Polska oczami Norweżki
"Emigrantka" - reż. Tomasz Valldal Czarnecki - Teatr Gdynia GłównaNietypowa "Emigrantka" jest najnowszą propozycją Teatru Gdynia Główna. Niezwykłość spektaklu polega na tym, że jest on formą teatralnej autobiografii jego głównej bohaterki - Vilde Valldal Johannessen, która dzięki współrealizatorom przedsięwzięcia opowiada pół żartem, pół serio o swoich pierwszych latach w naszym kraju. Komiczny, momentami brawurowy spektakl w ironiczny, ale też udany sposób portretuje Polaków.
Pomysł na "Emigrantkę" narodził się właściwie sam. Ciągłe pytania skierowane do Vilde Valldal Johannessen o to dlaczego wybrała Polskę, skoro pochodzi z tak bogatego kraju ze Skandynawii, a większość Polaków obiera kierunek przeciwny niż ona, skłoniły w końcu Tomasza Valldala Czarneckiego (reżysera spektaklu, a prywatnie męża Vilde) i samą tancerkę do tego, by opowiedzieć o tym na scenie.
Historię życia Vilde spisał Szymon Jachimek, który oprócz tekstów piosenek i skeczy oraz felietonów dla Trojmiasto.pl coraz chętniej pisze też dla teatru. Scenografię "z kilku walizek" wykreowała Monika IKA Wójcik, a układy taneczne ułożył Michał Cyran. Artystom przy wyborze muzyki pomagał Artur Guza.
W tym - sprawdzonym już - zespole (współpracującym ze sobą od kilku lat w Teatrze Komedii Valldal, współproducencie spektaklu) powstał "taneczny duodram komediowy", jak nazwali go artyści, który okazał się wartką komedią, z szeregiem świetnych epizodów i potężną dawką dobrego humoru. Choć to Vilde jest główną bohaterką spektaklu, na większe uznanie zasługuje jej sceniczny partner - Jeremiasz Gzyl, wcielający się w role drugoplanowe i zamieniający je często w kapitalne, zapadające w pamięć epizody. Gzyl śmieszy i bawi zarówno jako karaluch Michał, nauczyciel hiperpoprawnej polszczyzny, sprzedawca na targu, pasażer na gapę, ojciec Vilde oraz - przede wszystkim - jako kierowniczka baletu i kierowca taksówki.
Poznajemy losy dziewczyny z obcego kraju, która otrzymuje informację, że dostała pracę w Łodzi w Polsce. Szalone "przejażdżki" z wulgarnymi, prymitywnymi taksówkarzami za 200 złotych, czy terroryzująca wszystkie tancerki kierowniczka baletu w Teatrze Wielkim i dojmująca samotność, umilana wieczorami przez bardzo wygadanego karalucha Michała (pacynka) - to rzeczywistość dziewczyny z Norwegii, która za wszelką cenę chce tańczyć w teatrze.
Choć Polska to kraj szary i smutny, gdzie na nią krzyczą, jak coś zrobi źle i wcale się nie uśmiechają, Vilde się nie poddaje. Ukojenia nie przynosi też wizyta w kościele, wręcz przeciwnie, pogłębia dylematy. Zaś nauczyciel polskiego okazuje się wariatem. Ostatecznie na horyzoncie pojawia się przeprowadzka do Gdyni...
Całość składa się z szeregu brawurowych scenek, w których Jeremiasz Gzyl dwoi się i troi, by w nowym kostiumie wcielić się w kolejnego bohatera. Cięty, zawierający bardzo wiele wulgaryzmów, język, zgrabnie skomponowana muzyka, gdzie usłyszymy m.in. "Marsz żałobny" Fryderyka Chopina, "Cztery pory roku" Vivaldiego, czy motywy z "Dziadka do orzechów" Piotra Czajkowskiego, dobrze uzupełniają doskonale wymyśloną przez Monikę Ikę Wójcik scenografię - zestaw walizek, które stanowią zarówno "okienka", przez które wyglądają niektórzy bohaterowie epizodyczni, zawierają rozmaite rekwizyty lub same się nimi stają w odpowiednim momencie.
Spektakl ma wielką dynamikę, toczy się jakby na przyspieszonych obrotach, dzięki czemu historia losów Vilde się nie dłuży. Największą zasługą reżysera jest jednak świetne wkomponowanie w "Emigrantkę" samej Vilde Valldal Johannessen, która nie jest aktorką, a jej reakcje, ekspresja czy gra aktorska w "Emigrantce" nie pozwalają tego stwierdzić. Oczywiście najpewniej Vilde czuje się w tańcu (dynamiczne solo do muzyki Vivaldiego to najciekawszy tanecznie, obok "castingu", moment przedstawienia), jednak jej gra pozostaje wystarczająco dobra, by nie było dysonansu pomiędzy nią a tworzącym prawdziwy show Gzylem.
Zarówno tekst Jachimka, jak i samo przedstawienie Valldal Czarneckiego wyraźnie traci impet pod koniec, szczególnie w trakcie samego, romantycznego finału i "epilogu". Niemniej, "Emigrantka" to 70 minut dobrej zabawy, podszytej ironicznym, ale serdecznym spojrzeniem na Polskę.