Po(pęd) do za(mieszania)

Teatr Elfriede Jelinek, jak zresztą cała jej twórczość, skupia się w ogromnej części wokół języka i jego konstrukcji.
Nie jest to twórczość łatwa, dostępna i przyjemna. Ta wyrafinowana intelektualnie i lingwistycznie literatura dla wielu czytelników jest nie do przebrnięcia. Długie myślowe wywody, wyrażone za pomocą trudnego języka, poruszają wiele (czasem zbyt wiele) egzystencjalnych problemów. Ważne, aby w wyłonić w tak bogatej treściowo twórczości w trakcie procesu twórczego (w tym przypadku jest nim spektakl teatralny) indywidualną metodę interpretacji, nie zatracić się w gąszczu wielu ścieżek i rozmaitych sensów. Opolska inscenizacja Krzysztofa Garbaczewskiego nie jest, niestety, przykładem takiej inscenizacji. Reżyser ze swojego spektaklu uczynił tzw. “klepankę” tekstu Jelinek. Aktorzy przez niemal cały czas trwania spektaklu siedzą na stołkach i gadają. Dywagują o różnych problemach człowieka zagubionego w nowych czasach. Zwłaszcza w kontekście sportu. Sportu, który ze zdrowej rywalizacji przerodził się wraz z rozwojem mediów w megabiznes. Ów biznes powoli zaczyna zjadać własne dzieci – sportowcy popadają w mechaniczny tryb treningów, zjazdów, meczy, mundialów. Stają się maszynkami do robienia pieniędzy. Niewolnikami mediów. “Przy okazji” pojawiają się takie tematy, jak: rola kobiety we współczesnym świecie (a konkretniej: w biznesie sportowym), natarczywość mediów, próbujących kontrolować prywatne życie gwiazd, czy kontrowersje wokół faszerowania sportowców środkami hormonalnymi, które powodowały u nich pojawianie się nietypowych cech fizycznych (u mężczyzn cech żeńskich, u kobiet – męskich). W tym spektaklu nie znajdziemy jednak tzw. ręki reżysera. Bodajże w dwóch scenach można mówić o jako takim pomyśle – kiedy jeden z przedmówców śpiewa swoja pieść rozpaczy a w tle słychać utwór pochodzący z repertuaru grupy Antony and The Johnsons (lider grupy Antony ma skłonności do szeroko pojętej transgresji swojej osobowości) oraz scena, kiedy trener-medyk układa żywe obrazy ze swoich podopiecznych – ich ciała zastygają w karkołomnych pozach a za inspirację służą mu zdjęcia z meczów piłki nożnej. W przypadku sceny nr 1 mamy do czynienia z eksplodującą, silną dawką emocji. Jeśli chodzi o scenę nr 2, to pozytywnie oddziaływa swoją wizualnością. Natomiast reszta spektaklu tonie w słowach. Nie wiem, co takiego skłoniło młodego reżysera, wciąż studenta (III rok krakowskiej PWST), aby rozpoczął swój teatralny debiut tekstem Elfriede Jelinek. Nie wiem, co urzekło go w tak hermetycznym, zawiłym i nieteatralnym dramacie jakim jest “Chór sportowy”. Wszędzie słychać i widać tylko słowa, słowa, słowa... Słowa układające się w karkołomne, spiętrzone i zawiłe zdania. Gierki i metaforki. Homonimie i polisemie... I, niestety, tylko to. Teatr im. Jana Kochanowskiego Opole, Elfriede Jelinek, “Chór sportowy”, reżyseria: Krzysztof Garbaczewski, tłumaczenie: Karolina Bikont, scenografia: Anna Maria Kaczmarska, muzyka: Adrian Jakuć-Łukaszewicz Obsada: Zofia Bielewicz, Elżbieta Piwek, Mirosław Bednarek, Jacek Dzikiewicz, Norbert Kaczorowski (gościnnie), Waldemar Kotas, Przemysław Czernik Premiera 14 marca 2008 r.
Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Katowice
26 marca 2008

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...