Polityczny jazgot
"Kariera Romualda S." - reż. Piotr Ratajczak - Teatr Zagłębia w SosnowcuNa tydzień przed wyborami Teatr Zagłębia zaroił się od polityków z lewicy, prawicy i centrum obiecujących złote góry. Obrazy doskonale znane z medialnych przekazów wypełniły scenę, a rozpolitykowani aktorzy niczym rasowi posłowie próbowali zdobyć serca publiczności. Na szczęście to nie rzeczywistość, a tylko teatralne political-fiction stworzone na potrzeby najnowszego spektaklu sosnowieckiej sceny - "Kariery Romualda S., czyli ile jeszcze decybeli wytrzymasz, zanim nie wytrzymasz". Premiera przedstawienia, wyreżyserowanego przez Piotra Ratajczaka, odbyła się 16 października.
Spektakl jest opowieścią o współczesnym Dyzmie - Romualdzie S., który z dziennikarza, na co dzień przepytującego polityków, niechcący zamienia się w jednego z nich. Staje na czele radykalnego ruchu społecznego "Wyciszaczy". Najważniejszym postulatem nowego politycznego bytu jest... cisza. Populistyczne hasła sprawiają, że Romuald S. wyrasta na polityczną gwiazdę, a jego ruch szybuje w sondażowych słupkach. Coś Wam to przypomina? Odwołań do aktualnych wydarzeń polskiej sceny politycznej w przedstawieniu jest zresztą znacznie więcej. Jednak, czy taka doraźna sztuka polityczna to dobry materiał na teatralne deski? Czy odwzorowane rozmowy polityków, w których paść muszą sakramentalne słowa "ja Panu/Pani nie przerywałem", mają na tyle dramatyczny, tudzież komediowy wydźwięk, by od razu przenosić je na scenę? Zmęczeni bieżącą polityką widzowie, KARIERA P2 14 10 MACIEJ STOBIERSKIktórzy wybiorą się do sosnowieckiego teatru na "Karierę Romualda S", zamiast odetchnąć od rzeczywistości, znów wpadną w sidła politycznego jazgotu. Pytanie tylko, po co tak dręczyć widzów, skoro tekst sztuki ani nie jest zbyt odkrywczy, ani nie porywa. Momentami wręcz wieje nudą. Aluzje do aktualnych wydarzeń politycznych nie wystarczą, by stworzyć zajmujący spektakl. I jeszcze to przerysowane, monumentalne zakończenie...
Przedstawienie oglądałem z rosnącą irytacją, mimo że aktorzy robili co mogli. Na brawa z pewnością zasłużył Grzegorz Kwas, który brawurowo kreuje Romualda S. Proces przemiany sfrustrowanego dziennikarza, najpierw w ideowego, a później cynicznego polityka, obserwuje się z zaciekawieniem. Wyraziste i zabawne postaci polityków stworzyli też Tomasz Muszyński (rozgorączkowany polityk PPZSu), Maria Bieńkowska (snobistyczna przedstawicielka kawiorowej Nowej Lewicy) i Michał Bałaga (śliski, bezideowy polityk Demokracji Centrum). Na uwagę zasługuje też wyrazista scenografia Matyldy Kotlińskiej. Choć zdarzają się sceny przykuwające uwagę, jak chociażby rozpoczynająca przedstawienie polityczna debata o sztuce, celnie obnażająca brak kompetencji każdej z politycznych stron, to jednak całość nuży i sprawia, że od tego politycznego jazgotu bolą uszy i rzeczywiście chce się w czyn wprowadzić polityczny postulat Romualda S. - "ciszej"!