Pierwsze koty za płoty

"Powrót błazna" Teatr Miniatura w Gdańsku

Myślę tak: nie jest źle, a nawet może i ambitnie, jeżeli teatry lalkowe, zazdroszcząc teatrom dramatycznym dorosłości, biorą się za tworzenie "scen dla dorosłych." Poszerzy to ofertę i dowartościuje Prosiaczka Hamletem...

Czasem jednak kończy się to sporym zadęciem z wydmuszką, czego doświadczyłem zasiadając ostatnio na widowni teatru lalkowego "Miniatura" w Gdańsku. Już w progu przywitała mnie lniana kurtynka z rysunkiem człowieka wpisanego w koło autorstwa samego Leonarda da Vinci…Chociaż lubię jak jest w teatrze ździebko filozoficznie, zadrżałem tak jakoś wewnętrznie. A kiedy otworzyłem program i okazało się, że będę uczestnikiem inauguracji... Sceny Wizji i Formy, i że to absolutnie autorskie przedstawienie jest "podsumowaniem etapu twórczości Andrzeja Markowicza i otwiera nowy rozdział w jego biografii, a także w dziejach polskiego teatru autorskiego", obok Kantora, Szajny i Mądzika…- ogarnął mnie z lekka niepokój. Ludzie tyle rzeczy w życiu obiecują, i co? Postanowiłem zmobilizować intelekt i jednak sprostać artystycznemu wyzwaniu.

Twórca tej "wizji i formy" konsekwentnie przeszedł od człowieka z kurtynki do człowieka skulonego na stercie książek /?/, którego powołał do życia…kosmiczny Wielki Wybuch, wyświetlony z projektora na horyzoncie…Wpatrzony w rozgwieżdżony slajd, pomyślałem, że Markowicz chce się ze mną podzielić wizją współczesnego moralitetu, powołując do scenicznego życia Człowieka - Everyman`a - Każdego, za chwilę wrzuconego w otchłań nieprzyjaznego świata…Tą otchłanią okazała się…kultura masowa. I tak autor przedstawienia, podążając tropem przedwojennej teorii o buncie mas Ortegi y Gasseta, zaprezentował nam zamiast ciekawego intelektualnego komentarza serię scenek, w których bezmyślny i wrzaskliwy tłum, uobecniony przez głośniki i ludzkie główki umocowane na horyzoncie, wymusza na Człowieku - Błaźnie uczestnictwo w kulturalnej głupawce. Bohater bez przerwy w coś się przed tym tłumem przebierał i często kłaniał. Toczył "kulę ziemską", robił za kataryniarza, za południowo-amerykańskiego dyktatora, a nawet odbył dynamiczną kopulację z koleżanką na stercie książek, co odebrałem jako zbezczeszczenie kultury pokoleń, bo już z seksem było gorzej…Gdy znikał ze sceny, tupali w miarę równo terroryści, przemaszerowała procesja z krzyżem z kolorowych lampek i wybieloną Matką Boską pod baldachimem, przebierańcy tańczyli w dyskotece, aktorzy pokazali jak nie powinni tańczyć tanga...Miało to chyba znaczyć, że uległość Człowieka - Błazna wobec "tłumu główek" prowadzi do jego duchowej degradacji, do porzucenia przez artystę sztuki wysokiej na rzecz tej jarmarcznej i telewizyjnej. Stąd w spektaklu scenki nieudolnie parodiujące programy "Taniec z gwiazdami" i "You can dance."... Tak, tylko że o tym napisano w programie.

A na scenie? Klisze, cytaty, bałaganiarski kolaż... Autor Markowicz nie doznał wizji, zanim wstąpił do "Miniatury". Spektakl runął pod ciężarem ambitnego tematu, podpartego słabym scenariuszem i brakiem plastycznej wizji u reżysera-plastyka. Banalność i dosłowność znaczeniowa zleżałych środków wyrazu, kłopoty z budowaniem ciekawych metafor, słabe światło, a także brak świadomości, że seria obrazów pantomimicznych i tanecznych winna mieć swoją dramaturgię... - dały w efekcie kilkudziesięcio-minutowy zakalec. Tego nie mógł strawić mój wrażliwy organizm. I tak - sceny w teatrach przybierają różne chwytliwe nazwy, ale "wizja i forma" to szczególne zobowiązanie wobec widza. Pierwsze koty za płoty!

Mimo wszystko, dobrze życzę Markowiczowi i polskiemu teatrowi i dlatego wolałbym, aby nie spełniła się zapowiedź z teatralnego programu, że takie przedstawienie "otwiera nowy rozdział w jego biografii, a także w dziejach polskiego teatru autorskiego." A, kysz!

Teatr Miniatura w Gdańsku, Andrzej Markowicz, "Powrót błazna", reżyseria i scenografia: Andrzej Markowicz,
premiera: 30 grudnia 2008 r.

Józef Jasielski
Dla Dziennika Teatralnego
8 stycznia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia