Pierwszy festiwal butoh

1. Maat Festival

W dniach 25-27 września w Lublinie odbywała się pierwsza edycja MAAT FESTIVALU, który za cel stawia sobie prezentację najnowszej sztuki z zakresu ruchu. Jak można się było spodziewać - ze względu na działalność organizatorów - poświęcono ją zjawisku tańca butoh. Kolejne mają przenieść krąg zainteresowań na inne współczesne nurty.

Trzon wydarzenia stanowiły cztery spektakle. Pierwszego dnia mogliśmy oglądać Anitę Wach w solo "Inch 1,5" - etiudzie pełnej gwałtowności, napięcia i dramatyzmu, mimo iż pozbawionej efektów świetlnych, dekoracyjnych i kostiumowych. Tancerka skupiła się na miejscu ciała w przestrzeni i szukaniu siły, która je napędza do zajmowania kolejnych obszarów. Również w piątek zaprezentowała się znana już lubelskiej publiczności Sylwia Hanff w spektaklu "8 pustyń (dromenon)". Chociaż kompozycja mogła urzec estetyką i techniczną sprawnością artystki, to jednak pod względem przekazu energetycznego wyczuwało się poważny niedostatek.

Kolejne dni należały do japońskich Mistrzów. W sobotę Kan Katsura zaprezentował "Time Machine" - jak sam mówił: oparte 70% na choreografii i w 30% na improwizacji. Tancerz przerzucał swoje ciało ze snopu światła w kolejny, dopiero zapalający się, przez co ginął na ułamek sekundy w ciemnościach, by w zakończeniu - całkowicie zatonąć w mroku zalewającym głąb sceny. Zastosowane efekty przywodziły na myśl aurę marzeń sennych oraz sprawiały, że zrealizowany został postulat wysunięty przez Kana: butoh musi być interesujące.

Najbardziej oczekiwanym występem była "Improwizacja butoh" Daisuke Yoshimoto - [na zdjęciu] goszczącego w Lublinie już nie pierwszy raz (zobaczymy go również ostatniego dnia Konfrontacji). Artysta za pomocą swojego ciał i paru rekwizytów, takich jak prozaiczny sedes, chciał przypomnieć o istocie butoh, które czerpie z podrzędności, marności, ciemnej i tajonej strony życia, by dzięki nim dotknąć na moment sacrum. Kobiece atrybuty: pomalowane paznokcie, buty na obcasach, posłużyły mu do zwrócenia uwagi na obecność pierwiastków obu płci we wnętrzu każdego człowieka. Choć, jeden z nich możemy od siebie odpychać, podświadomie pragniemy jego stałej obecności.

Publiczność miała okazję obejrzeć filmy poświęcone butoh - jak trudno dostępny "Dance of darkness" oraz zapisy spektakli, m.in. "Shijima" zespołu Sankai Juku. W przypadku tańca ciemności dają one tylko nikłe wyobrażenie o tym, co w istocie wydarzyło się pomiędzy artystą a publicznością. Ale z drugiej strony są możliwością spotkania z twórczością osób, które w Polsce zagoszczą nieprędko lub tych, których występów raczej nie możemy się spodziewać.

Gratką były spotkania z Mistrzami butoh: planowane z Daisuke Yoshimoto i spontanicznie zorganizowane z inicjatywy Kana Katrsury. Yoshimoto w rozmowie z widownią podkreślał, że przygodę z butoh można zacząć w momencie, kiedy poczuje się taką potrzebę i nie jest do tego konieczny nauczyciel. Wystarczy "drugi ja", który z zewnątrz obserwuje poczynania "pierwszego". Jednego z pytających zachęcał, aby zrobił to właśnie podczas spotkania. Sam Daisuke nie stawia się na pozycji mistrza, wręcz odżegnuje się od tej roli: potwierdził to prosząc o zamianę przygotowanego dla niego nomen omen tronu (!!!) na zwykłe krzesło. Pytany o różne rozstrzygnięcia często powtarzał: "To ty mi powiedz, jeśli wiesz, bo ja nie".

Kan Katsura, jakby niepewny, czy jego występ trafił do widzów, pytał na spotkaniu co "Time Machine" poruszył w ich duszy. Wiele osób odważyło się podzielić swoimi odczuciami. Tancerz zwrócił uwagę na to, że krytycy często doszukują się w spektaklach butoh historii i dorabiają na siłę ideologię i przestrzegł przed takim podejściem do butoh.

Wykłady dały szeroki wachlarz spojrzeń na temat butoh: od ujęcia naukowego poprzez krytyczne po relację praktyka. Wypowiedzi specjalistów mogły posłużyć za solidną podstawę i wprowadzenie dla osób dopiero poznających ten taniec, ale nie zabrakło w nich informacji dla bardziej "wtajemniczonych". Na wstępie Ewa Janicka opowiedziała o "Transkulturowym potencjale butoh". Próbowała odpowiedzieć na pytanie, czy ten taniec w istocie jest japoński - wskazując przy tym wpływy różnych kultur na jego rozwój. Postawiła też inne: czy butoh potrzebuje takich przyporządkowań i klasyfikacji?

Krytyk Julia Hoczyk scharakteryzowała twórczość Kazuo Ohno i jej związki z biografią tancerza. Dla zobrazowania swoich słów posłużyła się zdjęciami i nagraniem "Mojej Matki". Nakreśliła wizerunek człowieka, który całe swoje życie przesycił tańcem (jego najlepsze spektakle powstały, gdy ukończył 70 lat). Ohno stworzył metaforę kwiatu, który według niego jest piękny również wtedy, gdy więdnie. I właśnie te strony życia - niedoceniane, pomijane czy wzgardzane przez innych - stają się centrum zainteresowań butoh.

Mistrz Kan Katsura poświęcił swój wykład historii butoh w Japonii. Mówił także o swoim rozumieniu tej ścieżki rozwoju. Dla niego butoh jest przypisane do miejsca (wraz z jego historią i kulturą), w którym żyje tancerz. Ono zapisuje się w jego ciele i warunkuje sceniczną tożsamość.

Biorąc pod uwagę, że jest to pierwsza edycja festiwalu, a także jego nowatorską tematykę - obawiałam się o frekwencję MAAT FESTIVALU. Niesłusznie. Liczba widzów nie jest oczywiście porównywalna z takimi lubelskimi propozycjami, jak Konfrontacje, czy Sąsiedzi, ale bez wątpienia można uznać za dobrze rokującą na kolejne lata.

Cztery spektakle w trzy dni to z pozoru niezbyt intensywny harmonogram festiwalu: kiedy jednak dopisać do niego wykłady, spotkania z Mistrzami butoh, kilka filmów oraz cztery dni warsztatów, rysuje nam się program interesującego przedsięwzięcia. Takim jest właśnie MAAT FESTIVAL, który już podczas pierwszej odsłony okazał się trafionym pomysłem. Organizatorzy pozwolili nam się zmierzyć wieloaspektowo i kompleksowo z tematyką butoh. Pozostaje mi trzymać kciuki, aby za rok odbyła się kolejna edycja.

Kaśka Piwońska
Gazeta Festiwalowa 5ściana
7 października 2009

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia