Podróż metafizyczna

"Solaris" - aut. Stanisław Lem - reż. Daria Kopiec - Bałtycki Teatr Dramatyczny im. Słowackiego w Koszalinie

Lem mógłby się zdziwić oglądając swoją powieść w formie monodramu. Rozłożona na kilka głosów główna postać dramatu funduje nam podróż w głąb naszej psychiki, która jest równie kosmiczna, jak niezgłębione przestrzenie Wszechświata.

„Solaris" to najbardziej znana powieść Stanisława Lema, przetłumaczona na ponad 40 języków, zaliczana do klasyki fantastyki naukowej. Wydana po raz pierwszy w 1961 r. Była trzykrotnie filmowana, nie zawsze z aprobatą autora. Na jej podstawie powstały dwa słuchowiska, nawet opera.

Główny bohater, psycholog Kris Kelvin, przybywa z Ziemi na stację badawczą unoszącą się nad cytoplazmatycznym oceanem pokrywającym planetę Solaris. Ludzie od wielu lat nie potrafią zrozumieć tajemniczej natury oceanu, a wszelkie próby porozumienia zawodzą. Naukowcy przebywający w momencie przylotu Kelvina na stacji badawczej (Snaut i Sartorius) zachowują się w nienaturalny sposób, ich stan psychiczny przypomina lekki obłęd. Szef tamtejszej placówki – Gibarian – popełnił samobójstwo parę godzin przed przybyciem psychologa. Wkrótce pojawia się tam w niewyjaśnionych okolicznościach była dziewczyna Kelvina, Harey, która niegdyś popełniła samobójstwo, za co główny bohater czuje się odpowiedzialny.

Za rozterki młodego mężczyzny, zarówno na Ziemi, jak i w Kosmosie, zabrała się reżyserka Daria Kopiec, która z żeńską ekipą stworzyła mocno klimatyczny, nastrojowy spektakl, powierzając główną rolę Beacie Niedzieli.

To nie pierwsze spotkanie pań, bo kilka miesięcy temu pracowały przy realizacji spektaklu „Gotki" w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku. Tam pierwiastek żeński zaowocował spektaklem rozpisanym na cztery głosy, w którym siła i słabości poszczególnych bohaterek zderzały się w problemach codzienności.

Już w tamtym przedstawieniu Beata Niedziela, aktorka Bałtyckiego Teatru Dramatycznego, silnie zaznaczyła swoją obecność, tworząc wyrazistą postać najstarszej córki, która zrezygnowała z marzeń, żeby zostać w rodzinnym domu i zaopiekować się matką.

Tym razem aktorka mierzy się z formą monodramu, która na początku wydaje się zaskakująca, ale w miarę rozwoju akcji okazuje się doskonałym rozwiązaniem, żeby pokazać wszystkie powiązania psychiczne człowieka z innymi ludźmi. Dzięki temu zabiegowi utwierdzamy się w przekonaniu, że żaden człowiek nie jest samotną wyspą, nigdy nie zależy tylko od siebie, a spotkanie z innymi zawsze pozostawia w nim jakiś ślad. Nie trzeba się wyprawiać na inną planetę, żeby wpaść w pajęczynę uzależnień, żeby próbować odkryć zagadkę ludzkości czy Wszechświata. Życie na Ziemi jest wystarczająco skomplikowane, nie uda się uniknąć potknięć, zawodów. Ucieczka nic nie daje, bo nasze wewnętrzne piekło zawsze zabieramy ze sobą, gdziekolwiek byśmy się nie udali.

Aktorka znakomicie poradziła sobie z trudnym zadaniem, jakim jest wcielanie się w kilka postaci. Prowadzi monologi płynnie przeistaczając się z jednej postaci w drugą, odpowiednio modulując głos i tworząc swoistą choreografię gestów, ruchów. Po mistrzowsku eksponuje cechy każdej z postaci, a kolejne sceny są precyzyjnie rozpisanymi dramaturgicznymi perełkami.

To spektakl mocno choreograficzny, w którym aktorka rozpoczyna od pięknego tańca w stanie nieważkości, a potem przemieszcza się między pomieszczeniami, lekko, jakby wciąż walczyła z brakiem przyciągania ziemskiego. Płynne i taneczne są również jej przemiany w odurzonego, przeciągającego słowa Snauta, kiedy niemal wślizguje się na fotel.

Jako Kris Kelvin stara się panować nad materią, nad równowagą swojego ciała, ale te zmagania nie do końca są udane symbolizując życie bohatera, pełne chwiejności, nie zaleczonych ran psychicznych, nad którymi nie tak łatwo zapanować.

Daria Kopiec stworzyła ciekawą pudełkową scenografię, którą również przywołuje wspomnienie „Gotek". Bohaterowie poruszają w niej niczym w labiryncie, jakby nie mogli odnaleźć celu i sensu życia. Gonią za sobą, nie widzą się, nie słyszą, wpadają na siebie.

Dodatkowe wrażenie robią wizualizacje Magdaleny Parszewskiej, absolutnie kosmiczne, dosłownie i w przenośni. W jednej z najbardziej oryginalnych scen aktorka obraca w dłoniach sześcian stworzony ze światła, co wymagało zapewne dużej precyzji. Całości dopełniają kostiumy – skafander, który można rozłożyć na czynniki pierwsze, czy powiewna szata, którą aktorka ma na sobie w ostatniej scenie.

Muzyka Aleksandry Gronowskiej potęguje nastrój niepokoju, jaki towarzyszy nam zawsze w zderzeniu z czymś nieznanym, z Obcym. W oczekiwaniu na rozwiązanie kryminalnej historii rodem z horroru, zderzamy się z naszymi lękami. I zdajemy sobie sprawę, że nikt, poza nami samymi, nie jest w stanie tych lęków pokonać.

Kobiecy zespół funduje nam w tym przedstawieniu wizualną, dźwiękową i duchową podróż w nieznane. Podróż, w której musimy się zmierzyć sami ze sobą.

Obsada: Beata Niedziela.

Reżyseria: Daria Kopiec, autor: Stanisław Lem, adaptacja: Martyna Lechman, scenografia: Daria Kopiec, kostiumy: Patrycja Fitzet, muzyka: Aleksandra Gronowska, video: Magdalena Parszewska, choreografia: Helena Ganjalyan, inspicjentka: Ania Borej, foto: Izabela Rogowska, autorka plakatu: Anna Waluś.

Premiera 15 czerwca 2024.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
19 czerwca 2024
Portrety
Daria Kopiec

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia