Penderecki to strzał w dziesiątkę

rozmowa z Bogdanem Zdrojewskim

Kongres okazał się kompletny, wszystkie jego elementy zafunkcjonowały. A więc, rozmowy intelektualistów, polityków, szefów instytucji kulturalnych oraz artystycznych z całej Europy i spotkania artystów oraz wydarzenia artystyczne - mówi Bogdan Zdrojewski, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego, w rozmowie z Hanną Wieczorek

Co się nam udało podczas Europejskiego Kongresu Kultury?

To, co najważniejsze: Kongres okazał się kompletny, wszystkie jego elementy zafunkcjonowały. A więc, rozmowy intelektualistów, polityków, szefów instytucji kulturalnych oraz artystycznych z całej Europy i spotkania artystów oraz wydarzenia artystyczne. Na spotkanie ministrów kultury stawili się szefowie tych resortów z wielu państw unijnych. Do tej pory na podobnych rozmowach frekwencja była mizerna. Poszczególne kraje reprezentowali zwykle sekretarze stanu lub ambasadorowie. Cieszy oczywiście obecność na Kongresie szefowej Komisji Kultury Parlamentu Europejskiego, polskiego prezydenta i marszałka Sejmu. A fakt, że uczestniczyli w nim trzej unijni komisarze, zaowocował dodatkowo złożoną przez nich obietnicą, że wśród priorytetów UE znajdzie się edukacja, kultura i częściowo edukacja kulturalna. A to oznacza, że kultura otrzyma więcej unijnych pieniędzy.

Które z wydarzeń najbardziej się Panu podobały?


Mieliśmy pewne obawy, typując wydarzenia, które pokażemy naszym gościom. Okazało się, że niepotrzebnie. Koncert Krzysztofa Pendereckiego okazał się strzałem w dziesiątkę. Instalacja Mirosława Bałki wspaniale się wpisała w Pawilon Czterech Kopuł, który niedługo idzie do remontu. Nasze oczekiwania przerosło zainteresowanie dyskusjami. Planowaliśmy, że weźmie w nich udział 80-100 osób, a na większość przychodziło kilkuset słuchaczy. Uznaliśmy, że tematy dyskusji powinny pasować do XXI wieku. I np. zamiast rozmowy o prawach autorskich mieliśmy debatę o wikianarchii.

Politycy są naprawdę potrzebni kulturze?

Tak. Posunęliśmy się naprzód w rozmowach na temat domeny publicznej w sferze kultury i dziełach osieroconych...

To znaczy?

Domena publiczna, najprościej mówiąc, są to dzieła, z których można korzystać bez ograniczeń. Coraz więcej dzieł ściągamy nielegalnie z internetu i mamy przy tym coraz mniejsze wyrzuty sumienia. Moim zdaniem powinniśmy jak najbardziej poszerzać sferę publiczną. Działa osierocone to te, przy których są problemy z ustaleniem praw autorskich. Jest ich bardzo dużo. Do końca roku powinniśmy przygotować pierwsze propozycje unijnych rozwiązań prawnych dotyczących tych problemów.

Wrocław poradził sobie?


Tak, zdał egzamin. Myślę, że była to dobra próba przed Euro 2012. W tym samym czasie odbywał się Kongres, walka Adamka z Kliczką i maraton. A do tego Kongres był rewelacyjną promocją miasta.

A co się nie udało?

Jestem pedantem i denerwowało mnie, że wokół Hali Stulecia było za mało koszy na śmieci. Choć służby szybko radziły sobie ze sprzątaniem.

A z wydarzeń artystycznych?

Niektóre eksperymenty nie były najlepiej trafione, ale na szczęście skandalu nie było. O ile połączenie Pendereckiego i Greenwoda okazało się rewelacyjne, o tyle połączenie Doroty Masłowskiej i Krystiana Lupy wypadło gorzej.

Hanna Wieczorek
POLSKA Gazeta Wrocławska
16 września 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...