Piękna apokalipsa

"Jezioro" - reż. Yana Ross - TR Warszawa

Amerykańsko-litewska reżyserka, Yana Ross, konflikty zarysowane w utworze Michaiła Durnienkowa umieszcza w rzeczywistości naznaczonej polityczną represją i społeczną apatią. Łącznikiem między fikcyjną materią dramatu, a współczesnością, staje się postać Piotra Pawleńskiego - kontrowersyjnego, rosyjskiego artysty-performera, sprzeciwiającego się opresyjnym rządom Władmira Putina. Sielankową atmosferę wakacyjnego wypoczynku nad tytułowym jeziorem przenika poczucie niebezpieczeństwa i zagrożenia, doskonale uchwycone przez scenografię Justyny Elminowskiej.

W 2015 roku Yana Ross na deskach TR Warszawa zrealizowała "Koncert życzeń" - monodram Danuty Stenki oparty na tekście Franza Xaviera Kroetza. Ross ukazywała wtedy paraliżującą samotność i bezsilność kobiety, która postanawia odebrać sobie życie. Aktorka, zamknięta w czterech ścianach niewielkiego mieszkania, przeżywała swój własny koniec świata - w intymnej atmosferze, ciszy, spokoju, bez świadków. W "Jeziorze" Durnienkowa koniec świata nie dotyczy pojedynczego człowieka, ale całej ludzkości. Biblijny potop wieńczący ostatnią scenę dramatu to metafora nadchodzącej Apokalipsy. "Gdzie jesteś teraz? A gdzie chciałbyś być w chwili Apokalipsy? Nie chciałabym znaleźć się w takiej chwili w centrum handlowym, w toalecie, na schodach ruchomych, być we śnie(...). Jeszcze nie chciałabym w chwili Apokalipsy myć zębów, stać przed lustrem i być na sekundę przed pocałunkiem". Tymi pytaniami, powtarzającymi się jak muzyczny loop, rozpoczyna się spektakl Ross.

Dramat Durnienkowa rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Miejscem akcji jest podmiejski dom letniskowy małżeństwa Niny (Agnieszka Grochowska) i Andrzeja (Adam Woronowicz), do którego zapraszają swoich znajomych: lekarza Antka (Cezary Kosiński) i Alę (Agnieszka Żulewska) oraz Ninę - tłumaczkę tekstów (Agieszka Podsiadlik) i Mikołaja - architekta (Rafał Maćkowiak). W beztroskim spotkaniu grupy młodych ludzi nad wodą, echem odbija się rys dramatów Antoniego Czechowa, przede wszystkim "Mewy". Pod powierzchnią trywialnej codzienności, ukryte zostają częściowo wyparte i zapomniane traumy, problemy i moralne dylematy. W narrację spektaklu zostają one wplecione pod postacią flash-backów, które rozgrywają się w swoistym bezczasie, w oderwaniu od teraźniejszości. Dwa porządki: pozornej beztroski i nieokreślonego niebezpieczeństwa zarysowane zostały już na poziomie scenografii. Zieleń trawy pokrywającej scenę kontrastuje z betonowymi ścianami otaczającymi aktorów z trzech stron. Ten post-apokaliptyczny bunkier przywołuje skojarzenia z filmami katastroficznymi, w których podobne przestrzenie stają się schronem i azylem przed zewnętrznym zagrożeniem. Ross umiejętnie wyłapuje z tekstu Durnienkowa wszystkie elementy, które budzą grozę i niepewność, materializując je pod postacią masywnych, przytłaczających szarych płyt. W takiej scenerii wybuchy rozpaczy, agresji i paniki przenikają dziecięcą, momentami infantylną zabawę dorosłych ludzi, dla których koniec świata wydaje się oddaloną w czasie, nieosiągalną abstrakcją.

Jeżeli dramat Durnienkowa, jak podkreślała reżyserka jest dla niej tekstem o współczesnym kryzysie w Europie, której nieustannie grozi widmo konfliktów zbrojnych i wojny, to w spektaklu tematy te konkretyzują się pod postacią konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Symbolem "Zeitgeist" - ducha czasu ujętego przez dramatopisarza - staje się postać Piotra Pawleńskiego, którego polityczne performance prezentowane są w krótkich filmikach dokumentujących działania artysty. Widzimy na nich jak performer i aktywista, poprzez radykalne gesty i działania, sprzeciwia się działaniom rosyjskich polityków. Postać Pawleńskiego, w Polsce zupełnie nieznana, z jednej strony może zawężać pole interpretacyjne widza, który nie zna jego twórczości, z drugiej strony kontekstualizuje odbiór sztuki, kierując go w stronę refleksji nad aktualnymi problemami społeczno-politycznymi wschodniej Europy.

Pawleński czyniąc z własnego ciała dzieło sztuki, przekracza granice bólu i wstydu, aby sprowokować i zwrócić uwagę odbiorców. W akcji "Stitch", będącej wyrazem poparcia dla skazanych na dwa lata więzienia działaczek "Pussy Riot", artysta zaszył sobie usta czerwoną nicią. W geście protestu przeciwko umacnianiu się w Rosji państwa policyjnego, nagi przybił do bruku Placu Czerwonego swoje genitalia. W imię solidarności z wziętą do niewoli Nadiją Sawczenko (walczącą jako ochotniczka z prorosyjskimi separatystami na wschodzie Ukrainy) Pawleński, również nagi, wdrapał się na mur moskiewskiego zakładu psychiatrycznego, gdzie odciął sobie ucho. W swojej ostatniej akcji, wspierał Ukraińców walczących na Majdanie.

Kontekst, który w swojej inscenizacji wprowadza Ross, idzie równoległym torem z dramatem bohaterów znajdujących się na scenie. Obserwujemy małżeńską walkę o życie umierającego dziecka, zdrady partnerów, rodzącą się miłość, trudną relację ojca i jego autystycznego dziecka. Ich działania napędzane zwierzęcymi instynktami umieszczone zostają pomiędzy poczuciem moralnego obowiązku pomocy, a pokusą amoralnego postępowania. Bohaterem, który wprowadza do akcji element złowieszczego, momentami prymitywnego i złowrogiego zachowania jest Wiktor, grany przez Dawida Ogrodnika. Ogrodnik przyjmując rolę kilku pobocznych postaci, staje się się zlepkiem rozmaitych figur, z których każda wchodzi w żywą relację (zawodową, miłosną, przyjacielską) z jednym z głównych bohaterów. Aktor, jako jedyny pozbawiony jest kostiumu (pozostali bohaterowie przywdziewają kostiumy "drugie skóry" - jasno-beżowe, białe materiały zlewające się z kolorem ich ciał). Jego nagość z jednej strony przywołuje nagość Pawleńskiego, dla którego ciało to narzędzie buntu i bezwstydności, z drugiej strony Ogrodnik wtapia się w rytm otaczającej go natury, reprezentującej pierwotny i nieskażony rytm świata. Ogrodnik - jako tajemniczy obserwator zachowań pozostałych, łączy w sobie chłodną pewność siebie i racjonalność ze zwierzęcym popędem i agresją. Jest obecny na scenie cały czas, stając się prefiguracją tragicznego finału sztuki.

Spektakl Yany Ross można umieścić pomiędzy pięknym i przeestetyzowanym światem "Melancholii" Larsa von Triera, a realistycznym i tragikomicznym upadkiem ludzkich marzeń z dramatów Czechowa.

"Jezioro" w TR Warszawa to uderzająca, świetnie zrealizowana i zagrana opowieść o ucieczce przed codziennością, w którą niepostrzeżenie wkrada się bezsilność, obojętność i strach przed nadchodzącym jutrem. Codzienna Apokalipsa to walka ludzkich słabości z nieprzejednaną siłą natury, poczuciem władzy i wyższości nad innymi, które osłabiają ludzką moralność i poczucie przynależności do człowieczeństwa.

Aktorzy TR-u, balansując na granicy żartu, swobody i zabawy, kryją w sobie pierwiastek niepokoju, którego wyrazem stają się dramatyczne, krótkie retrospekcyjne scenki, przywołujące trudne wspomnienia i doświadczenia - świetny Adam Woronowicz, Agnieszka Podsiadlik i Rafał Maćkowiak.

Yana Ross, sztukę powstałą na zamówienie Gogol Center w Moskwie, realizuje po raz pierwszy poza granicami Rosji. "Jezioro" wpisuje się w wyjątkowo oryginalną i ciekawą estetykę współczesnej dramaturgii rosyjskiej (Iwan Wyrypajew, Paweł Priażko, Jewgienij Griszkowiec), która z powodzeniem wystawiana jest na polskich scenach teatralnych. Dzięki reżyserce staje się obowiązkowym punktem w repertuarze warszawskiego TR-u.

Agnieszka Górnicka
Teatr dla Was
14 marca 2016
Teatry
TR Warszawa

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...