Pesymistyczny żart

"Żółta strzała" - reż.Igor Gorzkowski - Studio Teatralne Koło w Warszawie

Spektakl "Żółta strzała", wspólna realizacja warszawskiego Studia Teatralnego Koło i lubelskiej Sceny Prapremier InVitro jest adaptacją opowiadania Wiktora Pielewina, autora zaliczanego do czołówki rosyjskich twórców literatury popularnej.

Rozbudowane metafory, groteska, środki zaczerpnięte z poetyki science fiction oraz kultury popularnej służą mu do opisu "człowieka postradzieckiego" oraz życia w państwie obciążonym brzemieniem spadku po komunizmie. 

Powstały w ten sposób obraz jest w pewnym stopniu satyryczny, ale więcej w nim goryczy niźli wesołości. Nie sposób uwolnić się od skojarzeń z legendarną powieścią "Moskwa - Pietuszki" Wieniedikta Jerofiejewa. I to nie tylko dlatego, że scenerią obydwu utworów jest pociąg. Choć akurat to miejsce jest bardzo dobre do pokazania społeczeństwa w przekroju. Oczywiście Jerofiejew opisuje społeczeństwo radzieckie, Pielewin zaś - dzisiejszych Rosjan, a więc - rzec można - ludzi zupełnie innych. Ale przy wszelkich oczywistych różnicach pewne podobieństwa są uderzające. Tym najbardziej rzucającym się w oczy jest nieprzemijająca, niemal fatalistyczna skłonność do przystosowywania się do zastanego. A także do zamykania się we własnych mikroświatach, w gruncie rzeczy od-izolowanych od wspólnego "wielkiego celu", jeśli w ogóle taki istnieje. U bohaterów "Żółtej strzały" jest to widoczne nadzwyczaj wyraźnie. Dla większości z nich pociąg pędzący nie wiadomo skąd i dokąd jest całym światem; jedynym, jaki znają. A nawet - jaki chcą znać. Tylko nieliczni bowiem zadają pytania o kierunek i cel podróży oraz o to, co jest poza pociągiem. Większość jednak takie pytania uznaje za inteligenckie wydziwianie lub zgoła za mistycyzm. I nie wychodzi ze swoich małych światów, pełnych małych spraw. Zdaje się być zainteresowana tylko jednym - trwaniem. To obraz mało budujący, być może nawet pesymistyczny. Gdyby autorem był cudzoziemiec, można by zarzucić mu - mówiąc delikatnie - niechęć do Rosji i Rosjan. Ale przecież "Żółtą strzałę" napisał właśnie Rosjanin, co każe uważniej spojrzeć na zawarte w niej diagnozy. I jeśli nawet nie jest to utwór klasy "Listów z Rosji" markiza de Custine, to przecież w pewien sposób poszerza nasze spojrzenie na ten kraj i zamieszkujących go ludzi. A to już niemało.
(ml)

Andrzej Z. Kowalczyk
Kurier Lubelski
16 maja 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...