Plac Bohaterów: Pęknięte zwierciadło

8. Międzynarodowy Festiwal Teatralny BOSKA KOMEDIA - "Plac bohaterów" - reż. Krystian Lupa - Litewski Narodowy Teatr Dramatyczny

Krystian Lupa pokazuje świat na minuty przed zagładą. Razem z litewskimi aktorami aktualizując treść przenikliwego dramatu Thomasa Bernharda. To teatr dotyczący wszystkich, choć nie dla wszystkich.

Teraz źle grają w Narodowym - na te słowa krakowska widownia zaniosła się gromkim śmiechem. Powodów do radości było zresztą więcej. Zupełnie, jakby Krystian Lupa przywiózł pod Wawel jakąś porcję terapeutycznej publicystyki. Dotyczącej tego, co aktualnie dzieje się w nadwiślańskim kraju. Socjaliści są dzisiaj kapitalistami. Prezydent - sprytny zakłamany kołtun. Redakcje gazet jako partyjne chlewy. Nażarci literaci jeżdżący po więzieniach, aby pisać zakłamane gówno. Tego typu cytaty można mnożyć bez końca. Ataki na partyjną politykę, pazerny kler, zdegenerowane szkolnictwo wyższe, skompromitowaną kulturę, zamerykanizowane miasta - czy mistrz Lupa się wściekł? Nie. To tylko stary, dobry Thomas Bernhard. Autor, do którego wybitny reżyser chętnie powraca. "Plac Bohaterów" to kolejna po "Wycince" lektura skłaniająca ku doraźnym odczytaniom. Nie tylko w Polsce.

Polska jak Austria, Austria jak Litwa?

Żywa reakcja krakowskiej publiczności nie zmienia faktu, iż nowe dzieło Lupy jest skierowane przede wszystkim do widzów na Litwie. Całość powstała jako koprodukcja festiwalu Boska Komedia i Litewskiego Narodowego Teatru Dramatycznego. Podczas premiery we Wilnie, poszczególne fragmenty budziły ponoć szczególnie żywy oddźwięk. Kwestia rozliczenia się z faszyzmem, którą Bernhard projektował na rodzimą Austrię, stanowi w Litwie ważną część publicznego dyskursu. Nie mówiąc o elementach krytyki ustroju społeczno- politycznego.

Publiczność Boskiej Komedii oglądała "Plac Bohaterów" w oryginale, po litewsku i z napisami. Spijając z ust aktorów każde zdanie, które można było tylko odnieść do polskiego podwórka. Traktując uwagi typu "pojedynczemu człowiekowi państwo zawsze nasra na głowę" niczym złote myśli. Mimo tego, trudno pozbyć się wrażenia, iż to odbiór, który mocno spłyca przesłanie sztuki. Wielka literatura Bernharda wybiega przecież dalej niż antysystemowe kuplety.

Stypa przed zagładą

Kipiące od mizantropii i dziejowego fatalizmu poglądy wygłasza ze sceny profesor Robert Schuster. Brat wykładowcy żydowskiego pochodzenia, który właśnie popełnił samobójstwo. Opodal tytułowego miejsca, gdzie kilkadziesiąt lat temu Hitler przemawiał do tłumów. U Lupy czas jakby się cofa. Pogrzebowa stypa wywołuje nieznośne deja vu. Tak jakby anszlus Austrii dopiero miał nastąpić. A odgłosy dochodzące zza okien należały do narodowych socjalistów.

Pomiędzy bolesną przeszłością a nadciągającą zagładą rozgrywa się akcja sztuki. Rozgrywa niespiesznie, w rytm żałobnego wyciszenia i długich równie "cmentarnych" rozmów. Ale "Plac Bohaterów" nie jest prostą opowieścią o tym, że "historia lubi się powtarzać". Lupa nie bez powodu kładzie nacisk na postać Schustera, granego fenomenalnie przez Valentinasa Masalskisa. To bowiem postać skupiająca jak w soczewce cały ból ofiar nazizmu, ale i rozczarowanie kursem, w jaki zmierza świat.

Schuster jest zgorzkniałym nihilistą, który utracił wiarę i w ludzi i w kulturę, a od ambitnej prasówki woli codzienną porcję "gówna" z brukowców. W jego starczych przemowach powraca pragnienie śmierci. A także przekleństwo samoświadomości. Bo Schuster dostrzegał to, co jego brat nie chciał widzieć. Jego bezwzględna krytyka cywilizacji wypływa z jednostkowej tragedii intelektualisty, zdającego sobie sprawę z powtarzalności pewnych procesów. Powtarzalności i nieuchronności.

Duch prasuje koszule

"Plac Bohaterów" jest sztuką pozbawioną wszelkiej scenograficznej i dramaturgicznej ornamentyki. Pierwszą część Lupa poświęca na rozmowę między gospodynią a pokojówką. Pani Zittel (poruszająca rola Egl Gabrnait) przywołuje postać zmarłego profesora w serii obrazowych wspomnień. Przytaczając szczegóły życia osobistego nieboszczyka i kreśląc szeroką panoramę społeczną. Pastowanie butów oraz prasowanie koszul są tu zarazem wpisane w sferę funeralnego pożegnania. Z manifestującym się na ścianie duchem nieboszczyka.

Właściwa ekspozycja pożegnania z profesorem następuje w części drugiej i trzeciej - spotkaniu na cmentarzu oraz kolacji w domu nieboszczyka. To pożegnanie z jednej strony pełne sarkastycznych przemów, z drugiej - przesiąknięte atmosferą smutku i melancholii. Tego świata już de facto nie ma. Wszystko zapakowane i przygotowane na wyjazd. A dom nieboszczyka najprawdopodobniej zostanie wyburzony pod kątem planowanej przez miasto drogi.

Upiorna architektura

Czego Lupa nie jest w stanie dopowiedzieć Bernhardem, uzupełnia projekcjami wideo i ścieżką dźwiękową. Ściany pomieszczeń są ekranem dla architektonicznych wizualizacji Łukasza Twarkowskiego. Rodem z gotyckich powieści grozy, gdzie budynki obumierają razem z ludźmi. Upiorna architektura z czasem zamienia się dosłownie w spaloną ziemię. Ponury klimat podkreśla stonowana, liryczna muzyka Bogumiła Misali.

Przedstawienia Lupy z pewnością nie ogląda się lekko. Mistrz stworzył z litewską obsadą właściwie anty-tezę współczesnego teatru. Spektakl będący statycznym wycinkiem pewnego świata, a nie dynamiczną kompozycją rozwojowych sekwencji. Efektem jest ponad 4-godzinny monolit, który naprawdę może przytłoczyć. Zwłaszcza, iż rozmowy bohaterów są kwintesencją scenicznego "niedziania się".

Nieprzystępna oprawa kryje u Lupy o dziwo całkiem przystępną treść. Prognozę zagłady, która dotyczy wszystkich widzów. Reżyser pokazuje świat w zwierciadle, na którym rysy są coraz większe. A jego pęknięcie, jak w finale, jest kwestią nie godzin, lecz minut. Teatr reguluje ludziom tylko trawienie - mówi z pogardą Schuster. Pewnie też dlatego Lupa wydziela bardzo skąpe racje żywieniowe. Po to, aby widzowie docenili smak pojedynczych kwestii.

Polska premiera "Placu Bohaterów" zakończyła krakowski festiwal Boska Komedia. Pokazy spektaklu odbyły się 13 i 14 grudnia na terenie studia telewizyjnym w Łęgu.

Łukasz Badula
www.kulturaonline.pl
17 grudnia 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia