Plotka o Wyspiańskim
"Proszę Państwa, Wyspiański umiera" – aut. i reż. Agata Duda-Gracz – Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie,,A my mamy wielką scenę/dwadzieścia kroków wszerz i wzdłuż/Przecież to miejsce dość obszerne/by w nim myśl polską zamknąć już". Na scenie tej przez lata mieszkały różne postaci z mitologii narodowej. Postaci, które tyle razy pojawiały się w wizji Teatru Ogromnego Stanisława Wyspiańskiego. Dzisiaj Wyspiański sam dołącza do tego grona.
Sam, jako bohater dramatu, staje na scenie, o której mówi Reżyser w ,,Wyzwoleniu". Agata Duda – Gracz wskrzesza na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie ludzi, którzy tworzyli historię, nie tylko tego teatru, ale polskiej sztuki. Tematem jej spektaklu nie jest jednak teatr, w którym ,,chcemy Polskę budować", lecz to co pozostaje po wielkim człowieku, gdy ,,przyjdzie mu ten świat porzucić"... plotka.
Już w momencie wejścia do teatru ,,poznaję znane mi twarze". Po scenie i wśród widowni krążą duchy Teatru Miejskiego oraz krakowskiego modernizmu. Widzę Mehoffera z żoną, Matejkę, Teosię, Muzę Malczewskiego. Wszyscy jakby zstąpili z obrazów. Przedstawienie więc rozpoczyna się jeszcze przed rozpoczęciem właściwego spektaklu. Aktorzy zachęcają do złamania czwartej ściany, zapraszają publiczność na scenę. Scenę, która jest świadkiem najważniejszych wydarzeń teatralnych w życiu głównego bohatera.
Wyspiański umiera, a przed oczami ukazują mu się wszystkie demony i lęki jego życia, wszyscy ludzie, którzy byli dla niego ważni lub dla których on był ważny, wszystkie plotki, które później będą budować jego legendę. W interpretacji Krzysztofa Wrony, aktora, grającego rolę Wyspiańskiego, jest to człowiek głęboko skrzywdzony przez otoczenie i zarazem dążący do tego, aby wyrastać ponad nie. Umiera wykończony ciężką chorobą syfiliczną, w ostatnich dniach życia nie mógł ani rysować, ani pisać. Blizny na twarzy i ciele aktora przypominają ostatni autoportret Wyspiańskiego. Podobnie jak Wyspiański – artysta w 1907 roku przed odejściem myślał o swoich dzieciach - ,,Widzę Stasia", najmłodszego syna, to były ostatnie słowa poety, Wyspiański – bohater dramatu – przed śmiercią chce ostatni raz zobaczyć swoje dzieci. Zamiast nich w ostatnią podróż zabierze go jego młodo zmarła matka, Maria Wyspiańska z Rogowskich. Matka, grana przez Martę Walderę, oprowadza bohatera po piekle jego wyobrażeń o życiu i Polsce. Sama ma okazję komentować jego decyzje i działania. W sądach o życiu syna podobna jest do swojej siostry Janiny Stankiewiczowej (Wanda Skorny), która zajmowała się osieroconym przez matkę Stasiem.
Zabieg przedstawienia śmierci Wyspiańskiego jako podróży przypomina ,,Boską Komedię", o czym wspomina sama Agata Duda – Gracz w wywiadzie prowadzonym przez Jacka Cieślaka dla ,,Rzeczpospolitej". Widzi ona podobieństwa między Dantem a bohaterem jej spektaklu.
Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że autorka odwołuje się przede wszystkim do ,,Wesela", przywołując nie tylko postaci historyczne, których w spektaklu jest najwięcej, ale również ludzi teatru działających współcześnie. Korowodem tych realistycznych bohaterów, w dźwięk muzyki Wernyhory (Wojtek Krzak), niczym Chochoł kieruje Muza - Thanatos (Maja Kleszcz), usypiająca bohatera swoim śpiewem i przygotowująca się do tego, aby ostatecznie go zabrać do innego świata. Podobieństwo to widać również w kompozycji szopkowej. Poza Wyspiańskim i jego mamą, którzy są stale obecni na scenie, bohaterowie pojawiają się tylko na chwilę, żeby wygłosić swoją kwestię, a potem zniknąć lub powrócić za jakiś czas. Autorka w przedstawieniu postaci posługuje się karykaturą, domysłem, przytacza cytaty z listów i wypowiedzi różnych ludzi tamtej epoki. Posługuje się wszystkim, co buduje plotkę.
Spektakl odbieram jako próbę odpowiedzenia na pytanie – co po nas pozostanie? Jaka plotka o nas przetrwa i jak będą widziały nas następne pokolenia? Życie Wyspiańskiego jest wręcz idealnym materiałem do opowiedzenia takiej historii. Człowiek żyjący dla sztuki i w sztuce, na zmianę wynoszony na piedestał i zrównywany z ziemią. Mąż i ojciec, który zostawił rodzinie obowiązek dźwigania ciężaru choroby syfilicznej. Artysta – inteligent, popełniający wielki mezalians przez małżeństwo z chłopką. Postać, wokół której krąży cała chmura plotek i, dzięki której zarazem, polski teatr wszedł w okres reformy. Bo sztuka Dudy – Gracz jest również o tym jak i gdzie artysta może szukać istoty teatru i jak jego działalność wpływa na przyszłe pokolenia artystów. Widzę tu nawiązania do ,,Wyzwolenia", które również można czytać jako tekst o teatrze.
Plotka zdaje się być nieodłączną częścią życia Wyspiańskiego. Być może właśnie dzięki plotce stał się Czwartym Wieszczem. Wszechstronny artysta, dla wielu najwybitniejszy reformator teatru w Polsce, nie zachwycił projektem kurtyny, ,,Warszawiankę" oglądano często ze względu na aktorów (słynne role Modrzejewskiej i Solskiego), ,,Wyzwolenia", ,,Protesilasa i Laodamii", ,,Legendy" i wielu innych jego dzieł nie zrozumiano. Wyspiański do szerokiej publiczności przemówił właśnie plotką, plotką o weselu znanego i szanowanego w Krakowie Lucjana Rydla z chłopką Jadwigą Mikołajczykówną. Wesele to było tematem wielu rozmów i interesowało współczesną publiczność teatralną. Być może dlatego akurat ta sztuka wzbudziła podziw widowni.
Co Wyspiański myślałby gdyby zobaczył siebie samego jako bohatera dramatu? Nie sądzę, że obraziłby się na to, tym bardziej, że sam pozwolił sobie wielokrotnie na przeniesienie na scenę teatralną postaci historycznych i współczesnych (zresztą Wyspiański jako postać zaistniał już wcześniej w teatrze, chociażby w ,,Studium o Hamlecie" w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego, który również pojawia się w spektaklu jako jeden z kontynuatorów myśli Czwartego Wieszcza – autorem monologu Grzegorzewskiego jest Jacek Wakar). W wizji Dudy – Gracz Wyspiański powraca przede wszystkim jako człowiek teatru. Jako człowiek o szczególnej wizji teatru, która nigdy nie została przez niego w pełni zrealizowana. Wiadomo, że jest plastykiem, przypomina o tym sam bohater, rozpaczając, że nie może już rysować, przypomina o tym Matejko, nauczyciel Stanisława w Akademii Sztuk Pięknych, przypominają o tym jego dzieci, wielokrotnie przez artystę portretowane. I faktycznie, plastyczny teatr wyobraźni Dudy – Gracz pełny jest w tym spektaklu aluzji do wielkich dzieł sztuki europejskiej i polskiej różnych epok. Sceny te tworzą aktorzy w tanecznych pozach, budując na naszych oczach znane kompozycje (wspaniała choreografia Piotra Mateusza Wacha, który jest też, razem z Izabelą Budzinowską, asystentem Agaty Dudy - Gracz). Autorka tekstu nie poświęca jednak ani jednej ze scen odtwarzających obraz na pokazanie jakiegokolwiek plastycznego dzieła Wyspiańskiego. Sądzę, że zabieg ten jest trafny. Wyspiańskiego poznajemy jako człowieka sztuki, wpisanego w pochód artystów dawnych (Wit Stwosz, Botticelli, Caravaggio, Rembrandt), mu współczesnych (Malczewski) i późniejszych (Kantor). Niezwykle plastyczne jest światło (za nie odpowiedzialny jest Cezi Studniak). Momentami widzimy całą scenę wyraźnie, tak oświetloną, abyśmy wiedzieli, że znajdujemy się w teatrze – bez wątpienia ,,głowodusza" Wyspiańskiego (tym terminem Duda – Gracz nazywa miejsce akcji) pełna jest teatru, tak samo jak wyobraźnia jego Konrada z Wyzwolenia. Momentami zapadamy w barokową ciemność, na której tle widzimy ostro zarysowane postaci.
Duda – Gracz w ,,Proszę Państwa Wyspiański umiera" gra z wieloma konwencjami teatralnymi. Przede wszystkim łamie granice między teatrem a życiem, sceną a widownią - część akcji przenosi na widownię. Zwraca uwagę scena oparta na prawdziwej sytuacji sprzed lat, kiedy Wyspiański po premierze ,,Wesela" ukłonił się tylko swojej żonie, Teodorze Wyspiańskiej, wcześniej Pytko. W momencie tym aktorka przechodzi na balkon, miejsce na którym dawniej siedziała Teosia, i stamtąd wygłasza swój monolog.
Teosia to postać bez wątpienia kontrowersyjna w życiu Wyspiańskiego. Nie zaakceptowana przez otoczenie, zbyt wulgarna na warunki miejskie, pijaczka. Jej gwoździem do trumny było ponowne małżeństwo, zawarte w dodatku w okolicach pierwszej rocznicy śmierci Wyspiańskiego. Broni jej Monika Śliwińska w książce ,,Wyspiański. Dopóki starczy życia", przytaczając różne opinie, także pozytywne, o tym niedopasowanym małżeństwie. Wciąż jednak w świadomości ludzi Teosia pozostała tą ordynarną chłopką, w której wielki artysta zakochał się z niewiadomych nikomu powodów. Dopiero w spektaklu Dudy – Gracz słyszymy w pełni głos Teosi. W końcu potraktowano ją nie jako niewygodny epizod z życia wielkiego artysty, ale jako jedną z najważniejszych postaci, której problemy nie wynikały z jej grubiaństwa, ale z kontaktu z ludźmi, którzy się od niej odwrócili. Podejrzewam, że tytułowy bohater spektaklu byłby zachwycony taką kreacją swojej żony na scenie, co jest zasługą nie tylko świetnie napisanego tekstu, ale również aktorki występującej w tej roli, Agnieszki Przepiórskiej (aktorka gra też Helenę i Wandę Siemiaszkową).
W sztuce widzimy szereg ludzi związanych z życiem Czwartego Wieszcza lub kontynuujących jego myśl. Obsada jednak jest zadziwiająco mała, jak na ilość ról. Aktorzy dosłownie czarują zdolnością szybkiego przeistaczania się w innych bohaterów.
Niesamowity Tomasz Wysocki, grający pięć, skrajnie różnych postaci (Syn Staś, Krystian Lupa, Ludwik Solski, Ksiądz Eustachy, Jerzy Grzegorzewski), wciela się w nie tak perfekcyjnie, jakby miał zdolność transformacji w inne osoby. Groteskowy jako Solski i Grzegorzewski, przerażający i nieszczęśliwy zarazem jako Staś. Trudne zadanie aktorskie miał Sławomir Rokita, również nie do poznania w czterech kreacjach – Kazimierz Rogowski, Jan Matejko, Tadeusza Kantor, Student II. Najwięcej postaci przypadło najmłodszemu aktorowi z obsady, Adamowi Wietrzyńskiemu. Aktor pojawił się na scenie w sześciu, wspaniałych kreacjach - syn Teoś, Krytyk z Warszawy, Piotr Augustyniak, Bloger, Student II, Przykry Sąsiad. Najbardziej jednak zwrócił uwagę w poruszającej roli Teosia, chłopca, który chciał być wielki jak ojciec, lecz dopiero po śmierci Wyspiańskiego dowiaduje się, że nie jest jego biologicznym synem. Wietrzyński wstrząsająco oddaje stan Teosia, który wtedy miał już pierwsze symptomy zaburzeń psychicznych. Scena z dziećmi jest najbardziej wzruszającą sceną sztuki, również dzięki kreacji Helenki, wspomnianej już Agnieszki Przepiórskiej, i Miecia Macieja Półtoraka, którego w spektaklu oglądamy też w doskonałej roli malarza Józefa Mehoffera (aktor gra również Bartka Szydłowskiego). Półtorak, grający przyjaciela i towarzysza Wyspiańskiego lat młodzieńczych, tworzy duet z Aleksandrem Fiałkiem, w spektaklu Lucjanem Rydlem (również Doktor Tulp i krytyk z Gliwic), dzięki któremu w końcu lepiej poznajemy postać poety – dramatopisarza, często interpretowanego wyłącznie przez pryzmat Pana Młodego z ,,Wesela". Obok postaci artystów – poetów i malarzy, błyszczy jedna z największych artystek Krakowa XIX wieku – Helena Modrzejewska, w niezwykle współczesnej interpretacji Anny Syrbu, wcielającej się też w żonę Mehoffera.
Bez wątpienia atutem spektaklu są przepiękne, pełne przepychu kostiumy, żywcem wyjęte z obrazów, które, podobnie jak scenografia, są autorstwa reżysera, jej asystentem jest Jerzy Basiura. Szczególnie zwraca uwagę kostium Heleny Modrzejewskiej wyraźnie inspirowany płótnem Tadeusza Ajdukiewicza, Jadwigi Mehofferowej, identyczny jak na jednym z obrazów jej męża, oraz Teosi i Ludwika Solskiego, wyjętych z pasteli tytułowego bohatera. Scenografia natomiast, w kontrze do zachwycających kostiumów, jest bardzo ascetyczna. Jedynym jej stałym elementem jest łóżko, na którym leży, najpierw chora Maria Wyspiańska, potem sam, umierający na naszych oczach Wyspiański.
Proszę Państwa, Wyspiański umiera. Odchodzi człowiek teatru, wielka indywidualność twórcza, mąż i ojciec, który zostawia rodzinę samą, na pastwę plotki. Odchodzi ze świadomością, że czegoś nie dokończył, nie tylko w sztuce. Nie pogodził się ze światem. Za kilka lat wróci, stanie przed Muzeum Narodowym w otoczeniu bohaterów jego teatru, Kraków stanie się miastem Wyspiańskiego, a właściwie miastem plotki o nim.
Sam na wielkiej pustej scenie w objęciach Thanatosa, owity gęstą mgłą, złudzeniami o narodzie... i plotką.