Po co rozdzielać niezłączone?

„Miłość" - reż. Oleksandr Kowszun - Teatr im. Tarasa Szewczenki w Charkowie (Ukraina)

Tak czy inaczej jest osobno.

„Miłość" to nieco wolna i uwspółcześniona, ale nie gubiąca kolorytu ukraińskiej prowincji, interpretacja dramatu Marka Kropywnyckiego pt. „Gdzie jest ziarno, tam i plewa". Aktorzy Charkowskiego Państwowego Akademickiego Dramatycznego Teatru im. Tarasa Szewczenki w sposób mistycznie-melodramatyczny opowiadają nam historię Zinki, młodej i ładnej kobiety, fatalnie zakochanej w Romanie, bracie jej męża-alkoholika Samrosia. Od młodych lat maltretowana przez małżonka, Zinka wdaje się w romans z przystojnym i „uczonym" szwagrem, pragnąc doznać troski i ludzkiego ciepła.

Ich wzajemność trwa dopóki Roman, który nigdy nie brał związku na poważnie, nie spotyka jeszcze młodszej, smukłej i w dodatku wolnej Hwedoski. Teraz niepotrzebna Zinka nie chce się pogodzić z losem i próbuje odzyskać kochanka, nie zwracając uwagi ani na (pozornie) życzliwe porady jej przyjaciółki Hanny, ani na ogólne potępienie i pogardę. Jednak w przeciwieństwie do innych mieszkańców tej wioski zgnębiona kobieta jest szczera (nawet wobec własnego sumienia) i nie kryje się za ścianą usprawiedliwiania się. Władlena Światasz w tej roli skojarzyła mi się nawet z jej rosyjską „siostrą w nieszczęściu" – Katarzyną Ostrowskiego – może trochę utwardzoną doświadczeniem. Jako jedyna z postaci, zdolna do głębokich uczuć, Zinka płonie we własnym piekle, nie osądzając innych – ani znęcającego się nad nią pijaka, ani lekkomyślnego kochanka. Nie zwraca też uwagi na władczą teściową, która trzyma pod pantoflem męża i dwóch synów, a nie gardzi przygodami gdzieś na boku.

Protagonistki jakby nie dotyczy arogancja Hwedoski oraz kpiny jej nieskromnych koleżanek. Co do pozostałych bohaterów, są to ludzie raczej przyziemni, nie zdatni do wielkiej empatii. Rodzice Hwedoski należący do generacji ślubów z rozsądku cieszą się bardziej z zamożności zięcia niż z jego uczuć do ich córki, pozwalając sobie też na lekkie drwiny. Koledzy zaś Romana i Samrosia są zwykłymi leniuchami. Nie doczekawszy współczucia w tym próżnym światku, i zmęczona biegiem w kółko (w tej wystawie – dosłownym), Zinka popełnia samobójstwo na weselu jej ukochanego. Straszny krok kobiety symbolicznie trzeźwi innych bohaterów... Czy na długo?

Ciekawą jest wizja scenograficzna reżysera Oleksandra Kowszuna, który przeniósł bohaterów dramatu do lat 70-tych XX wieku, nie zmieniając jednak ich natury. Harmonijnie też wygląda interludium z piosenek Nazarija Jaremczuka i zespołu Nazareth w wykonaniu charkowskich muzyków BeatChess. Na oddzielną pochwałę zasługuje talent taneczny oraz wokalny Pani Światasz, której postać – tak realna w swoim szale – stała się promieniem światła w mrocznym groteskowym światku.

Gdybym była Stanisławskim tej dziewczynie powiedziałabym „Jak w Boga wierzę".

Anna Canić
Dziennik Teatralny Odessa
24 kwietnia 2021

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...