Poetyka pustej klatki

10. Międzynarodowy Festiwal ZDARZENIA im. Józefa Szajny

Nareszcie! - chciałoby się wykrzyknąć w niebiosa, lecz stwierdźmy spokojnie. Nareszcie naprawdę solidna sztuka teatralna na tegorocznych "Zdarzeniach". I chociaż trzeba było czekać prawie dwa dni, by wreszcie zaczęło się coś "zdarzać" to przedstawienie było jednak jednym z tych, na które byłoby warto czekać nawet i dłużej.

Zacieniona sala wypełniona po brzegi widzami pączkuje oczekiwaniem. W głębi sali majaczą podwieszone nad przestrzenią sceniczną druciane klatki bez ptaków oraz trzy niewyraźne sylwetki kobiet. Wtem światło zapala się i widzimy ich twarze. Patrzą przed siebie, pogrążone w tylko im wiadomych myślach pozwalają oglądać się od stóp do głów. Podziwiam charakteryzację i dopracowane w każdym szczególe kostiumy autorstwa Heleny Matuszewskiej. Obserwuję minimalistyczną scenografię, w której wypchany lis i ptak oraz puste klatki budzą niewytłumaczalny niepokój i wrażenie, że oprócz klatek nad sceną wisi też już jakieś szaleństwo, bakcyl szału, który tylko czeka, by spaść na te, póki co, tkwiące w bezruchu głowy kobiece.

Z czasem tajemnicze rekwizyty zostają dookreślone grą aktorską. Każdy dialog i monolog oparty jest na charakterystycznych sekwencjach powtórzeń. Aktorki świetnie sobie radzą z tym specyficznym rytmem, ich ruch jest niejednokrotnie równie schematyczny. Choć animują pacynkę, wypchane, trochę upiorne zwierzęta czy też głowy z masy gipsowej, ich czysto ludzki, czysto kobiecy status w tej przestrzeni budzi zastrzeżenia. Ich przesadna mimika i mechaniczny gest oraz ruch czynią z nich kobiety – lalki, dziwne twory nieznanego pochodzenia. Kobiety zamknięte w przestrzeni, która nie znaczy żadnego konkretnego miejsca, stają się więźniarkami własnej chorej wyobraźni, samotności i szaleństwa podszytego tajemniczym nieszczęściem, żalem za czymś, co odeszło dawno temu lub też może nie wydarzyło się nigdy. W ich pozornie powierzchownych monologach o miłości – „my się bawimy miłością”, życiu gospodyni domowej czy dewocji z nutą sadyzmu kryje się każdorazowo jakaś gorycz obłędu, która od razu odbiera wiarę w ich zapewnienia. Obłęd strachu przed przyznaniem się do chorej imaginacji  tworzy wciąż napiętą atmosferę, złą energię targającą postaciami od środka. Z trudem tłumioną złość odreagowują gwałtownymi ruchami oraz maniakalnymi czynnościami, tak jak chociażby ciągłe, nerwowe przeglądanie się w podręcznym lusterku.

Jakie jest jednak źródło tych obsesji? Co zepsuło te kobiety? Jaka siła doprowadziła do takiej frustracji? Gdzie się znalazły? Może w ogóle nie ma tych kobiet, tylko jest jeden zwyrodniały twór o dziwnej i niespójnej przeszłości oraz równie wątpliwej teraźniejszości skażonej paranoją… W raz z narastaniem akcji wątpliwości i tajemnice mnożą się zamiast rozwiązywać. Ostatnia scena, będąca sekwencją powtarzania wciąż tej samej kwestii przez dwie aktorki, nasuwa skojarzenia z chorymi na schizofrenię, którzy wciąż produkują nakładające się na siebie fałszywe obrazy, rekompensując notoryczne uczucie pustki.

„Trzy upadki panny Julie” – przedstawienie zespołu Squad Form to raczej luźna adaptacja dramatu „Panna Julie” Augusta Strindberga. Przedstawienie w reżyserii Agnieszki Baranowskiej – absolwentki lalkarstwa AT w Białymstoku – to sztuka teatralna o niezwykłej plastyce. To też przedstawienie, które tematycznie nie aspiruje do studium szaleństwa z określoną genezą i skutkami, a skupia się na samym procesie gubienia siebie, wciąga odbiorcę w poezję zupełnie niedookreślonego wiru osamotnienia, szaleństwa.

Częstotliwość z jaką w ostatnich latach w teatrach współczesnych pojawia się problem szaleństwa (na przykład fascynacje „ludźmi w kryzysie” w teatrze Tomaszuka, czy też ostatni projekt Kleczewskiej, gdzie aktorzy praktykowali w ośrodku psychiatrycznym) rodzi pytanie, czy w tej kwestii da się jeszcze stworzyć interesujący projekt bez popadania w powtarzalność. Zespół Squad Form nie tylko zaskoczył interesującym podejściem do tego wątku, ale zrobił to jeszcze w mistrzowskiej formie.

Biorąc pod uwagę fakt, że było to przedstawienie konkursowe można mieć nadzieję, że następne dni zaiskrzą jeszcze wieloma interesującymi, a być może również intrygującymi przedstawieniami, na co z życzliwym niepokojem zapewne czeka festiwalowa publiczność.

„Trzy upadki panny Julie”, Squad Form, Polska, rez. Agnieszka Baranowska, Międzynarodowy Festiwal „Zdarzenia” im. Józefa Szajny, 4 września 2009r., godz. 18.00.

Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny
7 września 2009

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia