Poruszenie w ważnej sprawie

Scena dla tańca w Domu Harcerza – Młodzieżowe Centrum Kultury i Edukacji „Dom Harcerza" w Zielonej Górze – 22.05.2024

„Cały koncept polega na tym, aby jeden raz w miesiącu spotykać się i w ramach cyklicznego wydarzenia oglądać spektakle oraz rozmawiać o tańcu współczesnym. Naszym celem jest pokazanie, że współczesna sztuka choreograficzna jest zróżnicowana, bardzo interesująca i porusza ważne kwestie". Tak opisane jest wydarzenie „Scena dla tańca w Domu Harcerza" i opis ten idealnie oddaje to, co zdarzyło się na scenie 22.05.2024.

O czym myślisz, kiedy myślisz o patriotyzmie

„National Anthem", Grupa Projektowa Physical ArtHouse, choreografia Marek Zadłużny, wideo i opracowanie tekstów: Iwa Pytiak, koncepcja kostiumów: Radosław Bajon

Słyszymy pierwsze takty muzyki i na pustą scenę zaczynają wchodzić postaci. Wszystkie ubrane na czarno, każda wykonuje określoną sekwencję ruchów, choć równocześnie w ich gestach widoczna jest różnorodność. Są to krótkie scenki na temat rozrywek, jakie możemy realizować w wolnym czasie. Wydawałoby się, że wszystko jest w porządku, jednak częścią muzyki jest wyróżniający się, drażniący dźwięk. Podskórnie coś się dzieje i faktycznie – kiedy z głośników usłyszmy „Tęczę" w wykonaniu Mister D. wszystko się zmieni: „To już są pedalskie wymysły/ Komu to szkodziło, że normalnie było pusto, szaro". Tekst Doroty Masłowskiej powstał po spaleniu tęczy na Placu Zbawiciela a Warszawie: w spektaklu jest początkiem mowy nienawiści, która uruchamia spiralę przemocy. Nie można być barwnym, być sobą: należy wpisywać się w bezpieczną szarość jednolitości.

Następuje zmiana kostiumów na biało-czerwone. Teraz scenę zaludniają „patrioci", choć nadal mają cechy indywidualne: tak pomyślane są kostiumy (autorstwa Radosława Bajona). Wtedy mamy już do czynienia z grupą „gniewnych ludzi", którzy zachowują się jak uczestnicy Marszów Niepodległości 11 listopada. Każdy może być oprawcą i ofiarą. Nie wiadomo, kto może nagle zasłużyć na lincz. Plastyczny znak czarnych ręczników może być symbolem strzępów: czegoś utraconego, ale też skuteczną bronią przeciwko drugiemu.

Patriotyzm ma różne odcienie i wcale nie musi być toskyczny, prowadząc do agresji. Ludzie, którzy niemal bezwolnie jak owce idą gromadnie na bijatykę nie śpiewają „Mazurka Dąbrowskiego", ale chóralne pieśni pseudokibiców w rytm ciosów i wyrywanych sztachet z siedzeń. Takie można mieć skojarzenie. Physical ArtHouse pokazuje, że może wszystko jest w tym świecie wypaczone, a każda inność traktowana jest jak coś wrogiego i zagrażającego reszcie.

Jednak spektakl ten cechuje również wielogłosowość w temacie patriotyzmu. Piękne, czytelne i mocne obrazy zostają dopełnione słowami: nagranymi wypowiedziami wideo na temat realnego znaczenia patriotyzmu w życiu tancerzy, których oglądamy. Wtedy na miejsce powracają jakby symbolicznie czarne strzępy w obrazie zagubionych dusz, które na koniec tworzą spójny obraz. Pozostaje jednak nadzieja, związana nie tylko z zauważeniem problemu, ale też refleksji, która skojarzyła mi się z tekstem piosenki „Nie będziem płakać" happysad: „Nie będziem płakać/ Nie będziem biadać/ Nie będziem na życie targać się/ (...)/ Ani ujadać palcem wygrażać/ Ani siarczyście przeklinać się/ Nie będziem wzdychać ni zapominać/ Niewinnym kłamstwem wycierać krew". Wszystko da się załagodzić, ponieważ podejście do świata i życia zależy tylko od nas.

Wszystkie wykonawczynie „National Anthem" zasługują na wielkie brawa: Marzena Morawiec, Agata Hałubicka, Anna Radomska-Madej, Aleksandra Maliszewska, Karolina Macias, Iwa Pytiak, Julia Molibog, Katarzyna Mądry, Julia Perzyńska, Patrycja Barzyk. I mimo tego, że skład jest typowo żeński (choć w filmie wypowiadają się także Marek Zadłużny i Jakub Niklewicz): jest to tak naprawdę refleksja o człowieku – każdym z nas, ponieważ z rozdźwiękiem postrzegania własnego kraju i miłości do niego, wynikającej z poczucia patriotyzmu mierzymy się na co dzień.

Kobieta i życie
„Kiedyś jeszcze będę szczęśliwa", kreacja: Marta Pohrebny-Szwiec, dramaturgia: Marek Zadłużny i Radosław Bajon, opracowanie wizualne: Radosław Bajon.

Na scenie widzimy kobietę, która na bieliznę ma nałożone grube, patchworkowe futro. Jej strój (autorstwa Radosław Bajona) przypomina kostiumy stworzone przez Adama Łuckiego do spektaklu „Gusła" w reż. Grzegorza Brala, zrealizowanego w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Kobieta w „Kiedyś jeszcze będę szczęśliwa" wszystko wykonuje we własnym rytmie. Ten rytm musi wynikać z niej. Długimi, powtarzającymi się sekwencjami ruchu buduje napięcie. Z głośników słyszymy natomiast nie tylko muzykę, ale także dźwięki, wydawane przez zwierzęta. Sama bohaterka też wydaje dźwięki, a całość ma pewne znamiona pierwotności, zwierzęcości. Kobieta ukazuje mozół codziennego życia we własnym ciele. Jest w tym wszystkim cielesność „opakowana" w to, co narasta na nim w ciągu życia, a czego symbolem jest to grube futro. Ono przecież nie tylko stanowi warstwę ochronną, ale też uwiera, przytłacza.
Ostatecznie jednak oswaja się z tym, co ze sobą niesie. Jest to dla niej ważne, stanowi jednak o jej istnieniu, charakterze. Wie, że żeby pójść dalej trzeba w sobie to ułożyć, pogodzić się z pewnymi rzeczami. Marta Pohrebny-Szwiec w tanecznym solo „Kiedyś jeszcze będę szczęśliwa" symbolicznymi obrazami trafia do każdego. Zasiewa w widzu białe, dziwne ziarenka, które wpadają jej z rąk. Opowieść o kobiecie przeradza się w uniwersalną historię każdej/ każdego z nas o wędrówce przez życie.

Po występach odbyły się rozmowy z artystami, które pokazały, jak wiele różnych drzwi teatr otwiera w człowieku, a plastyka i nieoczywistość obrazu uruchamia wyobraźnię. Był to niezwykle twórczy i przyjemny wieczór – czekam na kolejne wydarzenia z tego cyklu!

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
27 maja 2024
Wątki
TANIEC

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...