Po co komu ten Chopin?

"Glissando" - reż: Christian Garcia - Teatr Dramatyczny w Warszawie

Jeśli efektem mody na Chopina mają być takie przedstawienia jak "Glissando", to lepiej, że rok kompozytora zbliża się ku końcowi

„Chopin gdyby jeszcze żył, to by pił”. Ten cytat z Wyspiańskiego przychodzi na myśl po obejrzeniu międzynarodowej produkcji przygotowanej przez Christiana Garcię na festiwal Warszawa Centralna. „Glissando” potwierdza smutną konstatację, że teraz nawet z lodówki może wyskoczyć Chopin. Niemal każdy teatr za punkt honoru postawił sobie wyprodukowanie poświęconego mu spektaklu. Większość z nich sprawia niestety wrażenie, jakby jedynym powodem ich powstania były obchody 200-lecia urodzin kompozytora.

Garcia zapowiadał intrygujące skonfrontowanie losów Chopina z życiem Syda Barretta z grupy Pink Floyd. Trudno jednak – poza kilkoma motywami muzycznymi – znaleźć rzeczywiste przejawy realizacji tego pomysłu. Spektakl wydaje się raczej chaotycznym zestawem motywów, które kojarzą się z Chopinem i epoką romantyzmu. Mamy więc początkowe ustawienie aktorów i muzyków w efektowny obraz przypominający „Śmierć Sardonapala” Delacroix. Mamy motyw wierzby w scenografii. I imponujący wybór tekstów.

Pojawiają się w nim nie tylko przedstawiciele epoki na czele z Mickiewiczem, Hugo i Blakiem, ale i inspirujący romantyków Dante. W zamierzeniu Garcii miały one być librettem nienapisanej przez Chopina opery, którą wykrzyczą, wyskandują i wyśpiewają aktorzy i muzycy. Szkoda tylko, że nie łączą się one w żadną sensowną całość – są jakby brykiem z historii literatury.

Garcia chciał wykpić „Glissandem” romantyczną pozę, śmiało przekraczając konwencję. Stworzył jednak pustą, postmodernistyczną bańkę sceniczną. Pretensjonalną i nużącą – trwa niemal półtorej godziny. Jedyny wypływający z niej wniosek jest następujący: nie tylko polscy twórcy nie mają pomysłu na Chopina.

Agnieszka Rataj
Zycie Warszawy
26 października 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia