Pierwsza krzyżowa

"Wyprawy krzyżowe" - reż. Adam Biernacki - Grupa Dochodzeniowa

O wyjątkowym wyczuciu reżysera Adama Biernackiego, absolwenta warszawskiej Akademii Teatralnej, z przekonaniem zapewnia się ostatnio niejednokrotnie. I rzeczywiście!

,,Wyprawy Krzyżowe'' Mirona Białoszewskiego to sztuka, o której trudno powiedzieć cokolwiek przed uprzednim kilkakrotnym jej przeanalizowaniem. Hermetyzm, jakim posługuje się autor, wykracza mocno poza sposób percepcji przeciętnego odbiorcy. Grupa Dochodzeniowa to jedyny zespół teatralny, który potrafi nie tyle samemu w tę zamkniętą rzeczywistość wejść, co po prostu swobodnie wprowadzić w nią widza.

Zaczyna się niewinnie, bo pierwsze słowa padają z OFFu. Kilka kwestii rodem ze sklepu mięsnego i już zawiązuje się akcja – pierwsza krzyżowa! Chwilę potem do akcji wkracza Symeon Ultramarino z Kandelabrii Mniejszej, Siostrzyca Templariuszka, Ikonomowa oraz Dziewica Arabska. Bo krzyżowych ogółem jest siedem.

Adam Biernacki, stosując metodę tak zwanych ,,pożytecznych ograniczeń'', doskonale poradził sobie z doborem obsady – na scenie nikt, choćby przez chwilę, nie znajduje się bez przyczyny, choć aktorzy (przynajmniej w wersji prezentowanej na Mironaliach, którą określić można by mianem Naprawdę Pierwszej Krzyżowej, bo oficjalna premiera spektaklu odbyła się dopiero na jesieni ubiegłego roku) w ogóle nie korzystają z kulis (tych twórca scenografii najwyraźniej nie przewidział) i wszystko rozgrywa się w obrębie kilkunastu metrów kwadratowych, całkowicie dostępnych oczom widza. Scenografia ogranicza się więc do czterech krzeseł, a stroje aktorów do monochromatycznych szarych ubrań sportowych.

Reżyser nie szczędzi aktorom zadań specjalnych, bo spektakl – oprócz tego, że bogaty w formę – jest całkiem niełatwy w wyrazie. Tekst polemizuje odważnie z polską, religijną zabobonnością, ukazując łatwość, z jaką prostoduszną jednostką może zawładnąć zdeterminowana zbiorowość.

Krucjata, dzięki spektaklom Grupy Dochodzeniowej, dokonuje się niniejszym również w naszym odbiorze sztuki, bo – co zauważyli wszyscy stali powyższego bywalcy – zaczyna zanikać podział na sztuki dobre, i złe, czy spektakle z wyższej, i niższej półki. Od teraz istnieją tylko sztuki Adama. I ewentualnie te pozostałe. Ponieważ – jak mawia się ostatnio w szeroko pojętym środowisku artystycznym – od sztuki Biernackiego może być lepsza tylko... jego kolejna sztuka. Z niecierpliwością zwykło się odtąd wyczekiwać momentu, w którym to wykreowany nowy styl (zwany szerzej ,,dochodzeniowym'', zaś w węższym kręgu ,,biernackim'') zacznie przyjmować się na dużo większym obszarze twórczości teatralnej. Co mogłoby być zastrzykiem świeżości dla nieco zmarnowanego już i, jakże markotnego, teatru polskiego.

Nie sposób nie wspomnieć tym samym o innych spektaklach grupy, której nazwa pochodzi właśnie od pierwszego wspólnego projektu. ,,Dochodzenie'', a zaraz potem ,,Szwindel'', kilkakrotnie prezentowane m.in. w warszawskim teatrze Syrena, to prawdziwe perełki pośród artystycznych produktów współczesnych teatrów niezależnych.

Głodnym spektakli Grupy wypada z tej okazji polecić cykl czytań, odbywających się co miesiąc (a dokładniej – w każdy ostatni piątek miesiąca) w klubie teatru Rampa na Targówku. ,,W imię Ojca i Syna'' Szymona Bogacza, to kolejny diament wśród spektakli Adama Biernackiego. Jeśli w ogóle można mówić o tych, które... diamentami nie są.

Karolina Sarniewicz
Dziennik Teatralny Warszawa
10 stycznia 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia