Po co komu płeć?

"Roma i Julian" - reż. Krzysztof Jaroszyński - Teatr Kamienica, Warszawa

W każdym mężczyźnie kryje się pierwiastek kobiety, a w w każdej kobiecie – cząstka mężczyzny. To dość dziwny przekładaniec. Bardzo smaczny i zjadliwy, gdy pozostawiony w równowadze, a żadna z ze szczypt odmierzonej przyprawy nie chce być głównym składnikiem ciasta.

Roma i Julian to dwójka młodych ludzi cierpiąca z powodu swojej seksualności. Chęć jak najszybszej zmiany swojej płci krzyżuje ich losy w klinice, w której mają się odbyć zabiegi. Cienka ściana, oddzielająca pokoje pacjentów, doprowadza w konsekwencji do rychłego, aczkolwiek dość przewrotnego spotkania.

Widzom zostaje ukazany satyryczny obraz społeczeństwa, chcącego za wszelką ceną wyegzekwować swoje prawa. Po zmianie płci, bohaterowie sztuki stanowią mniejszość, a jeżeli ich prawa nie są respektowane, oznacza to, że mniejszości w tym kraju się nie szanuje i spycha na margines. Roma i Julian, właściwie po operacji Romek i Julka, stają się pełnoprawnym mężczyzną i kobietą, mają więc prawo do adopcji dzieci, zawierania związków małżeńskich.

To świetna komedia, bardzo dobrze wyreżyserowana przez Krzysztofa Jaroszyńskiego, który stworzył również scenariusz. Jej zasługą są: wspaniała akcja i inteligentne, rozbawiające zgromadzonych widzów do łez, dialogi. Sztuka składa się z dwóch części, ale do ostatniej chwili nie możemy być pewni zakończenia. Po pierwszym akcie wydaje nam się, że wiemy, w jakim kierunku podąży dalsza akcja. Jednak już początek drugiego aktu daje nam do zrozumienia, że wcale nie tak łatwo przewidzieć finał .

Oglądając ten wyśmienity spektakl, odnosimy wrażenie, że nic tu nie jest oczywiste. Pod warstwą błyskotliwego dowcipu można dostrzec otaczającą nas rzeczywistość, samą w sobie komiczną i paradoksalnie – niemal nierealną. Natomiast dialogi pary dawnych kochanków (Matka Juliana i mąż Romy) są bardzo życiowe, dlatego często wywołują gromki śmiech.

Jednak dobry tekst, to tylko część sukcesu. Równie istotna jest jego interpretacja. Dobrze zagrane kwestie, a nie wyrecytowane, dają efekt jaki zagościł w Teatrze Kamienica. Hanna Śleszyńska (Matka Juliana), Paweł Wawrzecki (Mąż Romy), Agata Wątróbska (Roma/Roman) i Bartłomiej Firlet (Julian/Julka) to aktorzy, którzy swoim warsztatem pokazują, jak można ożywić martwe słowa. Patrząc na nich, widzimy zabawę płynącą z gry aktorskiej, czyli przekomarzanie się i dowcip , który odbijają między sobą jak piłeczkę.

„Roma i Julian" to znak, że nie wszyscy jeszcze zwariowali na punkcie gromadomyślenia. To iskierka nadziei, że są jeszcze ludzie umiejący zatrzymać się, spojrzeć na otaczającą rzeczywistość trzeźwym okiem. A potem ubrać to wszystko w słowa, okraszone inteligentnym dowcipem. Sztuka jest śmieszna dla wszystkich – komiczna, dla szybko myślących.

Katarzyna Prędotka
Dziennik Teatralny Warszawa
12 stycznia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...