Piękno bez... granic

“Zwykłe potrzeby" - reż. Marcin Herich - Teatr A PART w Katowicach

Piękno bez... granic czyli “American Beauty" po polsku. "Czasami jest tyle piękna na świecie, że aż trudno je ogarnąć",* mówi postać z filmu “American Beauty" na widok tańczącej na wietrze foliowej torebki. To również cytat z epilogu “Zwykłych potrzeb", w wykonaniu Teatru A PART, a więc puenta ogarniająca całość przedstawienia.

Słowami kluczami są tutaj “ogarniać”, “taniec” i “jednorazówka.” Natomiast “piękno” zdaje się być tylko pretekstem do szerszej dyskusji, tj. dyskusji o względności pojęć w ogóle, bo, jak wiadomo, piękno bywa względne, tak jak i czas; jedna sekunda zegarowa zdaje się rozciągać “na całą wieczność jak ocean czasu”,* dla postaci w filmie i przedstawieniu.    

Na scenie króluje nagość jak w Edenie przed Upadkiem. Leżące ciała spowija tylko mrok. Gdy nieco rozjaśnia się, dwie z postaci podnoszą się i na kolanach zaczynają swój danse macabre. Wyginają się i prężą jak dzikie koty. A ich twarze, wykrzywione szpetnym grymasem, przesłaniają worki jednorazowe, ściśle zawiązane wokół szyi. Głęboki, głośny oddech przechodzący w spazmatyczny bezdech staje się akompaniamentem dla ich ruchu. Czy jesteśmy zatem świadkami porodu czy zgonu? A worki na głowach tancerek to błony płodowe czy może kaptury skazańców przed dekapitacją? Skoro to rajskie stworzenia, z definicji powinny być niewinne. I bezgranicznie szczęśliwe. Jednak te najwyraźniej nie są. Czy to, w końcu, niebo czy piekło? Z chwilą pojawienia się jabłka, sceniczna niejednoznaczność nabiera jeszcze większych rumieńców.       

Najogólniej, zerwanie jabłka to droga do wolności i samopoznania. Tak też dzieje się na scenie. Z jabłkiem na dłoni, w pełni świadome tancerki nie są już nagie - mają na sobie czarne sukienki. Co więcej, stoją na wyprostowanych nogach, w bucikach na obcasie, i zaczynają hipnotyzujące wirowanie - jakby chciały omamić samą Ziemię i wciągnąć ją na swoją orbitę. Czy to kontrowersyjny „happy end’? Zbrodnia, czyli skosztowanie owocu, popłaca i daje władzę absolutną w postaci wiedzy?

Na podobieństwo stroju, który kryje intymne części ciała tancerek i determinuje, tj. ogranicza, ich ruch, rozum i wiedza także skrywają istotę rzeczy. Ogarniają, tj. ubierają świat w kostium słów, pojęć i schematów, tak jak tancerki - w małą czarną i szpilki, czy suknię ślubną z welonem (wariacja na temat worka nylonowego z pierwszych scen).Ogarnianie świata i ogarnianie się w spektaklu to wytyczanie granic czyli definiowanie, także pojęć, a potem ich przyswajanie. Akt poznawczy, czyli zdobywanie wiedzy, jest zatem przemocą wobec tego, co poznawane. Jak na ironię, wiedza także zniewala. Toteż panny młode walczą zajadle z gorsetem sukni i narzuconych tradycji, jak larwy z krępującym ich ciała białym kokonem. Co ciekawe, niestereotypowo lądują we własnych objęciach, a nie w uścisku pana młodego. I to, w pewnym sensie, może stanowić „happy end” Ale końca względności nie ma. Bo ich przeobrażenia nie znają…granic.

„Jednorazówka” jako stały rekwizyt w spektaklu jest tego najlepszym dowodem. Wskazuje na jednorazowość rzeczy, jej niepowtarzalność i ulotność, a zatem na umowność pojęć i znaczeń wobec nieustannej metamorfozy rzeczy. Podobnie, wielopoziomowe ujęcie miłości, stałego tematu w spektaklu, jako nieustającej podróży w głąb, począwszy od pokazania waginy na scenie a skończywszy na odtworzeniu “Kochać” Piotra Szczepanika, świadczy o konsekwencji w pokonywaniu granic w spektaklu na wielu płaszczyznach.

W warstwie tanecznej, stylistyką i wymową teatr A PART wydaje się nawiązywać do tańca butoh, który świadomie dąży do metamorfozy i kwestionuje dialektykę pojęć, odżegnując się tym samym od zwykłych interpretacji.

„Oto moja siła: nie znalazłem odpowiedzi na żadne pytania”** to niesłyszalny refren w “Zwykłych potrzebach” niezwykłości czyli zwykłości bez… granic. Bezgranicznie piękne.

*  American Beauty
**E. M. Cioran

Monika Gorzelak
Dziennik Teatralny Katowice
10 lutego 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia