Pouczająco i zabawnie

"Szewc Kopytko i Kaczor Kwak"-reż: P. Seweryński-Teatr Pinokio w Łodzi

Sztukę "Szewc Kopytko i Kaczor Kwak" można oglądać w łódzkim Teatrze Pinokio już od dwóch lat. Spektakl kierowany do najmłodszych miłośników teatru zapewnia wiele wzruszeń i radości.

Przygody Szewca Kopytko (Piotr Szejn) i Kaczora Kwaka (Mariusz Olbiński), to przedstawienie serii wydarzeń dwójki przyjaciół, których najważniejszym celem w życiu jest dobra zabawa. Kradzież obuwia śpiącemu mężczyźnie, odwrócenie znaków drogowych i zmylenie wędrowca to tylko niektóre z wybryków bohaterów. Mieszkańcy okolicy drżą na myśl o niesfornych żartownisiach, którzy często podczas swojej zabawy nie zdają sobie sprawy z tego, ile przykrości mogą sprawić innym. Znajdują się jednak ludzie, którzy potrafią wskazać dobrą drogę bohaterom, wyjaśnić jak odróżnić dobro od zła i jak należy się zachowywać, aby ludzie płakali tylko ze szczęścia.

Historia banalna, ale świetnie trafiająca do młodej publiczności, która podczas spektaklu mogła nauczyć się, że nie należy używać brzydkich słów, bo „brzydkie słowa są brzydkie”, a robienie żartów może wywołać wiele smutku i łez. Aktorzy wcielający się w bajkowe postaci okazali się nie tylko świetnymi artystami, ale również bardzo dobrymi pedagogami. Doskonale animowali lalkami, które ożywione przez nich śpiewały, skakały i nawet nawiązywały kontakt z żywo reagująco publicznością. 

Trudno w tej sztuce wyróżnić któregoś z aktorów, wszyscy bowiem świetnie spisali się w budowaniu scenicznej rzeczywistości. Ewa Wróblewska bardzo dobrze poradziła sobie w roli Księżniczki, Żaneta Małkowska, Danuta Kołaczek i Tadeusz Płuciennik bawili do łez swoim wejściem w rolę Sołtysa i Wieśniaczek, Krzysztof Ciesielski bardzo dobrze ukazał smutek podczas sceny kradzieży obuwia, a Piotr Szejn i Mariusz Olbiński w rolach tytułowych stworzyli naprawdę świetny duet. Duże możliwości dały im stworzone przez Iwonę Elżbietę Dietrich bajecznie kolorowe lalki oraz wiele bardzo ciekawych rozwiązań scenograficznych.

Żywe reakcje publiczności budziła też muzyka, której w tej sztuce jest bardzo dużo. Zabawne teksty i skoczne brzmienia wprowadzały na widownie dużo zabawy, szkoda tylko, że piosenki nie zostały śpiewane na żywo. To już kolejna sztuka w „Pinokiu”, gdzie aktorzy boją się zmierzyć z wokalną stroną widowiska - a szkoda, bo bez wątpienia warunki głosowe posiadają, a ułatwienie, które daje im puszczanie muzyki z playbacku w znacznym stopniu zaburza odbiór sztuki.

Miejmy jednak nadzieję, że młodzi widzowie wynieśli z tej sztuki dużo pozytywnych wartości i nauczyli się razem z Szewcem Kopytko i Kaczorem Kwakiem jak należy postępować, aby nie krzywdzić innych.

Kamila Golik
Dziennik Teatralny Łódź
20 maja 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia