Pół wieku na scenie

O Mieczysławie Franaszku

- To mój ostatni przystanek, bo z końcem 2013 roku, spędziwszy prawie pół wieku na scenie, odchodzę z teatru - mówi Mieczysław Franaszek, aktor Teatru Polskiego w Bydgoszczy, obchodzący jubileusz 45-lecia pracy artystycznej.

Panie Mieczysławie, opowie mi pan o swoim życiu?

- Ale od początku czy od końca? Bo był u nas kiedyś taki reżyser, co Czechowa chciał robić od końca.

Na początku był Prądnik Biały, kiedyś sielska wieś, który został przyłączony do Krakowa trzy lata przed narodzinami Mieczysława Franaszka, rówieśnika nieboszczki Polski Ludowej. Tym samym przyszły aktor został pierwszym krakowianinem z urodzenia w rodzinie. Większość czasu mały Miecio spędzał na świeżym powietrzu - za domem była łąka i rzeka. Dużo biegał, pływał i pchał nawet kulą, którą miał ojciec. Mięśnie wyrabiał także, nosząc ze studni do domu wiadra z wodą. Miał trójkę rodzeństwa, które było dużo starsze, czuł się więc trochę jak jedynak. Jego brat był elektrykiem i pracował w krakowskim Teatrze Rozmaitości. Kiedy Mieczysław trafi tam po latach, będzie najlepiej oświetlonym aktorem.

Na razie jednak idzie do szkoły. Uczy się przeciętnie, ma problemy z przedmiotami ścisłymi. Woli chodzić do brata, do teatru, gdzie zakochuje się na zabój w jednej z aktorek. Potem przyszedł czas na liceum, nawet niejedno. Wtedy też Mieczysław trafia do amatorskiego teatru, który w Młodzieżowym Domu Kultury przy ulicy Krowoderskiej prowadzi aktor Starego Teatru, Andrzej Buszewicz. - Chodziłem tam na zajęcia i grałem w różnych spektaklach. Po latach się dowiedziałem, że moja mama dzwoniła co jakiś czas do Buszewicza, żeby się dowiedzieć, jak mi idzie.

Sporo też pisze, głównie wiersze. Któregoś razu, podczas wieczoru poetyckiego, jego kolega zapytany, co sądzi o Franaszkowej poezji, odpowiedział: Te twoje wiersze to grafomania, ale świetnie czytałeś. - Wtedy pomyślałem, że może rzeczywiście należy przestać pisać, a zacząć występować. Ale najpierw trzeba było zdać maturę. Mieczysław przygotowuje się do niej w liceum wieczorowym, ma już 18 lat i musi wspomóc rodzinę finansowo. W dzień pracuje więc jako magazynier w Ruchu, a wieczorem się uczy. W szkole występuje na wszystkich akademiach, do czego zachęca go sam dyrektor Czesław Święch, ojciec późniejszego aktora Jerzego Święcha. - Kiedyś podsłuchałem, przechodząc obok pokoju nauczycielskiego, jak dyrektor mówi do mojej pani od matematyki: Pani koleżanko, temu Franaszkowi to tak jakoś trzeba, no wie pani Pomóc.

Świadectwo dojrzałości otworzyło mu w końcu drogę do PWST w Krakowie. Zdaje tam w 1964 roku i od razu się dostaje, bo był bardzo dobrze przygotowany. Rodzice nie są zachwyceni, woleliby mieć w rodzinie księdza albo adwokata. Szkołę aktorską zaczynają z nim między innymi Olgierd Łukaszewicz (dzisiaj prezes Związku Artystów Scen Polskich), Wojciech Pszoniak i Krzysztof Jasiński (współzałożyciel i szef krakowskiego Teatru STU). - Szkoła była spełnieniem marzeń. Miałem tam znakomitych nauczycieli. Na koniec studiów przejął nas Jerzy Jarocki i to z nim mieliśmy dyplom.

PWST Mieczysław kończy w 1968 roku i rozpoczyna swoją teatralną drogę, która wyglądała następująco:

Teatr Ludowy w Krakowie (1968-1969): - Pierwszy rok był bardzo fajny, ale potem grałem niewiele.

Teatr Rozmaitości w Krakowie (1969-1971): - Nie było najgorzej.

Znów Ludowy (1971-1973): - To nie była dobra decyzja, grałem tam głównie role komediowe.

Teatr Zagłębia w Sosnowcu (1973-1975): - Niezły teatr, ciekawi ludzie, no i niedaleko od Krakowa. Zacząłem tam grać, w końcu, czarne charaktery.

Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu (1975-1979): - Teatrem zaczął kierować Bogdan Hussakowski. O tym miejscu było głośno i powstawały tam znakomite spektakle.

Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie (1979-1981): - Skusił mnie Andrzej Rozhin. Sporo grałem i sporo zarabiałem. No i dobrze na mnie działało morskie powietrze.

Teatr Polski w Szczecinie (1981-1983): - Po Koszalinie Andrzej dostał Szczecin, więc pojechałem za nim. I słusznie, bo on miał nosa do dobrego repertuaru.

Teatr Współczesny w Szczecinie (1983-1986): - Zaczął nim kierować Ryszard Major, kolega z czasów krakowskich. Powiedział: Chodź do mnie, to poszedłem.

Powtórnie Teatr Polski w Szczecinie (1986-1992): - Koledzy mnie namówili!

Teatr Polski w Poznaniu (1992-2001): - Przyjąłem propozycję Grzegorza Mrówczyńskiego, który już jakiś czas kierował tym teatrem. Aktorsko nie była to może najlepsza decyzja, ale miasto było wspaniałe.

I od 2001 roku Teatr Polski w Bydgoszczy: - To mój ostatni przystanek, bo z końcem 2013 roku, spędziwszy prawie pół wieku na scenie, odchodzę z teatru.

Mieczysław zagrał w sumie prawie 120 ról teatralnych: i Papkina w Zemście Fredry, i Feuerbacha w Ja, Feuerbach Dorsta, i Kreona w Antygonie Sofoklesa, i Kirkora w Balladynie Słowackiego, i obu Emigrantów w Emigrantach Mrożka. Zagrał też poniekąd sam siebie w Turystach Artura Pałygi. Ale teatr nie jest jego jedyną pasją. Są nią także dalekie podróże i fotografia. Ze swoich wypraw do Jemenu, Jordanii czy Indii przywozi zawsze dużo zdjęć. - Początek mojej podróżniczej pasji też jest w teatrze, bo zachciało mi się jeździć po świecie po tym, jak zagrałem w Opolu Sindbada Żeglarza. To, nawiasem mówiąc, był wspaniały spektakl.

 Tekst pochodzi z książki Teatr wspólny, która ukaże się jesienią nakładem Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Mike Urbaniak
panodkultury.wordpress.com
26 października 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia