Piosenki z Teatrzyku Zielona Gęś

"Jeszcze bardziej Zielona Gęś" - reż. Jarosław Kilian - Teatr Miejski w Gdyni

Dla młodszych to kontakt z niemal nieznaną im poezją, dla starszych, sentymentalno-nostalgiczne przypomnienie Teatrzyku Zielona Gęś. Na Scenie Letniej zaprezentowano "Jeszcze bardziej zieloną gęś". Spektakl jest jednak bardzo nierówny i oprócz dobrze zainscenizowanych piosenek znajdziemy tu momenty nużące i utwory błyskawicznie ulatniające się z pamięci.

Krótka, zgrabna forma i ironiczny, niekiedy absurdalny humor - taki jest "najmniejszy teatrzyk świata", czyli Teatrzyk Zielona Gęś" Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Z kilkudziesięciu żartobliwych, lapidarnych utworów, na Scenie Letniej w Gdyni ulepiono przedstawienie przypominające ceniony powojenny teatrzyk i dowcip Gałczyńskiego. To forma programu kabaretowo-wokalnego o zróżnicowanym poziomie zarówno aktorów, jak i - przede wszystkim - inscenizacji kolejnych utworów.

W lekkiej, korespondującej z widokiem chmur i morza scenerii (scenografię przygotował będący jednocześnie reżyserem przedstawienia Jarosław Kilian) i przy użyciu kilku mobilnych mebli lub rekwizytów na kółkach artyści starają się wyczarować świat z pogranicza poezji śpiewanej, kabaretu i piosenki aktorskiej. Jednak niemal cała pierwsza część spektaklu rozczarowuje. Piosenki śpiewane przez aktorów Teatru Miejskiego w Gdyni nie mają mocy. Gdzieś stępiono ostrze satyry Gałczyńskiego, dzięki której "Zielona gęś" bawiła ludzi w czasach PRL-u. Brakuje też krótkich wprowadzeń do kolejnych utworów, charakterystycznych dla Teatrzyku Zielona Gęś. Te pojawiły się - z korzyścią dla widowiska - w dalszej części przedstawienia.

Wśród najciekawszych utworów wymienić należy: "Dziwny kelner" (śpiewany przez Szapurskiego Zbyszka, czyli Macieja Wiznera), "Zamyślony kelner" (śpiewa Alojzy Gżegżółka, czyli Szymon Sędrowski), "Ballada o samotnej pompie" (w wykonaniu Hermenegildy Kociubińskiej, czyli Doroty Lulki), czy "Cztery piosenki codziennego użytku" - każda z nich należy do najlepiej zainscenizowanych w spektaklu. Tak jest w przypadku utworów "Durszlak" w wykonaniu Szymona Sędrowskiego, "Szelki" zaśpiewanych przez Dorotę Lulkę, "Żelazko", wykonywane przez Śpiewającą bufetową, czyli Olgę Barbarę Długońską z chórkiem oraz "Maszynka do mięsa" - popis Profesora Bączyńskiego (Mariusz Żarnecki).

Swoje dobre momenty mają również Śpiewająca Kelnerka (Beata Buczek-Żarnecka), Pies Fafik (Bogdan Smagacki), czy Zaczarowany dorożkarz (Maciej Sykała). Warto jednak pamiętać, że - poza nielicznymi wyjątkami (Lulka, Buczek-Żarnecka) - utwory te wykonują nie śpiewający na co dzień aktorzy.

Zwłaszcza pierwsza część przedstawienia pozbawiona jest wartkiego rytmu, który znacznie poprawia jakość drugiej części. Przerwy między utworami (zwłaszcza te z zasuwaną kurtyną, w których aktorzy i techniczni Teatru Miejskiego walczą z wiatrem) spowalniają akcję przedstawienia. Nieco filmowy charakter ma muzyka Grzegorza Turnaua, bogata brzmieniowo, pogodna i wesoła, jednak nie do końca dopasowana do wydarzeń na scenie. Ciekawy, prosty, nieprzesadzony ruch sceniczny ułożył Jacek Tomasik.

Całe przedstawienie ma być lekkim, łatwym i przyjemnym zwieńczeniem dnia i charakter spektaklu oraz wykonanie części programu (szczególnie w drugiej części spektaklu) daje na to spore nadzieje. Wyraźnie też aktorzy na scenie jeszcze się docierają, na czym podczas premiery ucierpiały najbardziej skecze kabaretowe. A dodatkowi, stali bohaterowie pokazów na Scenie Letniej - szum morza, widok fal oraz zapadający w takiej scenerii zmierzch - to najwięksi sojusznicy artystów. Bez względu na to czy wieczór jest ciepły czy nieco chłodniejszy.

Łukasz Rudziński
Trojmiasto
30 czerwca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia