Pieśni warte grzechu
"Śpiewam miłosny rym" - reż: Włodzimierz Nurkowski - Opera Krakowska w KrakowieW sobotę na scenie kameralnej Opery Krakowskiej odbędzie się premiera widowiska wyreżyserowanego przez Pana "Śpiewam miłosny rym". Co kryje się pod tym tytułem?
- Tytuł spektaklu, będący cytatem z wiersza Norwida wskazuje na różne znaczenia słowa "miłosny"; na miłość jako na kategorię widzenia i ogarniania świata Tytuł wskazuje także na słynne fragmenty "Promethidiona", rozprawy o sztuce, pięknie, miłości i pracy, którego obszerne fragmenty zostały wykorzystane w spektaklu.
W spektaklu wykorzystane będą chóralne pieśni romantyczne.
- Z pieśni przygotowanych przez chór operowy wziął początek nasz spektakl. Chodziło o to, aby stworzyć odpowiednią formę teatralną, zbudować kontekst dla prezentacji pieśni. Szansą takiej prezentacji okazało się połączenie pieśni z traktatem i poematem , Promethidion".
Tematem "Promethidiona" jest sztuka...
-.. .i "piękno, które jest kształtem miłości" oraz praca Czyli podstawowe estetyczne i etyczne wartości często dziś lekceważone.
Na scenie wyczaruje Pan przed publicznością romantyczny salon, gdzie będzie królowała muzyka i poezja - jak wiadomo - siostry rodzone.
- Muzyka i poezja w naturalny sposób połączona w pieśniach, a także fortepianowe utwory Fryderyką Chopina W naszej opowieści bohaterem staje się Chopin, który w najwyższym stopniu wcielił ideały Norwida zawarte w, "Promethidionie". Będzie więc mini recital chopinowski w wykonaniu młodych krakowskich pianistów, a także muzyka Chopina, niejako "towarzysząca" akcji.
Podczas, gdy muzyka Chopina jest powszechnie znana, to pieśni chóralne, te romantyczne i późniejsze, zupełnie nie są znane.
- Są to romantyczne pieśni w bardzo szerokim znaczeniu tego słowa; to rzadko wykonywane utwory. A pieśni te warte są grzechu. Niektóre z nich oczarowały mnie. W spektaklu wykorzystujemy nie tylko pieśni Fryderyka Chopina ale także m.in.: Mieczysława Karłowicza Zygmunta Noskowskiego, Józefa Świdra...
... czyli na kompozytora nam współczesnego.
- To, że wykorzystujemy w salonie romantycznym pieśni, które powstały znacznie później, nie jest nadużyciem. Romantyczne piękno tak jak je pojmował Norwid, jest w tych utworach niezależnie od tego, w jakich latach one powstały. A sprawy poruszane przez Norwida nadal są aktualne. W spektaklu znalazł się także wątek miłosny. Główny bohater "Promethidiona" Bogumił-Gustaw, przekształca się na naszych oczach z powodu zawodu miłosnego w Konrada. Salon ma także swoich innych bohaterów. Wszystko wynika z "Promethidiona", który w jednej trzeciej jest dialogiem, zapisem spotkań odbywających się w gronie emigracji w atelier Norwida w Rzymie w 1848 roku.
W scenografii pozostał Pan wierny norwidowskiemu atelier?
- Trochę tak, choć nasz spektakl dzieje się w salonie narratorki opowieści, pani hrabiny, która ma ambicję prowadzenia takich artystycznych spotkań.
Czy rozważania w salonie z XIX wieku mogą zainteresować współczesnego widza?
- Jest tam kilka gorzkich prawd o nas, o Polakach, które w dzisiejszych czasach brzmią przejmująco i aktualnie, jak chociażby o naszym warcholstwie intelektualnym czy bylejakości. To wspaniały tekst, wspaniałe pieśni i Chopin.
Sobota, 6 lutego, godz. 18.30, Opera Krakowska