Po premierze w Teatrze Nowym

"Biedermann i podpalacze" - reż: K. Babicki - Teatr Nowy im.K.Dejmka Łódź

Spalony temat. Precyzyjnie skonstruowana, wielopoziomowa sztuka Maksa Frischa "Biedermann i podpalacze" pozbawiona została emocji i myśli.

Widzom pozostaje śledzić, z której strony pojawi się aktor. Jeśli czterechsetna premiera cokolwiek odmierza, to najwyżej słaby puls artystyczny Teatru Nowego.

W napisanym pół wieku temu tekście szwajcarskiego autora dramat zderza się z komedią, by skontrastować naiwną wiarę w możliwość oswajania zła i nie bez sarkazmu dowieść, jak łatwo egoizm mieszać z sumieniem. W mieście grasują podpalacze. Dwa podejrzane typy - były zapaśnik (żałośnie farsowy Wojciech Bartoszek) i kelner (zmieniający postacie, ale nie sposób gry Piotr Seweryński) - zagnieżdżą się na strychu w domu zamożnego biznesmena Biedermanna. Ten, w interpretacji Andrzeja Szczytko, nie pojmuje niebezpieczeństw, zachowując się jak bezmyślny "swój chłop". W domowym zamieszaniu roli nie ogarnia żona (Małgorzata Flegel). Niemal nieustannie obecna pokojówka (Magdalena Kaszewska), oprócz dynamicznego ruchu, też niewiele wnosi. Obie panie są jak wyjęte z brazylijskiej telenoweli. Naiwne bratanie się z podpalaczami okaże się zgubne, tyle że z interpretacji tekstu, jaką zaproponował reżyser Krzysztof Babicki, nie wynika wiele więcej, niż... z burleski o pożarze. Epilog sprowadzający bohaterów na dno piekła, pokazujący nowe oblicza zapaśnika i kelnera, powinien, ale nie ma dramaturgicznego wyrazu. Powstał spektakl z papierowymi postaciami do spopielenia. Jednak, jak można sądzić po dekoracjach - oszczędnych, grających paroma rekwizytami i różnymi poziomami sceny (uznanie dla Marka Brauna) - nie tak miało być.

Renata Sas
Express Ilustrowany
29 stycznia 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia