Plotka o Jaruzelu
"Generał" - reż. Aleksandra Popławska i Marek Kalita - Teatr IMKA w WarszawieGenerał w Imce szansa tyle wykorzystana ile zmarnowana
Marek Kalita znakomicie "robi" Jaruzelskiego: kij od szczotki, zamiast kręgosłupa, okrągłe zdania monotonnie staccatowane, jakby za człeka gadał wojskowy automat, kostyczność rozbijana od czasu do czasu wytryskami inteligentnego humoru. Sylwetka trafiona jak rzadko. Czy o takie trafienie jednak chodziło?
Jarosław Jakubowski napisał rzecz nieczęstą w polskiej dramaturgii - groteskowo-złośliwe studium obsesji. Studium, można rzec, bernhardowskie, ze świadomością wagi komplementu. Niegdyś wszechwładny wielkorządca znanego nam kraju, dziś zamknięty w willi, wokół której krążą demonstranci, przygwożdżony procesem sądowym, żyje tym.
Co wyrzuci z siebie w spazmatycznych monologach. Międli w kółko tyrady obrończe, parska na świat, który mu się znarowił, tyranizuje, kogo się da. Męczy i tumani, upajając się wystudiowaną pozą uciśnionej niewinności i nienagannego dżentelmena. Sztuczny i żałosny, godzien litości i pogardy, niewolnik i pan własnych fantazmatów.
Główne upokorzenie pisarz funduje mu w finale - gdy wychodzi na jaw, że nie będzie żadnego sądu: to rodzina i przyjaciele zmistyfikowali oskarżenie, by skanalizować natręctwa obsesjonata. Dobra to puenta, bo nieodwzorowująca dosłownie rzeczywistości; wyrazisty znak, że miał się liczyć model psychologiczny, nie zaś niedyskrecje z życia polityka. Aliści właśnie ten koncept wyrżnął autorowi teatr do zera. Płacąc nie tylko kraksą konstrukcyjną (rzecz się kończy, jakby urwała się taśma), ale nade wszystko kasując szansę na syntezę i spojrzenie powyżej personalnych aluzji. Dostali materiał na wielobarwny portret Kocmołuchowicza naszych czasów (gdyby kto nie pamiętał, to groteskowy dyktator z "Nienasycenia" Witkacego), a woleli nie wychylać się z poetyki plotkarskich portali (czy generalska córka rzeczywiście ani mięsa, ani mężczyzn?!) i kabaretu. To i tak przyzwoite przedstawienie. I nigdy dość podkreślania, że niedotowany teatr prywatny znów musi wyręczać gnuśne sceny oficjalne w podejmowaniu istotnych tematów. A jednak szansy na coś więcej szkoda.