Polemika ze Sztarbowskim i Zadarą

Krzysztof Kopka

W części się oczywiście z Panami zgadzam: w teatrze rozstrzygające są spektakle. Ale trochę dobrej rozmowy o nich, rozmowy, która nie będzie ani przypochlebianiem się, ani szydzeniem, jak bozię kocham, nie zawadzi. A takiej rozmowy w polskim teatrze nie ma - na felietony Pawła Sztarbowskiego i Michała Zadary odpowiada Krzysztof Kopka, współautor "Manifestu kontrrewolucyjnego" Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy

Szanowny Panie Pawle, Szanowny Panie Michale, gdyby nie to, że tytuł cokolwiek zużyty a nawet jakby troszkę upaćkany, tobym Panom powiedział - "warto rozmawiać". Bo w obu Panów felietonach, będących reakcją ma Manifest Głomba pobrzmiewa taka nutka młodopolsko - tyrtejskiego zniecierpliwienia: dosyć już mielenia jęzorem, gdy tu Czynu, gdy tu Dzieł potrzeba!

W części się oczywiście z Panami zgadzam: w teatrze rozstrzygające są spektakle.

Ale trochę dobrej rozmowy o nich, rozmowy, która nie będzie ani przypochlebianiem się, ani szydzeniem, jak bozię kocham, nie zawadzi. A takiej rozmowy w polskim teatrze nie ma.

I nie ma się co, Panie Pawle, bać, że życie wre na ulicach, że nam ono ucieka a my tu czas tracimy na doktoryzowanie się z teatrologii. W środę skakałem na manifestacji przeciwko ACTA, dziś do Pana piszę. Damy radę.

Podsumowując ostatnią Boską Komedię J. Derkaczew napisała, że "polski teatr wpadł w nastrój wkurzonego kibola, który wyszedł z przegranego meczu i zaczyna demolkę", że pokazuje Polskę jako "kraj pękających wrzodów", ale "artystycznie miniony rok należał w polskim teatrze do najsłabszych".

Bo pokazywanie wrzoda na scenie to za mało. Nawet jak pęka.

Manifesty (także te - kontrrewolucyjne) bardziej sobie cenią dobitność niż niuansowanie. Taka już ich, kurde, poetyka. Więc Głomb wali hasłowo: teatr opowieści, fabuła, początek, środek, koniec - i już jest się do czego przyczepić.

A może się nie czepiać? Może się zastanowić? A może tam i co jest na rzeczy?

Ja powiem od siebie: jak trzydzieści lat temu oglądałem "Kartotekę" Kieślowskiego z Holoubkiem, to i fabuła, i bohater, i opowieść o pustce, i rozpacz, i bunt, i jak się niebawem okazało, zapowiedź sierpnia \'80, bo tak, jak Bohater, to już dalej żyć się po prostu nie da - to wszystko w tej realizacji było. A w dzisiejszych "Kartotekach" - nie ma. Fakturowo tekst się nie zmienił, jest tak samo "rozrzucony" a coś się przecież ulotniło. Dla mnie - ludzka historia. Z początkiem, środkiem i końcem.

Oglądałem w Moskwie "Byt\'ie nr 2" Wyrypajewa i we Wrocławiu "Księgę Rodzaju nr 2" w Pańskiej, Panie Michale reżyserii. Ten sam tekst, dwa diametralnie różne spektakle.

Pan motto sztuki mówiące, że "bohaterem jej jest tekst" czytał przez Derridę, zaś jej autor i pierwszy inscenizator, nieco prościej: że najważniejsze w spektaklu jest słowo, oddziaływanie prozy poetyckiej jaką napisane są gorączkowe, schizofreniczne monologi bohaterki, która nie chce, nie może pogodzić się z nieistnieniem Boga. I w tym szalonym, postdramatycznym, scenicznym "bogoiskatielstwie" z harmoszką i czastuszkami odnajdywałem przejmującą mnie historię matematyczki, której się od tęsknoty za sensem we łbie pomieszało. Historię z początkiem, środkiem i końcem.

Zaś Pana przedstawienia było dla mnie przede wszystkim eksperymentem - ile komentarza filozoficznego scena udźwignie.

Przepraszam: nie chcę być przykry. Ani ironizować. Teatr to jest także miejsce eksperymentów. Ważne jest dla mnie słowo - także.

Ostatnie dziesięć lat to było w polskim teatrze prawdziwe Sturm und Drang Periode. Ślepy chyba tylko nie zauważy, ile w tym czasie pojawiło się świetnych spektakli, nowych, interesujących twórców, książek, idei. Z iloma problemami, ważnymi, ukrywanymi, zmierzył się teatr. Jak zmienił się sam spektakl - myślenie o przestrzeni, o świeceniu itd. I, jak w każdej rewolucji, plewy mieszały się tu ze szczerym złotem a szarlataneria ze sztuką.

Nie wiem czy konkluzje Joanny Derkaczew mogą świadczyć o załamywaniu się rewolucyjnej fali, czy to tylko oko cyklonu. Dla mnie jako widza wrażenie "znów tego samego nowatorstwa" bywa niekiedy nie do wytrzymania.

Wtedy uciekam z teatru do kina i oglądam film o tureckim chłopcu, który poszedł z ojcem do lasu po miód, o Duńczykach, którzy spotkali się na kursach włoskiego czy o chłopaku, który przeżył euforię miłości w nadwołżańskich stepach.

I te proste jak włos Mongoła historie nie mogą mi się znudzić.

Krzysztof Kopka
Materiały Teatru
2 lutego 2012
Portrety
Krzysztof Kopka

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia