Perła czy rocznicowa jazda obowiązkowa?

"Lato w Nohant" - reż: Jan Skotnicki - Teatr Dramatyczny, Płock

W niedzielę premiera w teatrze - "Lato w Nohant" Iwaszkiewicza w reżyserii Jana Skotnickiego. Czy to będzie dobry spektakl o geniuszu Chopina, po którym wszyscy rzucą się na muzykę mistrza? Czy może nudne, zrealizowane przy okazji Roku Chopinowskiego przedstawienie, na które prócz szkół i tak nikt nie przyjdzie?

Teatr skacze na naprawdę głęboką wodę. Ile by nie mówić o wielkości Iwaszkiewicza, jego pięknym języku, zaskakujących obserwacjach psychologicznych - "Lato w Nohant" to sztuka... trudna. Fabuły w kilku zdaniach streścić właściwie nie sposób, w dużym uproszczeniu więc: rzecz dzieje się w Nohant, majątku towarzyszki życia Chopina George Sand. Kompozytor tworzy, reszta towarzystwa - dzieci baronowej, sąsiedzi, przyjaciele - kochają się, romansują, zazdroszczą, intrygują.

Recenzenci pisali, że to spektakl typu "jeden wchodzi, drugi wychodzi", że "dużo się w nim gada, a niewiele dzieje". Niewątpliwie - "Lato w Nohant" to wyzwanie dla reżysera, aktorów, scenografa. Sprawdzian, czy potrafią nie uronić nic z jego aury, subtelności, a jednocześnie nie zanudzić mniej wyrobionego widza na śmierć.

Druga sprawa - rocznica. Płocki teatr sięgnął po "Lato w Nohant" przy okazji obchodów Roku Chopinowskiego. Bardzo to chwalebne - tyle że również ryzykowne. Bo do tej pory niewielu reżyserów w Polsce trawiła potrzeba zrealizowania tego tekstu. Od dawna już w niewielu budził on pytania, inspirował, kusił swoimi możliwościami. Premierę miał przed wojną, często sięgano po niego w latach 60., 70., potem już coraz rzadziej. Sam Marek Mokrowiecki - dyrektor płockiego teatru - przyznał wczoraj, że jest to właściwie tekst zapomniany. Teraz w Płocku pojawia się "przy okazji".

I co z tego wyjdzie? Perła - jak "Panny z Wilka" Wajdy na podstawie opowiadania Iwaszkiewicza, czy rocznicowa "jazda obowiązkowa", którą płocki teatr uszczęśliwi uczniów okolicznych szkół?

Reżyser spektaklu Jan Skotnicki (współzałożyciel i pierwszy dyrektor teatru w Płocku) oraz Marek Mokrowiecki przekonywali wczoraj, że to pierwsze. Najwięcej mówili o kwestii wyboru tytułu.

- Pewnie, że narażamy się w tym momencie na zarzut koniunkturalizmu, że jak w czasach socjalizmu robimy coś przy okazji rocznicy - mówił dyrektor Mokrowiecki. - Przypomnę jednak, że rok temu, z okazji roku poświęconego Słowackiemu, zrobiliśmy "Mazepę", i to było doskonałe przedstawienie. "Lato w Nohant" to wspaniały tekst, nawiązuje do tradycji realizmu w polskim teatrze. I mnóstwo się tam dzieje, są zdrady, miłości, policzkowania. Chopina poznajemy z dwóch stron, jako geniusza i jako człowieka zderzonego z codziennym realnym życiem, jako histeryka, który obraża się, że na obiad dostał nie tę część kurczaka. I jeszcze jedno - Chopin i Iwaszkiewicz to nasze dziedzictwo narodowe. A my - jako teatr dotowany przez społeczeństwo - mamy obowiązek to dziedzictwo zachować.

- Kiedyś sam uczestniczyłem w konferencji prasowej jako dziennikarz. Rozmawialiśmy z Arturem Rubinsteinem - wspominał Skotnicki. - Powiedział nam, że nie ma w polskiej kulturze sfery, w której człowiek nie natknąłby się na Chopina, na jego muzykę, jego geniusz. A Iwaszkiewicz? Siła tego autora rośnie, a miłość do niego już niedługo przestanie być wstydliwa. Tak naprawdę nie ma w polskiej dramaturgii wielu dobrze napisanych sztuk. A ta jest jedną z najwspanialszych w języku polskim. Traktuje o wielkiej miłości. I to nie Chopina. Chodzi tam o miłość matki i córki, zwróćcie uwagę na końcowe sceny, na to napięcie, jak te kobiety się kochają i nie znoszą jednocześnie. To naprawdę dobry kawałek polskiego teatru.

O samej realizacji, o tym, co Płock i jego teatr wniesie do Iwaszkiewicza, do Chopina i obchodów jego roku, autorzy spektaklu mówili wczoraj mniej. Jan Skotnicki kilka dni temu podkreślał jednak w rozmowie z "Gazetą", że nie będzie "żadnego odczytywania na nowo", "uwspółcześniania". Tylko czysty, żywy Iwaszkiewicz i muzyka Chopina. Wczoraj okazało się, że ma poparcie zespołu.

- Bo teatr jest sztuką, a więc w założeniu - czymś sztucznym - przekonywał Krzysztof Bień, aktor (w spektaklu zagra Antoniego Wodzińskiego, przyjaciela Chopina). Jego zdaniem, pogoń za współczesnością, za realnym, "prawdziwym" życiem, w teatrze nie zawsze się sprawdza. - Po co komu odbicie rzeczywistości w teatrze w stosunku jeden do jednego, skoro rzeczywistość sama w sobie jest o wiele bogatsza. Tylko owa "sztuczność" w teatrze jest w stanie wydobyć z nas uczucia, skłonić do refleksji.

A pomóc ma w tym m.in. scenografia autorstwa Mariana Fiszera. - Także dzięki niej na scenie wyczarowujemy zupełnie inny świat. Niedzisiejszy, wysublimowany, choć obracający się wokół odwiecznych konfliktów - miłości, pragnienia, zawiści - tak Mokrowiecki kończył wczorajszą konferencję. - Tak, to prawda, że takiego świata już nie ma. Ale każdy chciałby nosić w sobie obraz takiego świata, zakochać się w nim, i tęsknić za nim.

No i wspaniale - jeśli sprawdzi się wszystko to, o czym mówili wczoraj autorzy przedstawienia, przeniesiemy się w niedzielę do czasu dawnych mistrzów i klasycznych spektakli, których siłą jest słowo i doskonała gra aktorska (Chopina zagra Adam Biernat, a George Sand - Hanna Chojnacka). A jeśli się nie sprawdzi... Będziemy mieli akademię ku czci. Życzę tego pierwszego - i tu chciałoby się napisać, że wszystkim. Niestety, w marcu teatr zaplanował tylko dwa popołudniowe (o godz. 19) spektakle - przedpremierowy w sobotę, premierowy w niedzielę. A w kwietniu po południu wystawi "Lato w Nohant" tylko raz. 10 kwietnia, w sobotę, o godz. 19.

Milena Orłowska
Gazeta Wyborcza Płock
25 marca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia