Polecieli z Węgajt na Tajwan, żeby razem robić tam teatr
Organizują warsztaty teatralneWacław Sobaszek, założyciel Teatru Węgajty, i Mute Sobaszek, aktorka i muzyk, spędzili 10 dni na Tajwanie. Na północy wyspy prowadzili warsztaty teatralne.
Zaprosiła nas na Tajwan Wei Yun Lin-Górecka, poetka i tłumaczka Brunona Schulza na chiński - mówi Wacław Sobaszek. - Ma męża Polaka i jest ambasadorką naszej kultury na Tajwanie i tajwańskiej w Polsce. Pracowaliśmy z 16-osobową grupą. W wyniku warsztatowych spotkań powstał spektakl "Home. New Year Stories".
Jak opowiada Sobaszek, członkowie grupy przynosili na warsztaty swoje teksty, bo spektakl miał być o ważnych dla Tajwańczyków sprawach. Jakie to sprawy? - Na przykład rewolucja rybnych kulek - tłumaczy Sobaszek. - Sprzedaje się je na straganach przed Nowym Rokiem, a tym razem sprzedaży zakazano. My z kolei opowiadaliśmy Tajwańczykom o Puszczy Białowieskiej i zrobiliśmy działanie dotyczące starych drzew. Śpiewaliśmy nasz kanon o ścinaniu drzew przełożony na chiński.
Czy Tajwanczycy wiedzą cokolwiek o Polsce? Dla nich przede wszystkim jesteśmy ludź mi z Europy. I wiedzą, że Europa boryka się z problemem uchodźców.
Wacław Sobaszek dodaje, że Tajwan znajduje się pod wpływem wielu kultur, nie tylko chińskiej. - Ze względu na bliskość Okinawy także japońskiej, ale również indonezyjskiej - opowiada. - Silny jest też ruch aborygeński. Jest to kultura jaskrawo-gorąca. Język tajwański odgrywa coraz większą rolę. Jest to sytuacja podobna do tej na Białorusi czy Ukrainie, gdzie słabną wpływy rosyjskiego. Tajwanczycy, jak mówi Sobaszek, solidaryzują się z mieszkańcami Hongkongu, Singapuru i Makao, innych dalekowschodnich tygrysów. - Chińskie rakiety są wycelowane w Tajwan - podkreśla. Na pytanie, co jest najbardziej charakterystyczną cechą Tajwańczyków, Sobaszek odpowiada: - Punktualność. My przychodziliśmy na warsztaty przed czasem, ale oni byli jeszcze przed nami.