Potęga marzeń

"Jezioro łabędzie" - reż. / choreografia: Krzysztof Pastor - Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie

Sztuka nie potrzebuje dosłownych środków wyrazu, jest obrazem, który dociera do każdego człowieka w sposób niepowtarzalny. Przewaga baletu nad spektaklem teatralnym tkwi w połączeniu ruchu i muzyki, stanowią one integralną całość niczym ciało i dusza. Odbiór zależy od dyspozycji widza, tego na ile się zaangażuje (to wymaga wyjątkowego skupienia i spostrzegawczości). Balet nie daje się zrozumieć tylko za pomocą intelektu, potrzeba do tego uruchomienia naszej wrażliwości. Nie inaczej jest w przypadku spektaklu "Jezioro łabędzie" w reżyserii i choreografii Krzysztofa Pastora. Przed widzami stoi nie lada wyzwanie.

Twórcy postanowili zainspirować się oryginalną wersją dzieła „Jezioro Łabędzie" skomponowaną przez Piotra Czajkowskiego w 1876 roku do libretta Władimira Biegiczewa i Wasilija Gelcera (prapremiera miała miejsce w Teatrze Bolszoj w Moskwie 4 marca 1877). Przedstawili nową historię, toczącą się w Rosji lat 1882–1896. Tematem są tym razem rozterki miłosne następcy rosyjskiego tronu, carewicza Nikiego (późniejszego Mikołaja II Romanowa), zakochanego w heskiej księżniczce Alix (jego późniejszej żonie Aleksandrze Romanowej) i Matyldzie Krzesińskiej (polskiej balerinie cesarskiego baletu petersburskiego). Autorem nowego libretta jest Paweł Chynowski - znany krytyk i wybitny znawca historii baletu. Dzięki jego idei poznajemy opartą na faktach historię carskiej rodziny Romanowów. Całkowita zmiana libretta to główny zarzut stawiany nowej inscenizacji. Czy można konkurować z oryginalnym arcydziełem uznawanym za klasyk gatunku?

O godzinie 19:00, 28 czerwca 2019, w Teatrze Wielkim w Warszawie trudno było znaleźć wolne miejsca na widowni. Dało się słyszeć rozmowy w różnych językach. Widownia umilkła tuż po pojawieniu się orkiestry pod dyrygenturą Piotra Staniszewskiego. Akcja baletu rozpoczyna się w Sankt Petersburgu, gdzie 12-letnia Alix (Weronika Gałązka) gra na fortepianie kompozycję Piotra Czajkowskiego. Odnajduje ją 16-letni wówczas rosyjski carewicz Niki (Paweł Dobrzyński). Zachwycony zarówno dziewczyną, jak i jej grą, zakochuje się, ku niezadowoleniu swojego ojca. Jak potoczą się losy tej pary? Tego dowiadujemy się w kolejnych trzech aktach. Nie zabraknie w nich emocji, dramatów, rozterek, wątpliwości. Nie bądźmy jednak zwiedzeni, to nie jest kolejny romans czy obraz nieszczęśliwej miłości, jakie znamy z historii. Za sprawą wyjątkowego widowiska przenosimy się do świata, w którym rzeczywistość przenika się ze światem baśni, realia Rosji XIX wieku i postaci historyczne występują wśród fikcyjnych postaci, z których najważniejszą jest Odetta – kobieta zaklęta w łabędzia. W balecie według choreografii Krzysztofa Pastora granica między romantycznymi marzeniami carewicza a rzeczywistością zaciera się. Artyści jednoczą się z muzyką, zapraszają widzów do tańca uczuć, które przemawiają wyraźniej niż słowa.

Jesteśmy świadkami bajkowego balu, na którym bryluje huzar Wołkow (w tej roli Rinaldo Venuti). Rodzinie cesarskiej zostaje zaproponowany występ baletowy w wykonaniu Matyldy Krzesińskiej (Mai Kegeyama) i Olgi Prieobrażeńskiej (Aneta Zbrzeźniak). Polska tancerka zakochuje się w carewiczu, który przez pewien czas angażuje się uczuciowo. Miłość między bohaterami rozkwita, ale silniejsze okazuje się marzenie Nikiego o Alix, która w jego snach przybiera postać baśniowej Odetty (w roli Nikiego Partryk Walczak, w roli Alix Anna Czeszejko) . Z pałacu przenosimy się do świata fantazji – gdzie czeka tajemnicza Odetta, zaklęta w łabędzia.

Widz może stracić kontakt z rzeczywistością. Tancerze unoszący się nad ziemią, kostiumy z innej epoki, wyjątkowa gra kolorów, świateł, wreszcie muzyka w wykonaniu Orkiestry Teatru Wielkiego – sprawiają, że przekraczamy granice czasu i przestrzeni. Były momenty, w których zastanawiałam się, czy widowisko na scenie ma miejsce „tu i teraz", czy może jest to wytwór mojej wyobraźni, iluzja, sen. Była to sztuka zjawiskowa, efekt miesięcy, a może raczej lat przygotowań i pracy, szczególnie Krzysztofa Pastora, jego asystentki Simonetty Lysy, jak również baletmistrzów: Curtisa Foley, Bereniki Jakubczak, Anity Kuskowskiej, Kaliny Schubert, Walerego Mazepczyka. Dyrygent Piotr Staniszewski i Orkiestra Teatru Wielkiego zasługują na brawa za świetne przygotowanie i oprawę muzyczną. Można mieć pewne zastrzeżenia co do adekwatności ruchów tancerzy do muzyki, jednak ocena jest w tym przypadku kwestią indywidualnego odbioru sztuki i interpretacji. Czasami tancerze wydawali się gubić synchronizację z dźwiękiem, ale w moim odczuciu było to małe uchybienie, które pozwoliło mi pamiętać, że jestem w teatrze, gdzie na scenie występują ludzie z krwi i kości a nie lalki czy roboty perfekcyjnie dostrojone do muzyki. Taniec cechował się wyjątkową dynamiką, co tym bardziej narażało na pomyłki. Wizualna strona przedstawienia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Luisa Spinatelli zadbała o scenografię i kostiumy, które nie pozwalały oderwać wzroku od barwnych obrazów.

Po pierwszym akcie baletu można odnieść wrażenie, że oglądamy historię miłosną, inspirowaną arcydziełem z 1876 roku. Moje odczucia były inne. Na scenie dostrzegłam piękną opowieść o sile naszej wyobraźni i marzeń. Czasami to, czego pragniemy w sercu, staje w konflikcie z innymi wartościami, planami na życie, narzuconymi przez społeczeństwo wymaganiami. Nie odbiera to siły marzeniu. Jego głos powraca niczym kompozycja Czajkowskiego w życiu carewicza.

W przeciwieństwie do krytyków, którzy podważają sens modyfikacji oryginalnego dzieła i oskarżają o wprowadzanie widzów w błąd poprzez nadanie istniejącego tytułu nowej wersji sztuki, uważam, że jest to balet zasługujący w pełni na uznanie. Aplauz, jaki rozlegał się na widowni jeszcze długo po zapadnięciu kurtyny, mówi sam za siebie. Byłam świadkiem zachwycającego, starannie dopracowanego widowiska. Jestem pod wrażeniem oryginalnego połączenia faktów znanych z historii z motywem baśniowym. Świat rzeczywistości i fikcji przenika się w balecie, podobnie jak w życiu. Burzliwe koleje losu, nasze relacje z ludźmi, uczucia i wyzwania codzienności próbują zagłuszyć intuicję, zdominować nasze myśli i wyobraźnię, narzucić wybory. Głos serca jest jednak wciąż żywy, wystarczy mały bodziec, by go obudzić. W przypadku carewicza Nikiego tym bodźcem była baśń o łabędziach przesłana przez Alix. Czy historia o zaklętej księżniczce może rozpalić marzenia widzów współczesnej wersji baletu? Dajmy się ponieść muzyce i doświadczajmy mocy harmonii i piękna, mocy sztuki.

Bernadeta Gołębiowska
Dziennik Teatralny Warszawa
9 lipca 2019
Portrety
Krzysztof Pastor

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia