Podobny do Respondka

rozmowa z Krzysztofem Respondkiem

O sławie, pracy, rodzinie i przeżywaniu świąt Wielkiejnocy - opowiada aktor i kabareciarz, Krzysztof Respondek.

Co dało ci zwycięstwo w programie Jak oni śpiewają? 

- Rozpoznawalność. Dzisiaj jeżeli nie jesteś rozpoznawalny, to nie masz propozycji. Tym właśnie rządzi się telewizja. Utarło się, że jeżeli nie ma cię w szklanym okienku, to znaczy, że nie jesteś dobry. Tymczasem to bardzo krzywdzące dla wielu artystów. Jest przecież mnóstwo genialnych aktorów w teatrach, którzy grają wielkie i wspaniałe role, wielu pięknie śpiewających młodych ludzi. Tyle, że to telewizja kreuje nazwisko. Oprócz tego zwycięstwo w programie sprawiło, że pojawiły się propozycje z podobnych programów, gdzie największe znaczenie mają sms-y, wysyłane przez widzów. Nie zdecydowałem się jednak wziąć w nich udziału, chociaż mi się podobają. Ja jednak nienawidzę tańczyć. 

Czy tamten sukces bardzo zmienił twoje życie? 

- Mam bardzo dużo pracy. Część jest kontynuacją sprzed programu, ale pojawiły się też nowe propozycje, jak chociażby prowadzenie programu Najśmieszniejsze momenty świata"w Polsacie. To nowość w mojej pracy, specyficzny rodzaj konferansjerki i bardzo trudny program. Chociaż nie jest na żywo to nagrywany jest prawie bez powtórek. Moje życie zawodowe zaczęło pędzić w kilku różnych kierunkach równocześnie. Zacząłem być też postrzegany jako śpiewający aktor. Oczywiście nadal występuję w kabarecie Rak. Od dłuższego czasu gram też w serialu Barwy szczęścia. Robi go świetna ekipa. Nazwiska Ilony Łepkowskiej i producenta Tadeusza Lampki mówią same za siebie. Grę w nim traktuję jako zaszczyt. Ostatnio zdobyliśmy Telekamerę. Podczas mojej wizyty w Kanadzie przekonałem się, jaką ten serial cieszy się popularnością wśród Polonii. Tam odcinki trafiają z pewnym opóźnieniem, a ludzie nie chcą czekać na rozwój akcji. 

Skoro tyle pracujesz, to czy bywasz jeszcze w domu w Tarnowskich Górach? 

- W zawodach artystycznych zawsze są skrajności. Albo nawał pracy, taki że chciałbyś się sklonować i lecisz ze studia na estradę, a roli uczysz się w samochodzie. Albo przestój. Wtedy człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to kryzys światowy, czy jego własny kryzys. Ostatnio tej pustki prawie nie mam. I to jest odpowiedź na pytanie, czy Jak oni śpiewają zmieniło moje życie. 

Zmienił się też rodzaj twojej popularności. Czy możesz jeszcze spokojnie zrobić zakupy w markecie? 

- Szczęśliwie nie jestem na tyle charakterystyczny z urody, żeby ludzie mnie poznawali na pierwszy rzut oka. Częściej słyszę: Ale pan jest podobny do tego Respondka z programu. Fajnie mi się z tym żyje, bo moja popularność nie stała się męcząca. W święta trzeba znaleźć czas na przemyślenia i rachunek sumienia. 

Gdzie trzymasz zdobyty Brylantowy Mikrofon? 

- Nigdzie. Powiedziałem w trakcie programu, że wszystko, co wygram, rozdam. Tak też zrobiłem. Nagrody poszły na różne dobre cele. Mnie z programu zostały tylko dobre wspomnienia. 

Agata Kulesza po wygraniu Tańca z gwiazdami też oddała porsche na cele charytatywne. 

- Nie dziwi mnie taka decyzja. Uznałem, że oddając nagrody na cele charytatywne podziękuję wszystkim, którzy wysłali na mnie swoje sms-y. 

Nagrodą też było nagranie płyty. 

- Ona ciągle się tworzy. Zainteresowała się jej wydaniem firma Sony. Jest już aranżer. Zaśpiewam piosenki o kobietach. Tylko ciągle brakuje czasu. Płyty nie da się nagrać w biegu. 

Teraz w programie Jak oni śpiewają występuje twój kolega z kabaretu Rak, Krzysztof Hanke. Kibicujesz mu? 

- Hanek (tak mówią o Krzysztofie Hanke koledzy z kabaretu Rak) jest niekwestionowaną gwiazdą tej edycji programu! Jasne, że mu kibicuję. Bardzo byłem ciekaw jego występów. To jest mój mistrz występów estradowych. Początkowo nie chciał się zgodzić na udział w programie, ale nie ukrywam, że go namawiałem. Właśnie w takim momencie jego kariery, kiedy na estradzie osiągnął praktycznie wszystko, warto wystawić się na kolejną próbę. To spore wyzwanie. Zobaczyć, jak zareaguje na ciebie publiczność w nowej roli. Hanek nie boi się wyzwań. Już widać, że publiczność jest za Krzyśkiem. 

W której dziedzinie najlepiej się czujesz? Sporo tego: aktor showman, kabareciarz wokalista 

- Ocenę zostawiam innym. Najwięcej ciepłych słów odbieram pod adresem mojego śpiewania. Myślę, że gdybym był młodszy, bardziej skupiłbym się właśnie na tym. 

Śpiewasz sobie już czasem 40 lat minęło? 

- Nie, ale już uczę się tekstu. Na razie bardziej pasuje do mnie serial 39 i pół. 

W showbiznesie kariery robią coraz młodsi ludzie. Tymczasem twoja rozwija się u prawie czterdziestolatka. Czy to nie za późno? 

- No cóż, widocznie mój zegar się spóźnia. Nigdy nie powiem, że robię wielką karierę. Dzisiejsze kariery są takie pięciominutowe. Pojawiasz się, a już po chwili media bardziej interesują się kimś innym. Ja mam po prostu teraz swoją chwilę, a to, że przyszła ona właśnie koło czterdziestki... Dobrze, że w ogóle przyszła, bo mogła nie nadejść wcale. Wiek daje mi do tego dystans i dużo spokoju. 

Skoro jesteś ostatnio tak zajęty, to czy w święta też pracujesz? 

- Szczęśliwie nie. Święta są właśnie po to, żeby zastanowić się nad sobą. Czy to co robimy ma sens i co tak naprawdę ma sens. Wielkanoc to szczególne święta radości. Zmartwychwstanie. Istota naszej wiary. Bez tych świąt nasza wiara nie miałaby celu. Trzeba w ich czasie znaleźć czas na przemyślenia, rachunek sumienia. Tak musi być co roku. Przeżywam je razem z rodziną. Za to bezpośrednio przed i zaraz po świętach pracy mam bardzo dużo. Już 15 kwietnia rozpocznę zdjęcia do filmu w reżyserii Radosława Dunaszewskiego, opowiadającego o Zbyszku Nowaku, górniku przysypanym w kopalni. Wszyscy myśleli, że on już nie żyje, tymczasem nie tylko odnaleziono go żywego, ale do dzisiaj pracuje on w kopalni Halemba. To trudna rola i ciekawy, wielowarstwowy scenariusz. Film produkuje TVN. 

Często podkreślasz wagę rodziny w życiu. 

- Wiem, że zabrzmi to jak slogan, ale rodzina jest dla mnie wszystkim. Gdyby w rodzinie były takie zawirowania, jak w życiu zawodowym, wolałbym nie żyć. 

Który moment Świąt Wielkanocnych jest dla ciebie najważniejszy? 

- Spowiedź. To podstawa świąt. Po niej człowiek czuje się jak nowo narodzony. 

Dotykasz tu spraw związanych głęboko z wiarą. Tymczasem od kilku lat coraz mniej widać ją spod warstw reklam, opowieści o wykwintnych przepisach i kolorowych dekoracji w sklepach. 

- Święta nie straciły swojego czaru i tajemnicy. Ci, dla których podstawą jest wiara, nie zmienią systemu wartości i sposobu obchodzenia Wielkiejnocy. Co do kolorowej otoczki, to bardzo ją lubię. I nie przeszkadza mi, że w marketach kurczaczki i zajączki na wystawach stoją już od lutego, a choinki od Wszystkich Świętych. Wolę ten przepych, niż komunistyczne puste półki i ocet. Zresztą, gdy wspomina się tamte czasy to trudno uwierzyć, że teraz mamy kryzys. No chyba, że kryzys wartości. Z tym się zgodzę.

Regina Gowarzewska-Griessgraber
Polska Dziennik Zachodni
14 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...