Pocałunek z Holendrem
"Pocałunek" - reż. Marek Pasieczny - Teatr Współczesny w SzczeciniePo ciepło przyjętym premierowym przedstawieniu publiczność miała okazję porozmawiać z Gerem Thijsem i twórcami szczecińskiego "Pocałunku". Holenderski autor nie ukrywał, że to, co obejrzał, bardzo przypadło mu do gustu: - To szósta realizacja tej sztuki na świecie i jak dotąd najlepsza - powiedział Thijs. - Jest lepsza nawet od tej, którą ja wyreżyserowałem!
Aktor, reżyser i dramaturg Ger Thijs gościł w ubiegłym tygodniu w Szczecinie. Wizyta holenderskiego twórcy miała szczególny powód: jego sztuka "Pocałunek" została zaadaptowana na potrzeby najmniejszej sceny Teatru Współczesnego, czyli Teatru Małego. Reżyserem spektaklu jest Marek Pasieczny, główne role grają Magdalena Myszkiewicz i Konrad Pawicki.
Thijs o premierze w Małym
"POCAŁUNEK" to opowieść o parze ludzi na życiowym zakręcie. Ona i On spotykają się przypadkowo podczas wędrówki na górskim szlaku. Z chwili na chwilę narasta między nimi zaufanie i bliskość. Odnajdują też podobieństwa między swoimi losami: oboje żyją w wypalonych już związkach, mają samodzielne dzieci, czują się samotni. On jest wykształconym aktorem, komikiem, ale nie zrobił kariery i zawodowo czuje się przegrany. Ona właśnie zmierza do lekarskiego gabinetu, by dowiedzieć się, czy prawdziwe jest jej przekonanie o toczącej ją śmiertelnej chorobie. Choć widzą się pierwszy raz w życiu, czują, że znają się od dawna. Zastanawiają się nawet, czy nie uciec od tego, co ich przygniata i nie zacząć wspólnego życia gdzieś daleko...
Po ciepło przyjętym premierowym przedstawieniu publiczność miała okazję porozmawiać z Gerem Thijsem i twórcami szczecińskiego "Pocałunku". Holenderski autor nie ukrywał, że to, co obejrzał, bardzo przypadło mu do gustu:
- To szósta realizacja tej sztuki na świecie i jak dotąd najlepsza - powiedział Thijs. - Jest lepsza nawet od tej, którą ja wyreżyserowałem! Bardzo podobała mi się etiuda pantomimiczna (w wykonaniu Konrada Pawickiego - przyp. kas). To tak dobry spektakl, że można by grać go dla większej widowni. Wówczas zresztą lepiej widać relacje między bohaterami. W Holandii wystawialiśmy "Pocałunek" w wielkiej sali, w której mieściło się nawet 800 osób. Zagraliśmy ponad 100 spektakli. Autor opowiadał również o genezie sztuki: - Pisałem ją dla swojej chorej na raka znajomej. Potem dorzuciłem postać niespełnionego kolegi ze studiów. Gdy łączyłem te dwie historie w całość, zastanawiałem się jeszcze nad najlepszym tłem. Myślałem o tym, by postacie wciąż chodziły, ale uznałem, iż w teatrze źle by to wyglądało. Zostałem więc przy pomyśle spotkania podczas górskiej wycieczki.
Ponieważ "Pocałunek" ma otwarte zakończenie, widzów interesowały dalsze losy bohaterów.
I choć Thijs każdemu z odbiorców pozostawił możliwość własnej interpretacji jego tekstu, sam przyznał się do wyborów pesymistycznych: - Myślę, że Ona dowie się, że ma nowotwór. I że już nigdy Jego nie spotka. To, co między bohaterami sztuki się zdarzyło, wzmacnia ich jednak, pozwala na to, by odważniej stawiali czoła swoim problemom.
Marek Pasieczny poinformował o liście, jaki dostał od Gera Thijsa przed rozpoczęciem pracy nad "Pocałunkiem". Autor prosił w nim, by nie skreślać w jego tekście ani słowa. Tę koncepcję bardzo chwalili sobie aktorzy.
- Tę sztukę wystarczyło po prostu uważnie przeczytać - mówił Konrad Pawicki. - Było w niej wszystko i nie trzeba było dopisywać ukrytych znaczeń.
Najbliższa okazja, by zobaczyć szczeciński "Pocałunek", trafi się w połowie miesiąca. Przedstawienie ma gościć na afiszu od 13 do 16 lutego.