Podróż w przeszłość Klaty

"H." - też. Jan Klata - Teatr Wybrzeże w Gdańsku NINATEKA

Doświadczenia ostatnich miesięcy spowodowały, że sztuki teatralne, opery, a nawet wycieczki po muzeach odbywamy najczęściej z domowego zacisza. Przedefiniowane zostały niemalże wszystkie dziedziny naszego dotychczasowego życia i w tym nieoczekiwanym zwrocie akcji podjęłam się obejrzenia spektaklu H. Jana Klaty.

 

Przedstawienie z 2006 roku (premiera odbyła się 2 lata wcześniej) jest jednym z pierwszych w karierze reżysera. Do ważniejszych spektakli poprzedzających H. należą Rewizor Mikołaja Gogola i Lochy Watykanu na podstawie Andre Gide.

Hamlet wystawiony został w halach Stoczni Gdańskiej. Słowa Shakespeara: „źle się dzieje w państwie duńskim" (Hamlet, Shakespeare) reinterpretowane przez Jana Klatę znalazły swoje miejsce, w przestrzeni ważnej dla Polaków, skupiającej ich historię. Jednak rdzewiejąca suwnica Anny Walentynowicz, podarte plakaty Solidarności i symbole "V" bezmyślnie pokazywane przez Rosencrantza (Wojciech Kalarus) i Guildensterna (Rafał Kronenberger) dźwięczą dekadencko. Aranżacja przestrzeni, kostiumy i reżyseria światła są efektem pracy Justyny Łagowskiej - prywatnie małżonki Jana Klaty; w owej współpracy zauważalna jest wspólna wizja. Oszczędność form jednocześnie podkreśla moc ich wyrazu. Przestrzeń, w której umieszczeni zostali aktorzy jest surowa i zimna, dzięki czemu postać Hamleta (Marcin Czarnik) wydaje się być jeszcze bardziej porywcza, rozjuszona, emocje aż z niej kipią. Z kolei białe szermiercze kostiumy i sportowe buty stanowią płótno oczekujące rozlania farb. W scenie degustacji wina Klaudiusz (Grzegorz Gzyl) popisuje się wiedzą z dziedziny enologii - ostentacyjnie głosi nazwy poszczególnych szczepów kładąc większy nacisk na wymowę, niż ich rzeczywisty smak. Na scenę wkracza porywczy Hamlet i przerywa beztroskie praktyki zepsutego dworu. Kieliszek roztrzaskany kijem do golfa plami białe szermiercze stroje winem niczym krwią.

Choreografia Maćko Prusaka wprowadza do sztuki na podstawie Hamleta Shakespeara taniec - breakdance Klaudiusza wykonany na stole oraz synchroniczny układ Rosencrantza i Guildensterna zwieńczony solidarnościowym symbolem "V". Obrazy te przywodzą mi na myśl późniejszą, również Shakespearowską interpretację Klaty - Króla Leara (premiera w 2014 roku), w którym wizualna harmonia także odegrała swoją rolę. Ruch sceniczny i sample wyrazistej muzyki współczesnej są zauważalnym znakiem rozpoznawczym reżysera.

Montaż spektaklu autorstwa Katarzyny Adamik uwydatnił rozmach przedsięwzięcia. Publiczność przemieszczająca się między halami wzięła aktywny udział w sztuce Klaty. W scenie samobójstwa Ofelii widzowie tłoczą się za policyjną taśmą rozpiętą nad zbiornikiem wody, z której wyławiany jest topielec. Nagranie sprawia wrażenie autentycznego skupiska gawiedzi zebranego w obliczu tragedii.

H. Jana Klaty odbiega od elżbietańskiego pierwowzoru. Nie jest to zaskoczenie biorąc pod uwagę całokształt twórczości reżysera. Chociaż postać cholerycznego Hamleta kontrastuje z filozofem naszkicowanym przez Shakespeara, kolejne punkty tragedii osadzonej w Elsynorze znalazły swoje miejsce w nowym obrazie zaproponowanym w H. i nieustannie tworzą spójną wizję.

W świetle najnowszych wydarzeń (protestów kobiet w odpowiedzi na decyzję Trybunału Konstytucyjnego) powiedziałabym jeszcze, że może ta porywczość Hamleta jest konieczna, bo "grzeczne już byłyśmy". Jak się okazuje spektakl z 2004 roku wciąż może być aktualny i stwierdzam to raczej z żalem i obawą, że system polityczny w Polsce nie ulegnie upragnionej zmianie.

Julia Zalewska
Dziennik Teatralny Kraków
31 października 2020
Portrety
Jan Klata

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia