Pokaż cycki za 50 zł: cena albo propozycja nie ta
Waldemar Wolański pozwie do sądu aktorówWaldemar Wolański, dyrektor teatru Arlekin, zapowiedział, że pozwie do sądu aktorów zarzucających mu mobbing i molestowanie. Podkreślił też, że nie przedłuży z nimi kontraktów
W piątek Wolański zwołał konferencję prasową, żeby - jak stwierdził - dać odpór inspirowanej przez aktorów kampanii wymierzonej w niego i teatr. Aktorom dyrektor zabronił uczestniczyć w spotkaniu. Tłumaczył, że poziom agresji aktorów jest tak wysoki, że nie da się spokojnie porozmawiać.
Jego zdaniem aktorom nie zależy na pracy w teatrze, tylko na usunięciu go ze stanowiska, które zajmuje od 18 lat. Zostaliby, gdyby zmienił się dyrektor. Według Wolańskiego chodzi o zastąpienie go Anną Zadęcką-Ziębą (jedna z aktorek teatru, która w lutym 2009 r. startowała na dyrektora teatru w Rzeszowie i przegrała).
Odniósł się także do protestów aktorów, którzy zarzucają mu: złe traktowanie w pracy, mobbing, nepotyzm i molestowanie seksualne. Wszystkiemu zaprzeczył. Stwierdził, że nie dopuścił się cytowanych przez aktorów stwierdzeń (słynne już "Pokaż mi cycki, to dostaniesz 50 zł więcej"). - Wyobraźcie sobie panie, że ktoś każe wam pokazać cycki za 50 zł. Albo cena nie ta, albo żądanie nie to. Jest coś chorego w tym stwierdzeniu - tłumaczył dziennikarkom. I dodał: - Lata moich starań o kształt tego teatru legły w gruzach. Afera wywołana przez aktorów negatywnie odbija się na teatrze, którego widzami są przede wszystkim dzieci.
Wolański zapewniał, że aktorzy dostają świadczenia socjalne - bony na święta, wodę podczas prób, a w czasie wyjazdów zagranicznych diety. - Jedyne, czego im brakuje, to ubezpieczenie ZUS, bo zdrowotne mają i od nieszczęśliwych wypadków mają - mówił dyrektor.
Nie obyło się bez personalnych wycieczek. - Jedna z aktorek zaszła w ciążę i dostała etat jako kronikarz, a żadnej kroniki przez rok nie widziałem na oczy. Potem zaszła w drugą ciążę, bo mąż reżyser reżyserować nie umie, ale całą resztę ma w porządku, i wtedy przyszła do mnie z prośbą o pomoc. Dałem jej etat pomocnika archiwisty. Zapytajcie ją, gdzie w teatrze jest archiwum - mówił do dziennikarzy.
Wolański skomentował sytuację chorobową aktorów. - Nie przypominam sobie, żeby przez 13 lat zdarzył się przypadek odwołania spektaklu. Sam byłem aktorem i wiem, że czasami trzeba grać z przeziębieniem. Etos aktora nie pozwala nie przyjść na spektakl, na który przychodzą widzowie.
Dyrektor przypomina, że kiedy rok temu Ewa Mróz miała ciężką anginę, ściągnął z Krakowa aktorkę, która z dnia na dzień zrobiła za nią zastępstwo, by inni aktorzy mogli zarobić pomimo choroby aktorki.
Dyrektor zaznacza, że spośród 15 osób, które podpisały się pod listem, tylko trzy pracują od 13 lat w teatrze. Niektórzy z aktorów zatrudnieni są od roku, większość od kilku lat. - Wiedzieli, na jakich warunkach będą pracować i przy podpisywaniu pierwszych umów nie mieli żadnych zastrzeżeń - mówi Wolański. - Oni po prostu kłamią. Macie do czynienia z aktorami, a oni na potrzebę chwili są państwu w stanie zagrać wszystko.
Zapowiedział, że nie podpisze kolejnych umów z aktorami, którzy przeciw niemu protestują. - Jeszcze trzy miesiące temu chciałem wyciągnąć do niech rękę, ale teraz nie widzę możliwości dalszej współpracy. Wiem, że to, co powiem jest brutalne, ale dzisiaj trudniej jest znaleźć plastyka do pracowni w teatrze niż aktora.
Dlaczego podpisywał umowy już w tym tygodniu? - Jestem menedżerem. Muszę zapewnić teatrowi ciągłość. Gdybym szukał aktorów w czerwcu czy lipcu, nikogo bym nie znalazł, bo w marcu we wszystkich teatrach w Polsce są podpisywane umowy na kolejne sezony.
Wiesława Zewald, wiceprezydent Łodzi, w czwartek złożyła w imieniu aktorów zawiadomienie o domniemaniu przestępstwa dokonanego przez Wolańskiego. Dyrektor zamierza poczekać na koniec postępowania, a potem zapowiedział złożenie pozwu przeciw aktorom o zniesławienie.