Pornprogowo, czyli rama ciała

"O zwierzętach" - reż: Łukasz Chotkowski - 8. Genius Loci

Elfriede Jelinek zalewa czytelnika morzem słów i kosmosem klisz językowych - bez interpunkcji, pisane z małej litery słowa, jak robaki przegryzają się przez mózg. Wystawienie tekstu w teatrze nie może być jedynie uczynieniem z czytelnika słuchacza. Spektakl Teatru Polskiego w Bydgoszczy znajduje dla dramatu Jelinek miejsce na scenie.

„O zwierzętach” jako dramat wydaje się być strumieniem świadomości ciemnej strony społeczeństwa. Typowa dla Jelinek krytyka systemów politycznych, żywi się rzeczywistymi wydarzeniami związanymi z handlem żywym towarem w Austrii. Klisze społeczne i językowe mity zmieszane zostały z zeznaniami świadków, tworząc kakofonię cierpienia, płatnej przyjemności i fałszywej religijności. Reżyser i zarazem dramaturg – Łukasz Chotkowski znajduje w tekście i wyciąga na zewnątrz wyjątkowe doświadczenie ciała poprzez język. Poddanie go przemocy jest wyrachowane i nakładane niczym warstwy – obrazy, słowa, dźwięki. Wszystko przechodzi przez ciało sprawdzając wytrzymałość mięsa. 

Klamra zamykająca spektakl sprawia, że czujemy jakbyśmy odbyli przejażdżkę na diabelskim młynie. Stojących jeszcze na korytarzu Teatru Łaźnia Nowa atakuje się nas strumieniem symultanicznych dźwięków mowy nieprzyjemnej i krzykliwej, nieadekwatnej do obrazu wyświetlanego na ekranach telewizorów. Nagle przez małą dziurkę jaką jest nasza percepcja stara się przecisnąć morze informacji. Twarz na ekranach i słowa są puszczone kilka razy, aby ich dźwięk nie był dla nas nie tyle zrozumiały, co dobrze zapamiętany. Przypomni się nieprzyjemnym dreszczem na samym końcu. 

Przejście z korytarza do przedsionka, a potem na scenę jest początkiem podróży. Widzimy wyświetlany na ścianie film z konkursu fitness – prężące się panie w kategorii do 163 cm. Potem pojawia się na scenie mistrzyni świata w fitness, a jej obecność pokazuje jak innym doświadczeniem jest oglądanie obrazu przetworzonego, a rzeczywistego. Gasną światła i w ciemności słychać głos. Zadziwiającym jest, jak reżyser manipuluje naszą percepcją nakierowując ją prostymi zabiegami. Koncentracja w ciemności na dźwięku daje lepsze zrozumienie muzyki i pozwala wyczuć rytmikę tekstu. Obrazy podawane widzom wydają się być każdy osobną instalacją.

Widownia rozdzielona na dwie strony ogląda spektakl i siebie nawzajem. Zostaje nawet w pewnym momencie otoczona przez tłum pań, których buty uderzają o podłogę za plecami aby późnej stanąć wprost przez nami. Odczuwa się ciągłą grę bliskości i odległości, prowadzącą do pytań o status widza w spektaklu - znający swoje miejsce przechodzi przez kolejne drzwi, zostając usadowionym. 

Język w spektaklu został potraktowany w ciekawy sposób poprzez ukazanie fizyczności zjawiska mówienia. Widzimy jak aktorka, powtarzając wciąż te same zdania topi się w samym wysiłku podawania słów i ich odtwarzania. Dziwna muzyka jaką zdają się być teksty Jelinek w spektaklu wybrzmiewa we właściwy sposób. Aktorki krzycząc, szepcąc, sylabizując słowa pokazują jakim więzieniem staje się dla nas język. 

Reżyser ucieka od moralnych przesłanek, niezwykle widocznych w dziele Elfriede Jelinek. Skupia się na kontakcie z widzem , tworzeniu nowej relacji odrzucającej stare klisze poprzez performance. Przesłaniem może być sposób potraktowania widza - zabranie mu schematów reakcji publiczności i formy uczestnictwa bezpiecznej i oddalonej. Koniec jest wyborem wyjścia z teatru. Przejście przez przedsionek przypomina „Imponderabilia” (1977) Mariny Abramovic i Ulay’a, lecz trzy nagie osoby są w oddaleniu. Czy ta odległość jest dystansem uznania i obserwowania ciała jako przedmiotu?

Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny Kraków
23 listopada 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...