Piołun dla Polaka
1. Festiwal Sztuk Społecznych i Politycznych MuryNa ten legendarny, a kiedyś nielegalny spektakl, przyszłam z przeświadczeniem, że jako osoba młodsza niż ów sceniczny twór, nie wychwycę znaczących niuansów, mimo iż o PRL-u wciąż słucham i będę słuchać. Zostałam mile zaskoczona, kiedy okazało się, że nie muszę patrzeć na "Piołun" przez pryzmat nie znanej mi rzeczywistości, bo "Piołun" pasuje do każdej Polski.
Trudno powiedzieć o czym jest ów "Piołun". Obrazy, strzępy myśli, pamiątki i symbole wyłaniają się z lepkiej ciemności, wpełzając w osobiste sfery świadomości widza. Wrażenie to wzmagają aktorzy przechadzający się i szepczący za jego plecami. Każdy znajdzie w tym spektaklu coś za co mu wstyd, bądź coś, o czym zapomniał, czy chciał zapomnieć. Widać w nim ciasne życie od niedzieli do niedzieli, od Wigilii do wakacji z pielgrzymką nad Bałtyk.
"Moja wina!" bijąc się w pierś woła człowiek, który przed momentem handlował relikwiami, a za chwilę będzie planował zbrodnie, lub co gorsza stawiał pasjansa. Patrząc z jaką ironią twórcy spektaklu podchodzą do kwestii religii i religijności, dziwnym wydaje się, że pierwsze spektakle grane były potajemnie w kościołach. Mam wrażenie, że dziś takie rozwiązanie byłoby to nie do pomyślenia.
Postacie oprócz biczowania się mokrymi ścierkami, raz po raz patrzą w nocne niebo, bezbłędnie lokalizując i nazywając gwiazdy. Niestety dobrze im znana, lepsza rzeczywistość pozostaje poza ich zasięgiem. Było tak kiedyś, jest i dziś. Spektakl obciąża świadomością, że od pewnych spraw nie da się uciec, a za razem oczyszcza ciała ogniem i wodą jak pogański rytuał.
Strach i gonitwa mokrymi ulicami. Aktorzy wyrywają sobie z rąk pustą, drewnianą ramę, by choć na chwilę znaleźć się w centrum świata i wybić poza smutną rzeczywistość dzieloną z sąsiadami. A to wszystko z wykorzystaniem nieskomplikowanych środków: skromnych ubiorów codziennych, czerwonej chustki imitującej fontannę krwi, czy prostej, drewnianej platformy przeradzającej się z ulicy w ołtarz, z łodzi w ławę sędziego. Aktorzy nie są agresywni i nie wrzeszczą bez powodu, ich gra, czy raczej obecność porywa, a scenografia (co stanowi miłą odmianę) jest wolna od tworzyw sztucznych, czy najnowszych wynalazków techniki.
Ciężki klimat tego przedstawienia buduje doskonała gra miękkim światłem i ciemnością. Unoszący się w powietrzu zapach wosku, palonego papieru i sztucznych ogni wzmacnia wrażenie zamknięcia i ciasnoty.
Spektakl wciągnął mnie i odurzył, lecz nie było to odurzenie "na wesoło". "Piołun" zakorzeniony jest nie tyle w Polskiej rzeczywistości z czasów PRL-u, co po prostu w Polskiej rzeczywistości. Bo Polak zawsze będzie podróżował zatłoczonym autobusem, będzie śpiewał kościelne pieśni i po wsze czasy będzie mył się w metalowej miednicy.