagatelą, ale cóż – de gustibus non est disputandum... (4.10.)
***
„Smok" to spektakl dla młodej widowni wyreżyserowany w Teatrze im Juliusza Słowackiego w Krakowie przez Jakuba Roszkowskiego (wg własnego scenariusza) tzw. lekką ręką. Gród Kraka nawiedza bestia (głód, pożogi, nędza, swary, śmierć i inne nieszczęścia) z czym ostatecznie daje sobie radę szewc Skuba, przy walnej pomocy królewskiej córki, Wandy. Twórca z poczuciem humoru i dystansem porusza się po obszarze legendy, czyniąc aluzyjne wycieczki do naszych czasów, cytując popkulturowe seriale (np. „Gra o tron"), ale uwaga, dzieci, bądźcie czujne, smok każdej chwili może wrócić! (4.10.)
***
Koncert „Preisner music" z okazji 40-lecia pracy artystycznej kompozytora, zorganizowany w hali Tauron Arena, był oszałamiający. Nostalgicznie i nastrojowo prezentował tematy związane głównie z twórczością filmową Preisnera, szczególnie z dziełami Krzysztofa Kieślowskiego, stąd odniosłem wręcz metafizyczne wrażenie, że cień reżysera unosi się nad sceną. Grający pod batutą kompozytora: Sinfonia Varsovia, Chór Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu i wybitni soliści (Gerrard, Salqueiro, Krzemień, Mogielnicka, Ostaszewski, Wania, Główczewski, Skrzek, Paleta) oraz goście specjalni (Rubik i Trela), a także Wrocławski Teatr Pantomimy sprawili, że publiczność licznie zgromadzona w Tauron Arenie nie mogła się nudzić i dała się uwieść niezwykłemu talentowi i wrażliwości Preisnera. (5.10.)
***
Dzisiaj rozpoczęliśmy 18-ty sezon Krakowskiego Salonu Poezji, a Bronek Maj wybrał z tej okazji wiersze Tuwima, drobiazgi bardzo intymne i osobiste, mniej znane, nie zamknięte w skończoną formę wielkich poematów, ale można się w nich było dopatrzeć źródeł, szkiców i pomysłów rozwiniętych później w „Kwiatach polskich", „Balu w operze" lub w innych arcydziełach, także delikatnego poczucia humoru i ironii poety, dystansu wobec siebie i świata. „Niech żyje poezja" – takie życzenie przekazała Ania Dymna salonowym gościom, którzy tłumnie przybyli do Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w piękne jesienne południe. (6.10.)
***
To zaszczyt dla ludzi teatru i filmu (ale i literatury!), że władze Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego postanowiły zaproponować wygłoszenie wykładu inaugurującego nowy rok akademicki 2019/2020 prof. Jerzemu Stuhrowi. Artysta kierował swoje myśli do artystów, ale tylko z pozoru, bo ile w jego wystąpieniu było treści adresowanych do ludzi ze sztuką nie mających nic wspólnego! „Wola. Uczucie. Świadomość." – to tytuł wykładu Stuhra, a jednocześnie triada ważna dla twórców, ale dotycząca też każdego pozaartystycznego, kreatywnego działania, którą profesor poznał podczas studiów w szkole teatralnej; przedstawił też swój dekalog człowieka kultury, użyteczny dla wszystkich rozumnych, odpowiedzialnych i aktywnych ludzi. (8.10.)
***
Film Macieja Pieprzycy „Ikar. Legenda Mietka Kosza" opowiada o niewiarygodnie utalentowanym INNYM – innym, bo pozbawionym wzroku i może dlatego stanowiącym samotny byt odrębny. Mimo błyskotliwej kariery jaką zaczął robić ten jazzowy pianista, nie mógł swojego sukcesu właściwie zdyskontować, „zobaczyć" go, znaleźć szczęście, więc rósł dystans między nim a światem, a środkiem zaczęła płynąć rzeka alkoholu – ileż mieliśmy takich Ikarów, którzy upojeni chcieli wzlecieć jak najwyżej, gdy upadek stawał się coraz bardziej nieuchronny! A może było inaczej: może Kosz pogodził się już ze sobą i wtedy przyszło nieoczekiwane i niechciane to najgorsze, może jeszcze inaczej... – na szczęście film Pieprzycy nie podpowiada gotowego rozwiązania. (10.10.)
***
Jakiś czas temu, Olga Tokarczuk powiedziała w „toku" (rozmawiając o „Opowieściach bizarnych"), że kiedy nie trzeba będzie interpretować dzieła, a wszystko stanie się jednoznaczne, oczywiste i mało skomplikowane (bo w tym kierunku zmierza świat), wtedy skończy się sztuka. Dzisiaj na premierowym spotkaniu z twórcami filmu Macieja Pieprzycy mówiono o ciężkiej pracy producentki, o tym gdzie kręcono poszczególne sceny, zamiast zastanawiać się nad skomplikowaną planetą, jaką jest człowiek (bohater „Ikara"). Ale pojawiła się iskra nadziei – Akademia Szwedzka postanowiła uhonorować Olgę Tokarczuk Nagrodą Nobla – więc może kres prawdziwej sztuki jeszcze się opóźni! (10.10.)
***
Prapremiera „Czarnych wdów" Anny Burzyńskiej (Teatr Miejski w Gdyni) pokazała co stanie się z nami, gdy na świecie zapanuje niepodzielnie feminizm. Powstanie ekstremalny matriarchat, gdzie bezwzględne kobiety zaczną rządzić wszystkim i wszystkimi, a zredukowani umysłowo i fizycznie mężczyźni, co najwyżej mogą im posłużyć do wykonywania zaplanowanych, strategicznych czynności rozrodczych. Józef (Żuk) Opalski po wielkim sukcesie „Cafè Luna" przygotował prawdziwie przerażający pastisz komedii muzycznej o stosunkach damsko-męskich (ale i damsko-damskich) w dobie tegoż rozpasanego feminizmu, tak okrutny, że żadna finałowa pieśń o pochwale życia nic tu nie pomoże, i chwała mu za to! (12.10.)
***
Gdybyśmy posłuchali tego, co całkiem jednoznacznie sugerowała nam Noblistka, być może wyniki byłyby inne. Ale, cóż – czy to się podoba czy nie – w demokracji naród ma prawo głosować według swego uznania, nawet, gdyby miał się pomylić, a historia zna takie wypadki. Jeśli popełniono błąd, to na ile okaże się on kosztowny, bo – znowu odwołam się do historii – były w dziejach świata wybory o skutkach tragicznych, ale może tym razem zbiorowa mądrość odniesie triumf. (14.10.)
***