Pięćdziesiątka - w sobotę jubileusz

Pięćdziesiątka - w sobotę jubileusz Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Rozmowa z mimem, Aleksandrem Sobiszewskim.
Może Pan zdradzić swoje burzliwe początki bycia mimem? - Moją przygodę z teatrem zacząłem od gońca, to nie była rola, tylko praca na etacie gońca w warszawskim Teatrze Dramatycznym u dyrektora Marszyckiego. Byłem nastolatkiem, fascynował mnie teatr. Każdą wolną chwilę spędzałem na widowni, na próbach, a w latach siedemdziesiątych w Dramatycznym grała plejada gwiazd. Moi rodzice byli tancerzami, właściwie większość życia spędziłem za kulisami. . Od gońca do dyrektora, to lepiej brzmi niż od pucybuta do milionera. - Nie wiem, czy lepiej, ale na pewno mniej komercyjnie. W sztuce najczęściej nawet artystyczni geniusze nie zostają milionerami. Właśnie na scenie Teatru Dramatycznego zobaczyłem po raz pierwszy Wrocławski Teatr Pantomimy Henryka Tomaszewskiego. To był 'Hamlet - ironia i żałoba'. Brzmi to dziś nieprawdopodobnie, ale o moim dalszym życiu przesądził epizod w tym przedstawieniu, który grał Łukasz Jurkowski. On przez kilka minut umierał przepięknie jak wodna alga w zwolnionym tempie. Każda część ciała, właściwie każdy mięsień umierał po kolei, to było dla mnie coś bezgranicznie fascynującego. Wtedy sobie pomyślałem, że chciałbym coś takiego zrobić. W tym spektaklu Hamleta grał już wtedy wielki mim, Marek Oleksy. Już wcześniej związałem się ze studenckim teatrem pantomimy. Ja, oczywiście, natychmiast zgłosiłem się do Tomaszewskiego. On robił nową premierę i szykował się do tournee po Japonii. Powiedział: - Niech pan się zgłosi za rok. A mnie na karku wisiało wojsko, więc zapisałem się do szkoły cyrkowej w Julinku, gdzie zgłębiałem umiejętności akrobatyczne. Z takim bagażem przyjechałem do Wrocławia. Na początku wszedłem w zastępstwo za jednego z wielkich mimów Tomaszewskiego - Juliana Hasieja w 'Synu marnotrawnym'. . Teraz jest Pan dyrektorem Wrocławskiego Teatru Pantomimy, który właśnie otrzymał imię Henryka Tomaszewskiego. - Tomaszewski robił teatr autorski. My korzystamy z jego warsztatu, tego, czego nas nauczył, jego rozumienia ruchu, ale robimy inny teatr. Chciałbym, żeby to był dla wielu ludzi teatr intrygujący, żywy, korespondujący z rzeczywistością. Nie będzie to już jednak teatr autorski. W tym teatrze swoje spektakle przygotowali oprócz mnie: wspaniały mim Tomaszewskiego - Stefan Niedziałkowski i wielki lalkarz - Wiesław Hejno. Będę zapraszał też innych mimów z tego legendarnego teatru, który dziś buduje swoje nowe życie. . Ta pięćdziesiątka Pana nie dotyczy? - Ależ dotyczy, ja się w tym tea-trze ukształtowałem jako artysta. To Tomaszewski dbał o moją erudycję, zresztą nas wszystkich. Uważał, że mim nie może być głupkiem. Staramy się, żeby teatr jego imienia też nie był dla głupków, ale dla ludzi wrażliwych. PIĘĆDZIESIĄT LAT TEMU Dokładnie 4 listopada 1956 roku na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu odbyła się premiera pierwszej składanki pantomimicznej autorskiego teatru Henryka Tomaszewskiego, który zdobył sławę i uznanie na całym świecie. Mimowie zaprezentowali wtedy cztery etiudy: 'Skazany na życie' z Tomaszewskim w roli Pająka, 'Dzwonnik z Notre Dame', 'Płaszcz' - Tomaszewski jako Akakiusz - oraz 'Bajki o Murzynku i złotej królewnie'. Tomaszewski przygotował 24 premiery. Ostatnią były 'Tragiczne gry'. Od lipca 2003 roku dyrektorem wrocławskich mimów jest Aleksander Sobiszewski.
Krzysztof Kucharski
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
3 listopada 2006

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia