Piękno żydowskiej kultury

"Szyc", reż. Ana Nowicka i "Dybuk" reż. Mariusz Grzegorzek - 1. Łódź Czterech Kultur

Drugi dzień festiwalu Łódź Czterech Kultur poświecony był tematyce żydowskiej. Rozpoczął się od warsztatów kultury żydowskiej dla dzieci ("Szabatowa uczta dla najmłodszych"), tuż po nich natomiast odbyła się promocja książki Johna Felstinera "Paul Celan. Poeta. Ocalony. Żyd". W teatrze można było obejrzeć dwie inscenizacje tekstów żydowskich dramatopisarzy - "Dybuka" Szymona An-skiego w reżyserii Mariusza Grzegorzka oraz "Szyca" Hanocha Levina w reżyserii Any Nowickiej. Można też było przypomnieć sobie film "Świat się śmieje" w reżyserii Grigorija Aleksandrowa, który tematycznie nieco odbiegał od pozostałych wydarzeń.

Dla miłośników i znawców kultury żydowskiej drugi festiwalowy dzień był prawdziwą ucztą. Spotkanie promujące książkę Johna Felstinera „Paul Celan. Poeta. Ocalony. Żyd” poprowadził łódzki poeta Zdzisław Jaskuła, a wzięli w nim udział Krzysztof Czyżewski - szef Ośrodka „Pogranicze - sztuk, kultur, narodów” i Fundacji Pogranicze, Ryszard Krynicki - poeta, tłumacz poezji Paula Celana oraz Wojciech Ornat - wydawca książki. Zgromadzeni w Klubie Szafa festiwalowicze wysłuchali z trudem zdobytego nagrania, na którym Paul Celan odczytuje swój najsłynniejszy wiersz „Fuga śmierci”. Następnie mogliśmy zagłębić się w rozważania na temat trudności wydawniczych, kłopotów z tłumaczeniem poezji Celana oraz zastanowić się nad wpływem miejsca urodzenia na biografię artysty - Czerniowce nazywane Ostatnią Aleksandrią Europy to miasto w południowo-zachodniej części Ukrainy w Bukowinie północnej nad Prutem, w którym - ze względu na jego skomplikowana historię - mieszały się języki i narodowości. U Celana można było zaobserwować naturalną wielojęzyczność wynikającą z historii miejsca, w którym się urodził. Matka poety kładła duży nacisk na naukę języka niemieckiego, dzięki ojcu natomiast Celan poznał hebrajski. Paulowi Celanowi zarzucano estetyzację zagłady, a zarzut ów narodził się w wyniku niefortunnej wypowiedzi Theodora Adorno, który stwierdził, że "barbarzyństwem jest pisać poezję po Oświęcimiu". Uczestnicy spotkania byli jednak zgodni, że Paul Celan swoją twórczoscią dał świadectwo rozpadu, a największą zaletą książki Johna Felstinera jest pokazanie sylwetki Celana w kontekście powojennej Europy.

Pierwszym zaprezentowanym tego dnia spektaklem był „Dybuk” łódzkiego Teatru Jaracza. Historia stworzona przez żydowskiego pisarza Szymona An-skiego (oryginalny tytuł dramatu brzmi: „Dybuk. Na pograniczu dwóch światów”) to opowieść o duchu młodego mężczyzny, studenta jesziwy Chanana (Marek Nędza), który zmarł z żalu za ukochaną Leą (Agnieszka Więdłocha) - jego tęskniący duch wstąpił w ciało dziewczyny. Wędrówka szukającej spokoju duszy to droga mająca na celu dowartościowanie słowa, które - o czym często zdarza nam się zapominać - ma swoją wagę, znaczenie, doniosłość, ma funkcję sprawczą, potrafi zmieniać rzeczywistość. Sceniczny świat został zbudowany z właściwą Grzegorzkowi prostotą - w głębi kwadratowej sceny (podłoga to czarny kwadrat okolony białym, grubym na kilka centymetrów paskiem) znajduje się ściana, na której wyświetlane są projekcje wideo przenoszące nas do różnych miejsc; do usytuowanych wysoko na ścianie drzwi prowadzą ustawione na środku sceny schody, natomiast po dwóch stronach kwadratowej powierzchni podłogi znajdują się zawieszone na sznurkach, leżące na ziemi czarne woreczki. W momencie rozpoczęcia przedstawienia na środku sceny stoi stół, na którym leżą trzy przezroczyste misy wypełnione białymi kamyczkami (kamienie kładzione na grobach zmarłych są w kulturze żydowskiej symbolem pamięci) - naczynia zostają wprawione w ruch, zaczynają wirować, wprowadzając nas w trans. Czerń i biel są dominującymi kolorami monochromatycznego spektaklu, który zachwyca także doskonałymi kostiumami przenoszącymi nas w świat żydowskiego mistycyzmu pełnego duchów zmarłych, którzy nigdy do końca nie opuszczają bliskich, jacy pozostali na ziemi. Pamięć o tych, którzy odeszli jest równie ważna jak szacunek dla żywych. Na piękno obrazów będących efektem wyobraźni reżysera nakłada się poetyckość i niezwykły urok samego tekstu oraz oprawa muzyczna, której autorem jest grający na akordeonie, siedzący z lewej strony sceny Leszek Kołodziejski - przeplatanie tych elementów sprawia, że przedstawienie po prostu zachwyca. Posiada ono także swój magnetyczny rytm, który wciąga od pierwszych chwil spektaklu, pozwalając widzom na unoszenie się z prądem wydarzeń, na jakiś czas wytrącających nas z nurtu codzienności. Każe zastanowić się nad tym „za jaką sprawą i czemu dusza ludzka spada z najwyższych wyżyn w otchłań głęboką”.

Drugi zaprezentowany spektakl, czyli „Szyc” w reżyserii Any Nowickiej to przedstawienie, o którym nie sposób zapomnieć, z kilku względów. Wielbiciele dobrej muzyki mogli zachwycać się kompozycjami Renaty Przemek, „Szyc” usiany jest piosenkami, którymi gęsto przetykana jest akcja - dzięki śpiewanym na żywo utworom aktorzy mogli zaprezentować wszechstronność swojego warsztatu. Widownia znajduje się z trzech stron wąskiego pasa sceny, a podstawowym elementem scenograficznym są krzesła i stolik na kółkach. Przedstawienie osnute jest wokół historii żydowskiej rodziny Szyców - Pephes Szyc (Kajetan Wolniewicz) i Cesia, żona Szyca (Lidia Bogaczówna) starają się zdobić wszystko, aby wydać swoją niezbyt urodziwą córkę Szeprahci (Monika Kufel) za mąż. Sprawa nie jest prosta, jedynym kandydatem do jej ręki okazuje się być Czerhes Peltz (Karol Śmiałek), którego obchodzą jedynie majętności, jakie odziedziczy po przyszłym teściu. Udaje mu się wmówić narzeczonej, późniejszej żonie, że najlepiej byłoby, gdyby jej ojca nie było wśród żywych. Panie z rodziny Szyców robią wszystko, żeby nestor rodu odszedł z tego świata, jednak na tym problemy się nie kończą. Nadchodzi wojna, Czerhes zostaje wcielony do wojska, a jego ciężarna żona musi sama radzić sobie z rzeczywistością. Przedstawienie jest zbudowane w sposób niezwykle przewrotny - początkowo, za sprawa kilku dowcipnych piosenek odnosimy wrażenie, że mamy do czynienia z komedią, jednak stopniowo zapadamy się w bezlitosny świat wyrachowanych jednostek, które zrobią wszystko, by osiągnąć cel. Grający w przedstawieniu aktorzy otrzymali gorące, jak najbardziej zasłużone owacje - udało im się stworzyć niezwykle sugestywne, przepojone interesownością, wyprane z uczuć postaci, w których ludzkie odruchy ukryte są na tyle głęboko, że niezwykle trudno wydobyć je na światło dzienne. Przerażające widowisko z pewnością zostawi ślad w psychice niejednego widza, jednak dzięki temu - podobnie jak pozostałe elementy drugiego dnia festiwalu - można je uznać za wartościową wypowiedź artystyczną.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
16 września 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia