Polacy, nic się nie stało
17. Międzynarodowy Festiwal Konfrontacje TeatralneDwa zupełnie odmienne oblicza miał środowy wieczór na Konfrontacjach Teatralnych. Ze spektaklu (?) "Jestem wolny" rosyjskiego teatru post widzowie wychodzili niemal gremialnie. I trudno im się dziwić. Po "III Furiach" [na zdjęciu] Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy przeciwnie - można było odczuwać żal, że to już koniec przedstawienia.
Jak wspomniałem w jednym z wcześniejszych tekstów, spektakl legnickiego teatru "w ciemno" opatrzyłem w programie Konfrontacji adnotacją: "zobaczyć koniecznie", choć wiedziałem, że nie będzie to doświadczenie kojące. I w rzeczy samej - nie było. Marcin Liber zrobił spektakl okrutny. Rozprawiający się z całą narodową mitologią. Bezlitośnie wyśmiewający polską megalomanię, obnażający hipokryzję i fobie rodaków.
Pokazuje mechanizmy manipulowania historią i współczesnością. Chciałoby się rzec, iż wywleka na wierzch nieapetyczne bebechy narodu. Trzeba wszakże podkreślić, że reżyser nie czyni tego w imię takiej czy innej ideologii. Czystych sumień nie mają bowiem ani ci z prawej, ani z lewej; ani libertyni, ani ci w sutannach; ani konserwatyści, ani postępowcy. Wszędzie są tacy, co - mówiąc za Słowackim - "kupują serca na tandecie". To ponura konstatacja. Jak nieoficjalny hymn narodowy polskich kibiców "Polacy, nic się nie stało", który w założeniu miał zapewne dodawać ducha, a stał się usprawiedliwieniem i akceptacją wszelkiego dziadostwa.
Wiem dobrze, kto powinien koniecznie zobaczyć "III Furie". To ci wszyscy, którzy Polskę i Polaków potrafią widzieć tylko w tonacji czarno-białej. Ale równie dobrze wiem, że akurat oni raczej go nie zobaczą, a jeśli zobaczą, to oplują.
Mieliśmy kiedyś na Konfrontacjach wstrząsającą "Naszą klasę", mieliśmy mądrych "Paranoików i pszczelarzy", a teraz "III Furie". I co? Ano - "Polacy, nic się nie stało".