Piekło! Piekło!

"Boeing Boeing" - reż: Gabriel Gietzky - Teatr Studio Buffo w Warszawie

Światowy hit "Boeing, Boeing" w interpretacji Gabriela Gietzkiego w warszawskim Studio Buffo to tylko komercyjna rozrywka. Niepozbawiona pretensjonalności i fałszu.

Nic dziwnego, że komedia francuskiego dramaturga Marca Camolettiego podbiła największe teatralne sceny na świecie, a w 1991 roku znalazła się nawet w Księdze rekordów Guinnessa z powodu 17 500 wystawień w 55 krajach. Ma bowiem wszystkie atrybuty gatunku. Szybka akcja, cięty humor, klasa i ironia. W Polsce komedia Camolettiego (znana pod tytułem "Latające narzeczone") wystawiana jednak zaledwie kilka razy nie zrobiła oszałamiającej kariery. W Buffo Gabriel Gietzky, autor doskonałego "Gwałtu, co się dzieje!" według Fredry w warszawskim Teatrze Powszechnym, postanowił odkurzyć dramat. Niestety, z nie najlepszym skutkiem. O ciętym humorze, ironii i klasie nie ma mowy. Kuleją tu przede wszystkim dialogi (za adaptację odpowiedzialny jest Bartosz Wierzbięta) - chwilami boleśnie sztuczne, okraszone stereotypami i idiotycznymi żartami, które wywołują u widzów tylko pusty śmiech. Oto Maks (w tej roli sztywny, napięty jak struna Szymon Bobrowski), pewny siebie cynik, któremu życie upływa na kolejnych wizytach trzech narzeczonych - stewardes. Każda z nich oczywiście żyje z przeświadczeniem, że jest tą jedyną w życiu bohatera. Amerykanka Janet Olgi Bołądź to słodka idiotka, która mogłaby tonami pochłaniać pancakes z bekonem i syropem, a jej ulubione pożegnalne powiedzenie to: "Lecę, bo nie polecę/dolecę". Polka Jola (nijaka Dominika Figurska) do perfekcji opanowała prężenie się przed Maksem i widzami, a ostra i stanowcza Niemka (a jakże!) Johanna (dobra rola Magdaleny Boczarskiej) najchętniej postawiłaby wszystkich w kącie. Między kolejnymi wizytami pań u Maksa zjawia się jego dawny kolega z liceum, niejaki "Pawulon" (nie-rozgarnięty jak trzeba Rafał Królikowski). Jest jeszcze urocza gosposia Nadia, w interpretacji Cezarego Kosińskiego przywodzi na myśl Marysię Wojciecha Pokory z "Poszukiwanego, poszukiwanej". Kosiński z gracją sarny, w pełnym makijażu, rudej peruce, obcisłej sukience i fartuszku nerwowo przechadza się po scenie, próbując nadążyć za zmieniającymi się jak w kalejdoskopie paniami domu, mrucząc pod nosem: "Piekło! Piekło z tym babami!". I to właśnie dla Cezarego Kosińskiego warto było wybrać się do Buffo. "Odlecisz ze śmiechu" - zapowiadają twórcy. Tak dobrze w Buffo niestety nie jest. Rzeczywiście śmiesznych jest zaledwie kilka gagów. Reżyser rozkręca swój spektakl bardzo powoli, akcja nabiera tempa dopiero pod koniec drugiego aktu. I jeszcze aktorstwo, przydałoby się dopracować niektóre role. Póki co całość, choć dość sprawnie skrojona, daje wrażenie niedosytu. Można było mocniej i mniej banalnie. 

PS Trzecia gwiazdka dla Nadii.

Agnieszka Michalak
Dziennik - Kultura
12 czerwca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia