Polacy nie są tolerancyjni

Rozmowa z Marią Seweryn
O kurwa!...,tak zaczyna się wystawiana przez Teatr Współczesny w Szczecinie sztuka pt. 'Polaroidy' (reżyseria: Anna Augustynowicz), której akcja toczy się w Londynie. Jednym z głównych wątków są losy pary gejowskiej. Bycie gejem ukazane jest widzowi wręcz jako bardziej normalne i na czasie niż bycie heteroseksualistą. Gejowstwo widzimy tu jako produkt współczesnego świata pozbawionego norm i wartości. Jednak jest to tylko jeden z aspektów. Bycie osobą homoseksualną przedstawione jest jako coś zupełnie normalnego. Postacie mówią o tym całkowicie otwarcie, jeśli ktoś się temu dziwi jest on nieprzystosowany. Obaj geje ukazani są jako ludzie potrzebujący miłości, chcą siebie kochać - jednak to świat zewnętrzny karze im udawać, że są ze sobą tylko z powodu wygody i zachcianki. Kochać to znaczy być mięczakiem. Ułuda szczęśliwości w końcu pęka i... Teatr Współczesny wystawiał 'Polaroidy' do tej pory w Bydgoszczy, Zabrzu, Rudzie Śląskiej i Warszawie, gdzie grany będzie po raz kolejny w Teatrze Małym 19.01.2003. Kolejną polską inscenizację tego tytułu przygotował również Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, gdzie w rolę Helen wcieliła się Dorota Segda. W szczecińskim wydaniu opisywanej sztuki za przypominającymi polaroidy szybami Anna Augustynowicz 'ukryła' nagość dwóch męskich i jednego kobiecego ciała. 'Mam zajebiste ciało i faceci szaleją za moim ciałem' jak mówi jeden z nagich aktorów. Ta nagość może jednych szokować, dla innych być naturalnym elementem ludzkiej egzystencji. Ma się wrażenie, że poruszenie również problematyki związanej z AIDS powoduje wśród publiczności skupienie i zadumę. Z grającą gościnnie w tym spektaklu znaną aktorką Marią Seweryn rozmawia Artur Piotr Dzięgielewski: APD: Mamy możliwość porozmawiania z Tobą, gdyż jakiś czas temu podjęłaś się grania w Szczecinie. Aktorka Teatru Współczesnego Kasia Bujakiewicz [obecnie m.in. serial 'Na dobre i na złe'] coraz rzadziej w nim grywa, jednak mówi, że nie tak łatwo zrezygnuje z pracy z Anną Augustynowicz. Czy u Ciebie właśnie ta reżyserka była głównym czynnikiem, który wpłynął na decyzję o przyjeździe do Szczecina? A może było coś jeszcze? Maria Seweryn: Oczywiście do Szczecina ściągnęła mnie Ania Augustynowicz. Dla aktora nie ważne jest, ile pracuje, ile robi rzeczy, gdzie to robi, tylko ważne jest to, z kim to robi. Ania Augustynowicz jest taką osobą, z którą należy się według mnie spotkać. APD: Wiem, że Ania Augustynowicz zaangażowała Ciebie do swojej nowej sztuki. Czy mogłabyś nam zdradzić jakieś szczegóły i czy oznacza to, że będziemy Ciebie widywać częściej w Szczecinie? MS: Tak, zaangażowała. Sztuka ta to farsa, komedia angielskiego dramatopisarza Alana Ayckbourna. Tytuł - na razie roboczy - 'Siła komiczna'. Wszystko dzieje się w przyszłości. Generalnie jest to bardzo piękna historia. Gram aktorkę-androida, z czego się bardzo cieszę. To jest dopiero początek prób. Jak na razie bawimy się świetnie. Ale przede wszystkim po 'Polaroidach' nie miałam wątpliwości, by dalej spotykać się z Anią Augustynowicz, ponieważ bardzo dużo mi to dało. Myślę, że ze wspólnej pracy rodzą się fajne rzeczy. APD: Sztuki grane w Teatrze Współczesnym w Szczecinie prawie zawsze próbują zaszokować widza. Są to albo drastyczne sceny, nagość, wulgaryzmy, czy też nie często poruszane wątki tabu. W ostatnio oglądanej przeze mnie sztuce 'Pasożyty', aktorzy jedzą surowe mięso m.in. surową wątrobę. Czy współczesny teatr takimi właśnie środkami zamierza walczyć o widza? Czego według Ciebie możemy spodziewać się wkrótce na deskach naszych teatrów? MS: Wydaje mi się, że Współczesny - i to jest rzeczywiście niezwykłe - bardzo konsekwentnie prowadzi swój wizerunek. Myślę, że to głównie zasługa Ani Augustynowicz. Ale nie sądzę, by Ania była takim reżyserem, czy takim dyrektorem, który szuka wyłącznie zaszokowania. Ona zawsze powtarza, że wybiera teksty, które ją po prostu poruszają i chce nimi poruszyć również widza. Rzeczywiście czasami używa bardzo mocnych środków, jak na przykład w 'Pasożytach' jedzenie mięsa, które u mnie wywoływało skręt kiszek, ale to miało znaczenie, nie wiem, człowiek sprowadzony do zwierzęcia, ja to rozumiem. Wcześniej przed 'Polaroidami' robiłam 'Shopping and Fucking', które zrobiliśmy totalnie realistycznie. To znaczy, kiedy jedna z postaci, przepraszam za sformułowanie, lizała tyłek drugiego kolegi, to robiła to naprawdę. No może prawdziwego stosunku na scenie nie było, chociaż wielu ludzi później twierdziło, że na pewno widzieli stosunek i że był on prawdziwy. Wydaje mi się, że Ania Augustynowicz odeszła [w 'Polaroidach'] od tej dosłowności i od takiego zaszokowania. Na przykład nie pokazała stosunku-nekrofilii wprost. Tylko zrobiła to bardzo delikatnie. Szyby, które są w 'Polaroidach', są takim pewnym bezpieczeństwem, tak, że wygląda to jak w jakimś obrazku. Za każdym razem, kiedy się rozbieramy, to stanowi to jednak 'formę', za którą się chowamy. Uważam, że dzięki temu reżyserka wyciągnęła najważniejsze rzeczy, bo zostały sensy, tematy, treść, a nie właśnie to, co 'kłuje w oko'. A tak naprawdę to właśnie te tematy mają poruszyć. I według mnie ruszają. Nie trzeba ich dopowiadać. I to bardzo w niej szanuję. A propos Teatru Współczesnego myślę, że oni bardzo odważnie kombinują. Wiesz, ryzykują, ale bez ryzyka to nie ma nic. Można robić wodewile i grzeczny teatr, nie przeklinać i robić same angielskie farsy. Jednak czy chodzi tylko o to, aby widz siedział i było mu miło? Czy żeby trochę się zastanowił wychodząc? No czasami może trzeba spowodować, że mu się skręcą kiszki. Nie wiem, ja sama nie wiem! Sądzę, że 'Siła komiczna', którą teraz robimy, to jest 'krem' - nie ma ani jednego przekleństwa. Będzie bardzo śmiesznie, ale sztuka ta też jest o 'czymś'. Wydaje mi się, że tu Ania Augustynowicz też wyciągnie jakieś tematy i nie będzie żadnego szoku. Jeśli chodzi o współczesny teatr jako zjawisko, hmm...? Proszę bardzo dla przykładu. ...podobno Ravenhillowi [autorowi 'Polaroidów' oraz 'Shopping and Fucking'] w szkole teatralnej w Warszawie zadawano pytania: 'Dlaczego Pan wybiera takie tematy? Dlaczego tak przeklinają u Pana? Dlaczego takie brutalne rzeczy Pan pokazuje?'. A on odpowiedział: 'Szekspir pokazywał jeszcze brutalniejsze rzeczy, tylko po prostu język się zmienił.' Chodzi tylko wyłącznie o to! A ludzie są strasznie pruderyjni. APD: Właśnie. W ubiegłym tygodniu na sztuce w Szczecinie był sam Mark Ravenhil. Jakie było jego wrażenie po obejrzanym przedstawieniu? MS: No podobno mu się podobało. [śmiech] Widziałam jak bił brawo. Trzymał wysoko ręce i bił brawo. To mogę powiedzieć. To był autor - i było to niezwykle miłe. Dziwne było, i tego jako aktorzy bardzo się wstydzimy, że się strasznie 'wycofaliśmy'. Trochę się przestraszyliśmy, że zdajemy jakiś egzamin, że przyjeżdża tu sam autor. Ja to miałam miękkie nogi, trzęsły mi się kolana, jak wychodziłam na scenę, co mi się nie zdarzyło po prostu od lat. Bo to jest tak: wchodzisz na scenę, grasz, grasz, grasz, po czym schodzisz i myślisz: 'Czy ja to dobrze zrozumiałam, co on chciał powiedzieć, czy dobrze gram?' Po przedstawieniu zamieniłam z nim dwa, trzy zdania. Powiedziałam, że miałam tę wspaniałą możliwość zagrania i Lulu z 'Shopping and Fucking', i Nadii, i że są to moje dwie ukochane postaci - do tej pory je uwielbiam - i że mu za to dziękuję. A on niezwykle skromnie zareagował. W ogóle wydał się taki skromny, cichy. Bardzo fajny człowiek. APD: Teatr Współczesny zaprezentował 'Polaroidy' również na Śląsku i w Warszawie. Sztuka ta będzie miała wkrótce także swoją premierę w Teatrze Starym w Krakowie. Jak zostały odebrane przedstawienia w miastach, w których były wystawiane? Czego możemy oczekiwać od sztuki, która będzie pokazana w Krakowie? MS: Jeszcze w Bydgoszczy były wystawiane. No, więc tak... Z tym odbiorem jest bardzo interesująco według mnie. Pojechaliśmy do Bydgoszczy i to był pierwszy szok. Teatr Współczesny w Szczecinie prowadząc konsekwentnie swój wizerunek, pewną publiczność szczecińską sobie wychował. Ta publiczność idzie - to okropne słowo, ale to jest prawda - do Współczesnego i wie mniej więcej, że może być na przykład ostro, że może być ryzykownie. W Bydgoszczy najmocniejszym tekstem, który został w tym mieście pokazany, był 'Popcorn'. Zszedł on po trzech tygodniach z afisza. Nie wolno go było grać. Nie wiem kto, ale przypuszczam, że władze zdjęły po prostu ten tekst. Za dużo w nim przekleństw. No i na 'Polaroidach' właśnie zobaczyliśmy, jak ludzie trzaskali drzwiami, wychodzili. Naprawdę różne rzeczy się działy. Na końcu była dyskusja. Jednym z zarzutów w jej trakcie, było to, że w ogóle takich rzeczy nie powinno się robić, bo to 'jest w ogóle jakieś gówno'. Zarzucano nam, że pokazujemy ludzi z marginesu, i że takich ludzi nie ma w Polsce. Rozumiesz, o czym to świadczy?!? Padło też pytanie do Ani Augustynowicz: 'Pani Anno, pokazujecie te ciała, rozbieracie się, ale te ciała są takie estetyczne.' A ja powiedziałam: 'Przepraszam bardzo, a co? Chciałby pan, żebym się rozebrała i była taka w błocie, krwią zbrukana? Wtedy by pana ruszyło, tak?' I tam, w Bydgoszczy było absolutnie na NIE. Po czym zagraliśmy w Zabrzu. Reakcja była świetna. Nie wiem, dlaczego, ale była świetna. Dostaliśmy nagrodę. Publiczność była naprawdę skupiona, rozumiała, czuło się jakąś 'rozmowę' między nami. I Warszawa oczywiście najlepiej to wszystko przyjęła. Pojechaliśmy również do Rudy Śląskiej. To nie był spektakl zaproszony, tylko wykupiony przez zwykłą publiczność z tego miasta. Przyszło gimnazjum, liceum - taki przedział wieku. I to było straszne! Ja się w ogóle zastanawiam, bardzo dużo ostatnio o tym myślę - jak to jest z tą polską publicznością; z tą polską młodzieżą wychowaną przecież na MTV, czytającą komiksy, oglądającą filmy Tarantino. Oni to oglądają i na tym się wychowują. I nagle przychodzą do teatru i nie są w stanie przyjąć czegoś takiego - nie są w stanie tego znieść. Reagują jak małe, zablokowane dzieci. Okazuje się, że starsi ludzie reagują znacznie lepiej niż ci młodzi. To jest jakiś fenomen - bardzo dziwne, bo to nie tylko przy tej sztuce. Jeśli chodzi zaś o krakowskie 'Polaroidy' to nie wiem zbyt wiele. Słyszałam, że zmienił się reżyser. Premiera powinna być lada chwila. Ciekawa jestem Doroty Segdy w roli Helen. To może być bardzo interesujące. APD: Tydzień temu w środę w Teatrze Kana w Szczecinie odbyło się kolejne spotkanie z cyklu 'Życie w alternatywie'. Tym razem było one poświęcone gejom i lesbijkom. Przyszło ponad 100 osób. Prowadzący spotkanie dr Matusewicz zaskoczony był pozytywnym przyjęciem tematu przez publiczność. Namawiał do bardziej agresywnej dyskusji i zadawania pytań bardziej atakujących przedstawicieli mniejszości seksualnych. Jednak nie za bardzo się to udało. Także inne szczecińskie teatry wystawiają sztuki zawierające wątki dotyczące mniejszości seksualnych, które są przyjmowane całkiem pozytywnie. Sama grałaś, zresztą nie po raz pierwszy, w takiej sztuce. Czy wydaje Ci się, że to wszystko jest oznaką rosnącej tolerancji wśród Polaków? MS: Mam nadzieję, że tak. Na pewno zmierza to ku dobremu. Wiadomo, że jest bardzo źle, bo Polacy nie są tolerancyjni. Są strasznie zamkniętymi ludźmi. Taki mają charakter. Myślę, że dzięki takim spotkaniom, dzięki temu, że coraz więcej ludzi mówi o tym otwarcie, a także przez to - przepraszam, że to powiem - iż powstaje coraz silniejsze lobby gejowskie, ludzie są zmuszeni, by się z tym liczyć i to przyjąć. I tyle! Takich tekstów [w teatrach] jest coraz więcej. O tym się pisze, o tym się robi sztuki, bo to jest problem, to jest dramat. Jestem żoną od pięciu lat - w związku, który się rozwija. W życiu miewa się różne kryzysy, momenty złe, gorsze. Sama mam przyjaciół gejów, którzy również żyją w związkach. Gdy z nimi rozmawiam, okazuje się, że mamy te same, dokładnie te same problemy. Pod względem seksualnym również. Wynika z tego, że między naszymi związkami w ogóle nie ma różnicy. Dla mnie to jest super! Ja na przykład wielu rzeczy bym nie powiedziała moim przyjaciółkom, a powiedziałabym moim przyjaciołom gejom... i coś w tym jest! Charakterystyczne jest jeszcze coś. Ja się świetnie z wami bawię. APD: Dziękuję za rozmowę!
Artur Piotr Dzięgielewski
Gazeta Wyborcza
23 listopada 2006
Portrety
Maria Seweryn

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia