Piotruś Pan koczuje w Imparcie

"Piotruś Pan i Piraci" - Wiktor Wiktorczyk - Centrum Sztuki Impart

Siedziałem na widowni wrocławskiego Impartu za chmarą rozwrzeszczanych dzieciaków i bawiłem się tak samo jak one prostotą, teatralną umownością, wyobraźnią, zaskakującymi pomysłami i ciepłymi postaciami głównych bohaterów "Piotrusia Pana i piratów"

A jednocześnie trochę mnie porażało, jak dzieci, wychowane na zupełnie innych bajkach niż ja, mają wyzerowaną skalę odróżniania dobra od zła. Gdy Kapitan Hak pytał ich, gdzie ukrył się Piotruś Pan, byli od razu gotowi zdradzić kryjówkę. Zero lojalności wobec pozytywnego bohatera. Pedagodzy będą mieli dużo pracy. To tak na marginesie…

Spektakl "Piotruś Pan i piraci" w Imparcie to pierwsza propozycja Wrocławskiego Teatru dla Dzieci. Nowy byt muzy Melpomeny urodził się we wrześniu ubiegłego roku w głowie profesor Anny Proszowskiej i jej studenta wrocławskiego wydziału lalkarskiego, Wiktora Wiktorczyka, animatora i reżysera wolimierskiej grupy Klinika Lalek, która debiutowała na Jeleniogórskich Spotkaniach Teatrów Ulicznych w 1988 roku. Kawał czasu. Dziś są już legendą twórczej i ciągle iskrzącej nowymi pomysłami alternatywy teatralnej. Wybierzcie się kiedyś do nich do Wolimierza, ale teraz swoje pociechy lub wnuki przyprowadźcie do Impartu.

Bohaterowie baśni Jamesa Matthew Barriego będą "wyfruwać" ze sceny i naprawdę latać nad waszymi głowami, tak samo jak w sztuce i książce fruwają nad Nibylandią. W tych lotach żelazną ekipę Wiktora z Wolimierza wspomagają studenci wrocławskiej szkoły teatralnej: Anna Guzik, Dariusz Lech, Artur Grochowiecki i Stefan Mazur, którzy radzą sobie świetnie. Niesamowite wrażenie robi na dzieciach pojawienie się czarodziejskiego Dzwoneczka. Ale szczegółów nie będę zdradzał, bo w nich cały urok.

Szkoda, że Piotrusia Pana Jarosław Paczyński zagrał trochę, jakby mieszkał w Nijakolandii. To "trochę" wdziękiem nadrabiały za niego: Lucyna Wróbel (Wanda) i Klaudia Kąca-Jasic (Michasia) ustawione na prostym kontraście optymistka - pesymistka oraz Kapitan Hak, zabawnie przerysowany przez Jarosława Paczkowskiego.

Dopasowała się do niego banda piratów, która poszła w ostrą groteskę, co dzieciakom się najbardziej podobało. Swoje pięć minut miał na wejściu Krokodyl z budzikiem w brzuchu, który straszył i bawił. Wszystko prosto, bez zadęć na nie wiadomo jak wielką sztukę, ale z lekkością w konwencji wspólnej zabawy. Na końcu zwycięża zgoda - Piotruś Pan podaje rękę Kapitanowi Hakowi - i nawet nikt nie zauważa, ze spektakl się skończył, a na widowni trwa zabawa balonami.

Może na praktykę do tej kliniki Wiktora z Wolimierza zgłoszą się "inne lalki", którym się poprzewracało we łbach z papier mache i styropianu?

Krzysztof Kucharski
POLSKA Gazeta Wrocławska
28 stycznia 2011

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...